Małe jest piękne: Fojermany z Pietraszyna
Alfred Sternisko, były komendant i wieloletni prezes OSP Pietraszyn, a dziś jej honorowy prezes, od wielu lat prowadzi strażacką kronikę. Pisze w niej o najważniejszych wydarzeniach we wsi i ludziach, którzy od początku istnienia tej formacji, aż po dzień dzisiejszy, pełnią w niej służbę.
Kiedy jako 16-letni chłopak chciał się zapisać do Ochotniczej Straży Pożarnej, musiał za niego poręczyć doświadczony strażak. Zrobił to jego starszy kuzyn Zygfryd Sternisko. Potem był miesięczny kurs obsługi motopompy i sprzętu pożarniczego w Nysie, pierwsze wyjazdy na akcje, zawody i codzienne zdobywanie doświadczenia, przerwane służbą wojskową. – Służyłem w trzech jednostkach: dwanaście miesięcy w szkole podoficerskiej w Lublinie, potem w jednostce w Łodzi, a na koniec w Kielcach, skąd nas skierowano do pracy w kopalni „Halemba” w Rudzie Śląskiej – tłumaczy pan Alfred, który najpierw pracował w Zakładzie Energetycznym w Raciborzu, potem w Betoniarni, a na koniec w pegeerze w Wojnowicach. Jako jedyny chłopiec wśród pięciorga rodzeństwa, prowadził jednocześnie gospodarstwo po ojcu, który zaginął na froncie wschodnim w 1944 roku.
Wszystko zaczęło się w 1911 roku, gdy na wniosek Rady Wiejskiej Sołectwa Pietraszyn założono Ochotniczą Straż Pożarną, która miała walczyć z żywiołami. Pierwszym sprzętem na wyposażeniu jednostki były wiadra. Później dołączyła do nich sikawka ręczna i wóz konny do przewozu strażaków, które dzięki odpowiedniej konserwacji są sprawne do dziś i stanowią atrakcję wielu strażackich imprez.
Na pamiątkowym zdjęciu z poświęcenia sztandaru OSP w Pietraszynie, które odbyło się 24 maja 1925 roku, oglądamy odświętnie ubranych strażaków i gości w garniturach i cylindrach na głowach. Panu Alfredowi udało się dotrzeć do ich nazwisk. Są to: Wincenty Świerczek, Karol Blokesz, Jan Ternka, Edmund, Wilhelm i Maksymilian Gotzmann, Maksymilian Kubny, Oskar i Josef Slanina, Josef Ottawa, Josef Slanina i Josef Wziontek, Karl Wolnik, Alfons Gotzmann, Oswald Horak.
Przedwojenna remiza strażacka mieściła się niedaleko kaplicy św. Barbary, w budynku, który kiedyś zajmowała stara szkoła z przyległym przedszkolem i późniejszym urzędem sołeckim. W latach 60., dzięki PZU i pomocy mieszkańców, którzy większość prac wykonywali w czynie społecznym, powstała nowa remiza. Dwadzieścia lat później dobudowano do niej świetlicę.
Pierwszym komendantem OSP w Pietraszynie był stolarz Wilhelm Gotzmann, który pełnił tę funkcję przez 34 lata, od 1911 aż do 1945 roku. Dwa lata później reaktywowano straż i na jej czele jako komendant stanął na dwa lata Frantz Gotzmann. Po nim byli Oswald Maindok, Alfred Sternisko, Franciszek Kreis, Emil Blokesz, Wilfryd Maindok, Arnold Hanslik, Józef Maindok i Marek Wyszkony – będący komendantem do dziś. Powojennymi prezesami byli kolejno: Józef Hanslik (1947 – 1952), następnie przez trzy lata nikogo na tę funkcje nie powołano, potem Franciszek Gotzmann (1955 – 1975), Franciszek Kreis (1975 – 1977), Leonard
Hanslik (1977 – 1985), Alfred Sternisko (1985 – 1994), jego syn Gerard Sternisko (1994 – 2015) i Damian Rajda, który pełni tę funkcję nadal.
W 1950 roku strażacy – ochotnicy po raz pierwszy po wojnie zostali umundurowani. Dostali granatowe marynarki z czerwonymi pagonami, w których zaprezentowali się na pamiątkowym zdjęciu z 1953 roku, na którym pozują z motopompą M-200, otrzymaną w nagrodę za zajęcie I miejsca w Rejonowych Zawodach Strażackich w Bieńkowicach.
Wzięli w nich udział Oswald Maindok, Gilbert Grela, Franciszek Pytlik, Paweł Kraustwurst, Wilhelm Stanke, Franciszek Kreis, Alfred Sternisko, Edmund Gotzmann i Emil Blokesz.
Z czasem wóz konny zastąpiony został samochodem pożarniczym marki Lublin. – Za mojej kadencji dostaliśmy zwykłego żuka, którego własnymi siłami przerobiliśmy na wóz bojowy, a za kadencji mojego syna Gerarda otrzymaliśmy magirusa – wyjaśnia pan Alfred i dodaje, że zaraz po wojnie OSP z Pietraszyna współpracowała z czeską jednostką SDH Sudice, z którą razem gasiły pożary. Na przełomie lat 60. i 70. kontakty zostały zerwane z przyczyn politycznych i odnowiono je dopiero w latach 90. Dziś delegacja z Sudic przejeżdża na coroczne zebrania kolegów po polskiej stronie.
Ciekawe zapiski w kronice pana Alfreda dotyczą zniszczeń, jakie odnotowano w Pietraszynie podczas działań wojennych. Na ich podstawie wiemy, że całe gospodarstwa stracili: Alfred Pytlik, Karol Wolnik, Franz Mozler i Josef Hanslik. Józef Kolarczyk i Franz Horak stracili domy, Henryk Lamla oborę, a Alfons Gotzmann, Henryk Janota, Wilhelm Gotzmann i Joachim Grela – stodoły.
Pan Sternisko odnotowuje też każdy pożar, do którego wyjeżdżają ochotnicy z Pietraszyna. Do zapisywania ważnych dla mieszkańców wsi wydarzeń namówili pana Alfreda jego synowie, którym wiele o starym Pietraszynie i strażakach opowiadał. Dziś te zapiski są cenną kroniką historii wsi i jej mieszańców, którą poznają następne pokolenia.
Katarzyna Gruchot