Czy geotermia ogrzeje Racibórz? Prezydent Lenk studzi zapał jej zwolenników
Gdy na konwencji Dariusza Polowego padło pytanie o wykorzystanie źródeł geotermalnych, które mają znajdować się pod lasem Obora, kandydat do wyścigu o prezydenturę nie krył entuzjazmu dla tego pomysłu. Spytaliśmy obecnego włodarza o jego podejście do tematu, zwłaszcza, że samorząd zamierza wkrótce zakazać ogrzewania węglowego w Raciborzu.
Pytanie o geotermię zadaliśmy po czerwcowej sesji, na której rada miasta postanowiła o likwidacji niskiej emisji poprzez m.in. utworzenie tzw. strefy bez węgla. Mirosław Lenk zna pomysł związany ze źródłami pod Oborą od wielu lat. W mieście lansuje go np. stowarzyszenie Dobro Ojczyzny. Józef Sadowski i Józef Kastelik sprowadzali swego czasu eksperta, który zapewniał ich o potencjale ciepłowniczym ziemi raciborskiej. Geotermia mogłaby zastąpić tradycyjne systemy grzewcze, a ciepło spod ziemi zasilałoby dzielnice, a może i całe miasto. – A kto konkretnie miałby to zrobić? – dopytuje M. Lenk. Jego zdaniem pomysły na kampanię wyborczą muszą być głośne by spodobać się wyborcom. – Pamiętam BMW, też robiło wrażenie – przypomina prezydent.
Włodarz pyta od razu, kto zapłaci za kosztowne badania, kto sfinansuje nowy system i podłączy doń mieszkańców oraz weźmie na siebie odpowiedzialność za projekt. Jeśli samorząd miałby się tym zająć, potrzebny byłby duży kredyt. Według Lenka przynajmniej 100 mln zł. – Strzelam, ale to niemała inwestycja i tego rzędu kwoty. Tymczasem jakie mamy gwarancje, że choćby mieszkańcy samej Obory, palący węglem w piecach, często pozaklasowych (tzw. kopciuchcach – red.) podłączą się do źródeł geotermalnych? – zastanawia się głowa miasta.
Zdaniem Mirosława Lenka mitem jest opowieść o tanich kosztach ogrzewania źródłami geotermalnymi. – To nie jest ciepło za darmo. Wielką inwestycję trzeba byłoby rozliczyć, przerzucić nakłady w koszty. Ktoś musiałby to zwrócić – podkreśla M. Lenk. Prezydent przywołuje przykład z Rud, gdzie geotermia służy do ogrzewania zespołu klasztorno – pałacowego. – Ale tam nikt nie mieszka, ogrzewanie służy utrzymaniu temperatury w zabytkowych murach – zaznacza włodarz.
Lenk traktuje pomysł z geotermią jako postulat pasjonatów, „rzucany co jakiś czas w Racibórz”. – Dziś sobie tego nie wyobrażam. Z niską emisją najlepiej dziś walczyć ogrzewaniem gazowym i systemowym. Im więcej odbiorców tym ceny będą niższe. Geotermię można traktować jako coś wspomagającego na mniejszych obszarach, może w formie spółdzielni ekologicznych jak na Zachodzie Europy – podsumowuje Mirosław Lenk.
(ma.w)