Zabierzemy ci sklep tak czy inaczej
Rudnik, Szonowice Wrócił temat Dagmary Wojtyny z Szonowic, której w 2013 r. gmina Rudnik odebrała prawo wieczyste do gruntu, na którym stoi sklep.
O sprawie pisaliśmy w gazecie w zeszłym roku. D. Wojtyna wynajmowała od gminy nieruchomość ze sklepem. Popadła w kłopoty finansowe i przestała płacić czynsz. Urząd wystąpił na drogę sądową żądając zwrotu nieruchomości. Urzędnicy powołali się przy tym na przepis z kodeksu cywilnego, który daje możliwość odebrania nieruchomości, jeżeli jest ona użytkowana w sposób niezgodny z przeznaczeniem i rażąco zaniedbywana. D. Wojtyna proces przegrała, bo nie była nawet na nim obecna. Jak się potem okazało, ktoś z urzędu gminy podał w sądzie jej błędny adres. Pomimo, że inne pisma z gminy były adresowane pod prawidłowe miejsce zamieszkania. Na dodatek, dzięki archiwalnym zdjęciom, obalono zarzut, że nieruchomość była zaniedbana etc. Po odwołaniu, sąd przyznał kobiecie rację, unieważnił poprzedni wyrok i odrzucił naciągane argumenty urzędu. Niestety w międzyczasie gmina wynajęła wspomniany lokal innemu dzierżawcy.
Po publikacji artykułu opisującego powyższe, sprawą zaczęli interesować się samorządowcy gminy Rudnik. Na jedną z sesji przyszła pani Wojtyna, która zarzuciła urzędnikom gminnym celowe działania, aby ją „wykończyć”. – Ktoś celowo podał zły adres w sądzie, abym nie mogła się bronić. Wcale nie ukrywam, że miałam zaległości w podatkach, byłam akurat w trudnej sytuacji życiowej, z czwórką dzieci. Jednak tak się nie powinno robić, że z dnia na dzień pozostaję bez niczego. Gdyby wszystko odbyło się zgodnie z prawem, to nie miałabym do nikogo pretensji – mówiła i zapewniała, że miała plan jak spłacić długi lecz nie dano jej nawet okazji. – Kto odpowiada za te działania urzędu? Oczekuję zajęcia przez was stanowiska w tej sprawie, a nie udawania, że nic się nie stało – dodała.
Mirosław Golijasz, przewodniczący rady wyjaśnił, że radni mają ograniczone kompetencje, zaś postawione zarzuty dotyczą zarządu gminy. Wywołany wójt Alojzy Pieruszka tłumaczył, że urząd musi przestrzegać przepisów i nie może przymykać oczu na uchybienia w poborze podatków. – Czasem decyzje urzędnika wydają się nieludzkie, ale my często nie możemy inaczej. Za niedopełnienie obowiązku moglibyśmy mieć problemy, łącznie konsekwencjami karnymi – próbował usprawiedliwiać działanie swoich urzędników. Mając tak zarysowane stanowiska radni zdecydowali o przekazaniu wątku do komisji rewizyjnej. Ta badała sprawę na dwóch posiedzeniach.
Raport z obrad komisji przedstawiono pod koniec marca. Wniosek był krótki i opierał się na uzasadnieniu sądowym. – Gmina nie miała wystarczających podstaw do złożenia sprawy sądowej przeciwko pani Wojtynie. Zdaniem komisji samo nieuregulowanie długów nie może stanowić przesłanek do rozwiązania umowy użytkowania wieczystego – napisano w raporcie komisji. Ponadto komisja podzieliła stanowisko, że pani Wojtyna nie została prawidłowo wezwana przed sąd, co uniemożliwiło jej obronę.
Członkowie komisji wskazali, że urząd gminy powinien, przed skierowaniem sprawy do sądu, wykorzystać wszystkie możliwości ściągnięcia długu, w tym zaangażować komornika.
Stanowisko komisji rewizyjnej i sądu apelacyjnego nie wrócą jednak pani Dagmarze 40 miesięcy, podczas których zabrano jej możliwość prowadzenia swojego małego biznesu. Wydaje się, że jej apel o przeprosiny nie doczeka się odpowiedzi. Dopytywany o ewentualne odszkodowanie dla poszkodowanej mieszkanki gminy, wójt odpowiedział, że podobne ugody są możliwe jedynie po akceptacji sądu. D. Wojtyna, aby dociekać ewentualnego zadośćuczynienia musiałaby wystąpić na drogę cywilną przeciwko gminie.
Marcin Wojnarowski