Wieś trzech kultur
Sołtys Adrian Niewiera podkreśla, że mieszkańcy Samborowic są ze sobą bardzo zżyci.
– Wszyscy gramy do jednej bramki i to jest największa radość – mówi sołtys i wspomina, że jeszcze osiem lat temu działał tu prężnie LKS, którego prezesem przez 35 lat był jego ojciec. – Pamiętam pielgrzymkę do Częstochowy, na którą jechaliśmy autobusem LKS-u. Po drodze mieliśmy sześć postojów, bo cały czas się psuł. Na szczęście kierowcą był Ernest Rosina, który był złotą rączką i na bieżąco naprawiał to co trzeba było. Do dziś przetrwała Ochotnicza Straż Pożarna, której członkowie chętnie udzielają się w życiu wsi. Zawsze mogę na nich liczyć. Do pracy społecznej w Samborowicach nikogo przekonywać nie trzeba: dożynki, festyny, Dzień Dziecka, chodzenie z goikiem, wodzenie niedźwiedzia, obchody św. Marcina to imprezy, w których nikt, w ciągu 16 lat sołtysowania, nie odmówił mi pomocy. Ludzie są bardzo pracowici, a dbałość o domy, obejścia i kościół to już tradycja wpisana w pokolenia, podobnie jak szacunek do rodziców i opiekowanie się starszymi. Trójlistna koniczyna w herbie naszej gminy to nie przypadek. W Samborowicach zawsze przenikały się trzy kultury: polska, niemiecka i czeska. Taka jest specyfika przygranicznej miejscowości. A w tej naszej największą wartością są więzi – podsumowuje sołtys.