Mateusz Mil w zbroi czyli sesja top modela w raciborskim Milk studio
O trudach pracy modela, programie telewizyjnym, który otwiera drzwi do kariery, tęsknocie za domem i przemijaniu rozmawiamy z Mateuszem Milem, uczestnikiem programu Top Model.
– W Krakowie, Poznaniu, Warszawie czy Wrocławiu nie brak świetnych fotografów. Dlaczego przyjechałeś na sesję zdjęciową akurat do Raciborza?
– To prawda, w wymienionych miastach nie brakuje świetnych fotografów, ale to nie znaczy, że te mniejsze miasta nie mają wybitnych fotografów, jak się właśnie okazało po sesji z Marcinem. A na sesję zdjęciową przyjechałem ponieważ spodobał mi się klimat zdjęć, które wykonuje Marcin i również chciałem, żeby zdjęcia w takim klimacie zrobiono mi.
– Jak pracowało Ci się z Marcinem Rychłym? Czy ta sesja była w jakimś względzie wyjątkowa?
– Z Marcinem współpraca to czysta przyjemność, potrafi skupić się na tym co robi i zrobić naprawdę fajne zdjęcia. Każda sesja na swój sposób, ale tutaj – muszę przyznać – byłem zaskoczony prośbą o założenie zbroi rycerza, super doświadczenie.
– W 2016 roku wziąłeś udział w programie Top Model. Czy ten program otworzył ci drzwi do kariery?
– Sam program w jakimś stopniu na pewno otwiera drzwi, ale co się dzieje po programie to też zależy od uczestnika.
– Czy to co robisz, to są pokazy mody, czy raczej sesje zdjęciowe?
– Znacznie więcej jest sesji zdjęciowych niż pokazów, ale w pokazach modowych jak najbardziej biorę też udział.
– Z jakimi markami/nazwiskami współpracowałeś po programie Top Model?
– Troszeczkę tego było, dlatego nie chciałbym kogoś urazić, nie wymieniając danego nazwiska. Na pewno warto wymienić dwie okładki, które zrobiłem: Elegant Magazine oraz Provocator Magazine. Miałem przyjemność zagrać w trzech teledyskach u wybitnych artystów, mam na swoim koncie również reklamę Elle, pokazy mody, sesje zdjęciowe.
– Zajmujesz się dziś tylko modelingiem, czy masz również inne zajęcia, z których się utrzymujesz?
– Mam inne zajęcia, które robiłem zanim zacząłem być modelem. Jestem personalnym trenerem oraz rozpisuję diety i plany treningowe online. Więc to jest moje główne źródło utrzymania.
– Czy modeling to lekkie i przyjemne zajęcie, czy raczej ciężka praca?
– Niestety modeling nie jest tak łatwy, jak mogłoby się wydawać. Samo pozowanie jest super, ale jak w danej sesji trzeba się przebrać w 50 różnych outfitów lub czekać na planie zdjęciowym, to nie ukrywam, że potrafi to być męczące.
– Czy musisz trzymać dietę? Jak często ćwiczysz?
– Dbam o swoje ciało przede wszystkim odżywiając się zdrowo i regularnie ćwicząc od trzech do sześciu razy w tygodniu. Kiedyś dbałem o ciało ćwicząc boks, teraz już tylko siłownia.
– Czy swoją karierę i przyszłość wiążesz z Polską czy myślisz o Zachodzie?
– Jeszcze nad tym tak nie myślałem.
– Przez wiele lat mieszkałeś w Irlandii. Ciągnie cię na „zieloną wyspę”?
– Tak, czasami mnie ciągnie do Irlandii ze względu na rodzinę, która tam została i też trochę ludzi, którzy tam mieszkają.
– Jarosław, skąd pochodzisz, jest jeszcze mniejszy od Raciborza. Czy wracasz w swe rodzinne strony? Jak jesteś tam odbierany?
– Jasne, kiedy nadarzy mi się okazja to odwiedzam Jarosław. Mam tam prawie całą rodzinę i zawsze lubię tam wracać. Jestem tam odbierany bardzo miło, często podchodzą do mnie ludzie zrobić sobie zdjęcie, przywitać się i mi pogratulować, to bardzo miłe.
– Dziś twoje atuty to młodość i uroda. To wszystko kiedyś przemija. Czym chciałbyś się zajmować za 10, 20 czy 30 lat?
– Ja zawsze interesowałem się sportem i też w to brnę. Myślę, że jak przeminie ta młodość i uroda, to zawsze zostanie mi sport, o którym wiem tak naprawdę najwięcej i który się bardzo mocno rozwija.
tekst Wojtek Żołneczko, zdjęcia: OQL,Marcin Rychły