Klaka na 102
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Na fejsbuku raciborskiego Urzędu Miasta przeczytałem entuzjastyczne wyznanie pani Wiesławy z województwa opolskiego. Autorka ma, oczywiście nie wątpię iż przez czysty przypadek, nazwisko identyczne z godnością rzecznika prasowego raciborskiego urzędu.
„Warto poczytać a przede wszystkim wchodzić!” – zapewnia i apeluje pani Wiesława. A że kobietom o tym pięknym imieniu nie potrafię odmówić (prawie) niczego, co ma swój początek jeszcze w przedszkolu, kiedy to inna pani Wiesia – kucharka, polewała mi nadprogramową porcją budyniu czekoladowego serwowane na obiad kluski na parze, to i wszedłem! Znaczy się konkretnie wszedłem głębiej w kolejne fejsbukowe recenzje urzędowego portalu. Nie powiem, żebym się jakoś specjalnie namęczył, bo recenzji jest tylko 10, z czego tekstowych 4, wliczając w to opinię o wielkiej głębi i sile emocjonalnej (cytuję): „Lubię”. W ten sposób do przeczytania zostały mi właściwie dwie, uprzedzam od razu, że strasznie kontrowersyjne:
Pierwsza: „Piękna strona (uśmiechnięta buźka) tak jak piękny jest Racibórz” (uśmiechnięta buźka),
Druga: „Recenzji z 5 gwiazdkami nikt nie czyta” (buźka z przymrużonym okiem).
Następnie, jak już wspominałem, jest sześć recenzji oceniających tylko przy pomocy punktów, czyli bez komentarza słownego. A konkretnie maksymalną liczbę punktów, czyli 5, przyznało profilowi 5 osób, a 4 punkty jedna osoba. Warto zaznaczyć, że w grupie recenzentów, które oceniły urzędowego fejsbuka, skromnie i obiektywnie czyli na maksa, jest Robert Myśliwy (naczelnik oświaty w Urzędzie Miasta) i inna osoba, nie wątpię, że przez czysty przypadek, nosząca identyczne nazwisko co pan naczelnik. No cóż, myślę sobie, miasto się wyludnia, może nawet w pierwszej kolejności wyjechali ci co potrafią czytać i pisać ze zrozumieniem, więc nie powinno dziwić, że recenzji i komentarzy nie ma kto pisać. I trzeba uszanować, że wsparcie przychodzi od urzędników i krewnych, w tym z ościennych województw.
Niezrażony ekstremalną liczbą i obiektywnością zacytowanych wyżej recenzji przyjrzałem się bliżej urzędowemu fejsbukowi. Jak to się mówi, nie jest źle, ale „d… nie urywa”. Na wszelki wypadek tym, którzy by mogli pomyśleć, że ta ostatnia uwaga to jakaś złośliwa krytyka, dedykuję (uprzedzam, niezbyt wykwintny) kawał o kelnerze:
– I jak smakuje szanownemu panu nasza grochóweczka? – pyta kelner gościa. – Szczerze mówiąc, to d… nie urywa – odpowiada gość
– Cierpliwości… – zapewnia kelner.
bozydar.nosacz@outlook.com