Bycie ojcem zmienia perspektywę
3 pytania do Michała Wosia raciborzanina w ministerstwie sprawiedliwości
– Został pan szczęśliwym ojcem. Proszę opowiedzieć o momencie narodzin dziecka. To musiały być wielkie emocje, bo to pierworodna.
– Piękne przeżycie i niezapomniane chwile. Emocji oczywiście też sporo, zwłaszcza że córeczce w brzuchu mamy było bardzo dobrze i przyszła na świat dopiero 10 dni po terminie. Na szczęście wszystko przebiegło bez komplikacji. Mała Klara urodziła się piękna i zdrowa – 10 w skali apgar. Od razu stała się oczkiem w głowie dumnych rodziców.
– Pańska aktualna praca to ciężki kawałek chleba, wymaga zaangażowania od rana do wieczora, kiedy znajduje pan czas na życie rodzinne? Jak będzie ono wyglądało teraz, w roli ojca?
– Bycie ojcem zmienia perspektywę momentalnie. Poczucie odpowiedzialności rośnie, ale też chęć pracy dla dobra wspólnego, żeby zmieniać na lepsze naszą wspólną codzienność. Czy to lokalnie czy w skali ogólnopolskiej. Człowiek nabiera dodatkowej – niezwykle silnej – motywacji. Bo rzeczywistość, którą tworzymy jako wspólnota państwowa czy narodowa, jest tą, w której będą żyły nasze dzieci. W której będzie żyła moja córka. To jeszcze bardziej wzmacnia chęć do pracy. Zwłaszcza w takim miejscu jak ministerstwo sprawiedliwości, mimo że to bardzo ciężka i odpowiedzialna służba od rana do wieczora. Żona jest bardzo wyrozumiała i wspomaga mnie jak może.
– Wychował się pan w Raciborzu, córka jest warszawianką. Czy planuje pan powrót do rodzinnego miasta by pociecha wzrastała w tych samych okolicach? Tutaj na wnuczkę już niecierpliwie czekają jej dziadkowie.
Rząd uruchomił możliwość rejestracji dziecka online, bez konieczności wizyty w urzędzie. Skorzystałem z tej opcji, jako urząd właściwy wskazałem właśnie nasz USC w Raciborzu, podobnie z meldunkiem. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że córka jest raciborzanką urodzoną w Warszawie tylko z konieczności. Poza tym nawet chrzest planujemy na Ostrogu. Nasza chwilowa obecność w Warszawie jest związana tylko ze służbą publiczną w centralnym urzędzie. Rzeczywiście dziadkowie już niecierpliwie czekają. Zresztą ja też już nie mogę się doczekać, kiedy w czasie spaceru po naszym pięknym – chociaż ostatnio zaniedbanym – mieście, będę mógł córce opowiadać historie tych wszystkich ciekawych miejsc i legendy związane z Raciborzem.