Duży kaliber: Tragiczny bilans katastrofy w Zofiówce
JASTRZĘBIE, MSZANA Dwóch górników uratowano, pięciu nie żyje. W KWK Borynia – Zofiówka–Jastrzębie Ruch zakończyła się akcja ratownicza. Wśród poszkodowanych jest górnik z Mszany.
Po jedenastu dobach akcji ratowniczej, 16 maja w nocy ratownikom udało się znaleźć i przetransportować ciało ostatniego górnika. – To ogromna tragedia dla nas wszystkich. Tragedia, która pochłonęła życie 5 osób. To wypadek do tej pory niespotkany w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Odeszli od nas nasi koledzy, bracia, górnicy, mężowie, ojcowie i synowie. Nie ma takich słów, jakie są w stanie przekazać ból, smutek, cierpienie – powiedział Daniel Ozon, prezes zarządu JSW. – Jednocześnie chcę wyrazić podziw dla dwóch uratowanych górników. Dziś nie boję się powiedzieć, że to był cud. Ich determinacja, intuicja górnicza, wiedza, ale przede wszystkim ogromne szczęście spowodowały, że są z nami. To co przeżyli na dole czołgając się pół kilometra sprawiło, że każdy z nich ma nowego brata.
Przypomnijmy, 5 maja w Ruchu Zofiówka doszło do najsilniejszego tąpnięcia w historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W tym czasie 900 m pod ziemią pracowało 250 górników. Siedmiu z nich zostało uwięzionych. Jeszcze tego samego dnia ratownicy dotarli do dwóch górników, którzy z obrażeniami trafili do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju. Dzień po wypadku ratownicy dotarli do dwóch górników w chodniku H-2. Znajdowali się 200 m od epicentrum wstrząsu. Kolejne dni akcji ratowniczej też nie przyniosły żadnych dobrych informacji. Na skrzyżowaniu chodników H-10 i H-2 powstało rozlewisko. Aby spenetrować ten rejon, ratownicy najpierw musieli wypompować wodę za pomocą układu pomp na sprężone powietrze. Ze względu na ciągłe zagrożenie metanowe, ratownicy nie mogli użyć wydajniejszych pomp elektrycznych. Po tygodniu akcji, ratownicy z zalewiska wydostali dwóch kolejnych górników, a trzy dni później dotarli do ostatniego z poszukiwanych, który znajdował się w samym epicentrum wstrząsu.
To była najtrudniejsza akcja ratownicza w historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zostało w niej zaangażowanych prawie 2500 osób. Kamień po kamieniu, ratownicy ręcznie penetrowali zniszczone tąpnięciem chodniki. Jak zawsze podczas takich akcji, ratownicy mieli jeden cel: znaleźć żywych kolegów. Uratowali dwóch, pięciu górnikom nie udało się pomóc. – Chciałbym podziękować tym wszystkim osobom, które nam pomagały w akcji ratowniczej. Szczególne podziękowania dla ratowników z całego województwa śląskiego. Jedenaście dni pracowali na dole, aby uwolnić uwięzionych górników. Chciałbym podziękować całemu zespołowi, który pracował w ogromnym stresie oraz tym wszystkim, którzy byli z nami przez ten czas. Dziękuje też mediom za rzetelny przekaz i uszanowanie rodzin – powiedział Daniel Ozon, prezes JSW.
Wojewoda Śląski zaapelował, żeby na znak żałoby po tragicznie zmarłych górnikach nie organizować imprez artystycznych i rozrywkowych. Polecił również wszystkim organom administracji rządowej działającym w województwie opuścić flagi państwowe do połowy masztu. W miejscu zdarzenia obecnie budowane są dwie tamy przeciwwybuchowe, których zadaniem jest izolacja rejonu. Działania te prowadzone są na zasadach akcji ratowniczej. Zarząd JSW wstępnie ocenił skutki wstrząsu w kopalni Zofiówka. Zgodnie z postanowieniami umów handlowych spółka poinformowała kontrahentów o zaistnieniu siły wyższej. Zdaniem JSW istnieje ryzyko obniżenia produkcji węgla o 380 tys. ton w stosunku do zakładanego planu produkcji.
(acz)