Małe jest piękne: Rzuchów
Rzuchów – wieś w województwie śląskim, w powiecie raciborskim, w gminie Kornowac. Położona wysoko nad doliną Odry miejscowość sprawia wrażenie punktu widokowego. Znajduje się w niej wybudowany w 1888 roku pałac z parkiem, w którym rośnie jedyny w gminie pomnik przyrody – dąb szypułkowy, mający około 250 lat.
Sołtys Bronisław Panic
Rzuchów ma coraz więcej nowych mieszkańców, którzy wybierają naszą wioskę na miejsce swojego zamieszkania, ale to nie znaczy, że są wśród nas jakieś podziały. Ja też pochodzę z Kornowaca, a wszystkich tu dobrze znam. Jestem prezesem kółka rolniczego, a jako sołtys mogę powiedzieć, że świetnie współpracuje mi się z Kołem Gospodyń Wiejskich, na czele którego stoi Dorota Wieczorek i Ochotniczą Strażą Pożarną, której prezesem jest Jacek Kuźmiński. Mieszkańcy Rzuchowa lubią poznawać nowe miejsca, więc co roku organizujemy wycieczki, na które jest nieraz więcej chętnych, niż miejsc. Byliśmy w Warszawie, Poznaniu, Bieszczadach, czy Świeradowie, a w przyszłym roku chcielibyśmy pojechać do Włoch. Chcemy pokazać ludziom kawałek świata, bo wielu z nich nigdy nie wyjeżdżało poza gminę. Te wyjazdy organizowane są po kosztach, a przy okazji integrują mieszkańców.
Pas dla dyscypliny, tran dla odporności
Budynek dzisiejszej szkoły powstał w XIX wieku, został wybudowany jeszcze za czasów niemieckich, a potem była w nim szkoła polska, w której funkcję kierownika pełnił pan Pańczyk.
Mieszkał z żoną w mieszkaniu, które wygospodarowano na parterze szkoły i musiał nieźle zarabiać, bo z jednej pensji był w stanie utrzymać rodzinę i zatrudniać gospodynię.
W czasie II wojny w budynku mieszczącym się za pałacem funkcjonował tzw. kindergarten, czyli przedszkole, do którego chodziły dzieci z Rzuchowa. Zajęcia prowadziła tam Niemka, do której maluchy mówiły „Tante”. Rocznik, który kwalifikował się do pierwszej klasy rozpoczął ją jeszcze w szkole niemieckiej, ale kończył już w polskiej, prowadzonej przez małżeństwo Gołdów, którzy przyjechali w 1946 roku z Andrychowa. Pani Emilia uczyła klasy młodsze, a jej mąż Władysław starsze. – Za ich czasów był taki rygor, że jak tylko ktoś coś przeskrobał, to musiał się kłaść na krzesło i dostawał od Gołdy lanie wojskowym pasem. Żaden nie leciał na skargę do domu, bo dostałby drugie lanie. Jak chodziłem do szkoły, to nauka odbywała się do szóstej klasy, a siódmą dzieci kończyły w szkole w Krzyżkowicach, albo w Kornowacu – wspomina Ryszard Kubica. Jego klasowa koleżanka Pelagia Krajczok pamięta, że pani Emilia była aktywistką, bez której nie mogła się odbyć żadna wiejska impreza. – Prowadziła chór i potrafiła rozśpiewać całą szkołę. Razem z mężem i dwójką dzieci mieszkała w szkole, a przy niej prowadzili niewielkie gospodarstwo, w którym hodowali kury i kozy. Przed wejściem do szkoły był drewniany ganek, na który lubiła wskakiwać koza pani Gołdowej. W szkole nie było stołówki, ale dostawaliśmy często paczki żywnościowe z UNRRY. Pamiętam też, że musieliśmy pić tran. Z jednej i tej samej łyżki korzystały wszystkie dzieci w klasie. Taka była wtedy higiena, ale dzieci jakoś wtedy nie chorowały, mimo że wielu z nas chodziło do szkoły na boso – opowiada ze śmiechem pani Pelagia i dodaje, że jedyną atrakcją była dla uczniów wycieczka do Krakowa z dziećmi ze szkoły w Pstrążnej i seanse w pszowskim kinie, do którego trzeba było dotrzeć na piechotę.
W 1950 roku Gołdowie wrócili do Andrychowa, a kolejny kierownik szkoły – pan Biliniewicz sprowadził się do Rzuchowa z żoną, teściową i dwójką dzieci. Zajął dwa pokoje z kuchnią na parterze szkolnego budynku, tam gdzie dziś znajduje się przedszkole z zapleczem kuchennym. Na parterze znajdował się też niewielki pokoik, w którym mieściła się kancelaria. Ponieważ pani Biliniewicz nie pracowała w szkole, zatrudnił w niej dwie nauczycielki: Olgę Grabczyk z Oświęcimia i Władysławę Kołodziejczyk z Brzezinki. Obie panie zamieszkały w domach prywatnych u rzuchowskich gospodarzy. – Zamiast lekcji wuefu mieliśmy często piesze wycieczki do lasu lub parku, podczas których poznawaliśmy drzewa, krzewy i inne rośliny, coś co nam się przydało potem na botanice. Były też prace ręczne, osobne dla chłopców i dziewczynek, na których panie uczyły nas na przykład przyszywania guzików – wspomina Pelagia Krajczok, która wróciła potem do szkoły w Rzuchowie jako nauczycielka.
Pan Biliniewicz wyjechał w końcu do Kamienia, a potem dostał pracę w rybnickim inspektoracie. Szkołę w Rzuchowie poprowadził po nim Paweł Stoszek, który był ostatnim kierownikiem mieszkającym na jej terenie. Kolejna kierowniczka, Bożena Łabęda, mieszkała w Domu Nauczyciela w Rzuchowie, a Józef Kolorz, który objął tę funkcję po niej, dojeżdżał do pracy z Pogrzebienia. Obecnie urzędująca dyrektor Wanda Knura rozpoczęła pracę w placówce jako nauczycielka w 1982 roku. W 2000 roku szkołę przekształcono w Zespół Szkolno-Przedszkolny.
Katarzyna Gruchot