Skąd wziął się PiS
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Poznałem niedawno gościa, który przechwala się, że przez całe życie nie przeczytał w całości ani jednej książki i był za to nawet represjonowany (konkretnie w czasach szkolnych). Nawet kiedy mu się urodziły dzieci i trzeba im było opowiadać o różnych Sierotkach Marysiach i Czerwonych Kapturkach to zmyślał zakończenia, albo i całą treść. Były zresztą z tego powodu niezłe hece, kiedy jego dzieci poszły do przedszkola i zaczęły się dzielić z otoczeniem wersjami bajek a la tatuś, ale o tym kiedy indziej, bo teraz wracam do PiS-u. Aha, może jeszcze tylko dodam, że jak czasem gostek znajdzie się w jakimś towarzystwie typu „bułkę przez bibułkę” i jest zagrożenie, że uznają go za persona non grata (przed zjedzeniem posiłku) z powodu braku ogłady literackiej, to ma przygotowany taki bajer, że jeśli chodzi o prozę artystyczną, to on preferuje literaturę faktu, najchętniej w postaci krótkich form dramatycznych, czyli tabelek piłkarskich. I że żadne tam „Dziady” czy inne „Ferdydurke” nie rozwijają tak wyobraźni czytelnika, jak nazwy klubów sportowych, po czym podaje przykłady. Wszystkich nie spamiętałem, ale moje ulubione to: Błękit Cyców, Foto-Higiena Błyskawica Gać, Iskra Samoklęski Duże, Inter Gnojnica i Tajfun Jartypory. Jakoś nigdy nie doszliśmy do konkluzji, czy ta metoda działa. Zresztą, ja nie o tym, bo ma przecież być o PiS-ie.
No więc w ramach akcji Narodowe Czytanie (dzieł literatury), w tym roku – roku 100-lecia odzyskania niepodległości przez naszą ukochaną ojczyznę – czytana jest publicznie powieść Stefana Żeromskiego „Przedwiośnie”. Czytamy jak kraj długi i szeroki, czyli również w Raciborzu. Zainteresowałem się szczerze tą akcją, bo do dziś szlocham ze wzruszenia, kiedy przypomnę sobie ówczesną wiceprezydent Ludmiłę Nowacką, która kiedyś na skwerku czytała dziatwie partię Basieńki z „Trylogii”. No, ale niestety, „Przedwiośnia” już nasze vipy czytać nie chciały (choć m.in. na tym polega idea tej cennej inicjatywy). Poza rzecznikiem urzędu miasta Leszkiem Iwulskim i animatorką z RCK Grażyną Tabor czytali tylko uczniowie. Przewiduję, że ich do tego zagoniono, bo raczej trudno mi sobie wyobrazić ten las podniesionych rąk w odpowiedzi na pytanie, kto chce w czasie weekendu, na scenie, przeżywać publicznie dylematy Cezarego Baryki na temat rewolucji. Jeśli mam rację, to promowanie czytania przez odgórne zagonienie do czytania wydaje mi się pomysłem słabym. Wiem, wiem, miało być o PiS-ie, już zmierzam do brzegu.
Moje wytłumaczenie absencji vipów jest takie, że w czasie weekendu było zbyt dużo imprez alternatywnych, o większej frekwencji (np. dożynki), co w kontekście nadchodzących wyborów ma kolosalne znaczenie. Przychodzi mi też do głowy, że o ile większość wie kto w „Potopie” czy w „Panu Tadeuszu” był dobry, a kto zły i ogólnie co się tam działo, o tyle w przypadku skomplikowanych wątków „Przedwiośnia” już niekoniecznie. Więc po co ryzykować jakąś wpadkę. A gdyby tak jeszcze nasze vipy wiedziały (oczywiście mam na myśli polityków niezwiązanych z partią obecnie rządzącą, czyli prawie wszystkich), że do odczytania mógł im przypaść np. taki podchwytliwy fragment:
„Dola żeby urodzić się kobietą, i nie móc przynajmniej pomścić się na wrogach. Dola, żeby drżeć o siebie, o swą kobiecość wobec tych, którzy mieli prawo pozbawić mię wszystkiego materialnego dobra - ach! - i rodziców. To jest prawo! To jest sprawiedliwość. (w powieści Żeromskiego mówi to Karolina Szarłatowiczówna).
No i tym sposobem udało mi się dojść do obiecanej puenty: PiS wymyślił nie Kaczyński, tylko Żeromski!
bozydar.nosacz@outlook.com