Viollet obudziła w sobie Motyla
Nie można wyzwolić się spod uroku Violetty, kobiety nowoczesnej, ambitnej, a jednocześnie ciepłej, rodzinnej i otwartej na przyjaciół. Nie wiadomo dlaczego, a może właśnie dlatego jej niezwykła zdolność zjednywania sobie ludzi i konsekwencja w realizacji zawodowych celów wystawiona została na próbę. I to bardzo trudną, szczególnie gdy osiąga się wiek 50plus i dotychczas samemu podejmowało się decyzje o wyborze, czy też zmianie miejsca pracy. Tym razem stało się inaczej.
Wybory samorządowe mijającej kadencji wprowadziły zmiany w Urzędzie Gminy w Krzanowicach. – Od początku nowy burmistrz obiecywał, że nie będzie żadnych zwolnień. Nie wskazywały na to również układy między nami. Tym bardziej, że jako osobie nowej, dużo mu pomagałam. Nie spodziewałam się więc, że z dnia na dzień stracę pracę – wspomina była sekretarz Urzędu Gminy Krzanowice Violetta Cieśla, którą zaskoczyła decyzją sprzed trzech lat. Zdziwiło ją, że dostała wypowiedzenie z funkcji sekretarza, natomiast nadal miała pełnić funkcję zastępcy kierownika USC na jedną ósmą etatu. Nie zamierzała jednak pozostać w urzędzie, więc sama zrezygnowała.
Kompetentna, ale niestety 50plus
Pierwszy okres był bardzo trudny, wspierała ją rodzina, poznała swoich prawdziwych przyjaciół. – Osoby, które znałam z urzędu i zaliczałam do ich grona, z dnia na dzień odwróciły się ode mnie. W urzędzie przepracowałam 17 lat, a mało który z pracowników przyszedł pożegnać się czy też podziękować za tyle lat współpracy. I nie mówię o nowej władzy, bo skoro mnie zwolnili, to znaczy, że mnie nie akceptowali – przyznaje.
Pierwsze pół roku to czas rozczulania się nad sobą i refleksji, co dalej robić i gdzie znaleźć pracę, gdy ma się 50plus. – Rzuciłam się w wir konkursów w jednostkach samorządowych, składałam podania, próbowałam szczęścia w prywatnych firmach. Nikt nie miał zastrzeżeń do moich kompetencji, zwykle przeszkodą był wiek – opowiada. Kiedy za każdym razem słyszała „nie”, coraz bardziej „dołowała się”. Zapętlona w swoich problemach, któregoś dnia usłyszała od dzieci, że się zmieniła, że nie jest tą samą osobą. – Mąż poradził mi „rzuć to i zajmij się czymś, co lubisz robić”. Zrezygnowałam więc z konkursów, zaczęłam od relaksującej pracy w ogrodzie, wyjechałam na miesiąc do córki do Kanady. I w końcu postanowiłam, że trzeba iść do przodu – wspomina. Po roku przełamała się i zarejestrowała w urzędzie pracy. Dziś wie, że to był właściwy krok, ponieważ otrzymała tam duże wsparcie. Podjęła studia podyplomowe w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie na kierunku marketing internetowy, a więc zupełnie niezwiązanym z jej dotychczasową profesją. Jako jedna z pierwszych z 30-osobowej grupy studentów, obroniła pracę w pierwszym terminie, zdając egzamin na piątkę.
Obecnie prowadzi własną firmę zajmującą się marketingiem internetowym, tworzy strony internetowe, a także zamierza pomagać osobom w jej wieku, które chciałyby bliżej poznać internet oraz media społecznościowe i nauczyć się korzystać z FB, czy poczty internetowej.
Pisze, co jej w duszy gra
Ponieważ Violetta zawsze miała wiele pomysłów na życie, już w czasie studiów podyplomowych postanowiła stworzyć własny blog Viollet, dla takich, jak ona kobiet. Zaczęła pisać o problemach pań po pięćdziesiątce, o swoich podróżach, a także o tym, co wydarzyło się w jej życiu. Dzieląc się doświadczeniami, pozostała anonimowa do czasu wywiadu w czasopiśmie „Well” redagowanym przez Dorotę Wellman. – Skoro takie pismo wśród milionów innych dostrzegło mój blog, może najwyższy czas się ujawnić. Na krótko przez rozmową z dziennikarką w Warszawie podpisałam go z imienia i nazwiska oraz zamieściłam swoje zdjęcie. Kilka osób na Facebooku pogratulowało mi, znajomi byli podekscytowani, a ja w euforii – wspomina ze śmiechem.
Nie zamierzała na tym poprzestać. Ponieważ zawsze była fanką sportu, a nawet prowadziła własne studio fitness, aby dojść do formy po przeżyciach, zaczęła ćwiczyć, a ostatnio z pasją jeździć na rowerze. Skoro aktywność fizyczna pomaga w stresie czemu nie zarazić nią innych? Od jesieni ub.r. prowadzi zajęcia dla kobiet 50plus, pod nazwą „Obudź w sobie Motyla”. Stworzyła też stronę o tym samym tytule, która jest integralną częścią bloga Viollet.pl.
Dziś publikuje tam wszystko co w „duszy jej gra”. Porusza różne tematy m.in. pisze o miejscach, które odwiedziła, zamieszcza przepisy kulinarne, stylizacje, ciekawe tytuły książek, a ostatnio proponuje aplikacje przydatne w telefonie. Przede wszystkim zaś zachęca, aby ludzie nie bali się marzyć, po to by – tak, jak ona – mogli wyjść ze swoich „czarnych dziur”. – Planowałam poruszać trudne tematy, nawet kilka takich wpisów można znaleźć na moim blogu, ale nie czuję się w nich dobrze, ponieważ zaburzają mój pozytywny sposób patrzenia na świat. Dlatego mój blog jest lekki, zwykły, codzienny – zachęca do czytania. Przekonana jest, że tam, gdzie mieszka mało kto wie, że go pisze.
Otwiera kolejne zamknięte drzwi
Zmiany w życiu spowodowane utratą pracy odczuła również w swojej wsi. – W tym trudnym okresie odsunęli się ode mnie nie tylko pracownicy urzędu, ale i mieszkańcy. Traktowano mnie jakbym zrobiła coś złego. W końcu jednak zrozumiano, że nie jestem niczemu winna, że zdarzają się takie sytuacje życiowe. Prawie rok trwało, zanim mieszkańcy znów otworzyli się i zaczęli mnie akceptować – wspomina.
Violetta utwierdziła się w przekonaniu, że prawdziwa jest zasada „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. – Pracując w urzędzie nie miałabym swojego bloga, nie poznałabym wspaniałych kobiet ćwiczących na moich zajęciach „Obudź w sobie Motyla” oraz nie odkryłabym innych, ciągle pojawiających się wyzwań, które zamierzam jeszcze podjąć. Jeśli człowiek zmienia swe nastawienie na bardziej pozytywne, otwierają się drzwi, o których nigdy nie pomyślałby, że mogą się otworzyć. Dziś zaglądam w nie i jeśli mi się podoba to tam zostaję, jeśli nie – idę dalej – zdradza tajemnicę swego sukcesu.
Trudny okres życia, zostawiła za sobą i stara się do niego nie wracać. – Dziś wiem na kogo mogę liczyć, kto jest moim przyjacielem, a kto był przy mnie tylko wtedy, gdy byłam na kierowniczym stanowisku – przyznaje.
Ludziom, którym brakuje wiary w siebie, niełatwo zmierzyć się z takimi problemami. Violetta jest osobą, która wierzy w swoje możliwości i w to, że nic nie dzieje się przypadkowo. Przekonała się, że z przeciwnościami losu można wygrać o ile tego bardzo się chce i szuka rozwiązań.
W swym życiu była nauczycielką, animatorką kultury, pracownikiem samorządowym. Każdy z tych etapów wniósł coś w jej życie, czegoś nauczył. – Niczego nie żałuję. To co teraz robię, to konsekwencja moich dotychczasowych prac, a nabyta wiedza i doświadczenie pozwalają mi lepiej prowadzić własną działalność. I gdyby teraz ktoś zaproponował mi powrót do dawnej pracy – odmówiłabym. Przede mną kolejne drzwi, które zamierzam otworzyć. A wiek – nie gra roli. Wręcz przeciwnie, to najlepszy okres, ponieważ dzieci wyszły z domu, mąż zna mnie i akceptuje taką jaka jestem i mogę zająć się sobą, podejmować kolejne wyzwania i spełniać swoje marzenia. Nie ma się czego bać! – rozwiewa obawy Violetta Cieśla.
(ewa)