Lenk: zrobiliśmy co się dało. Życzę rywalowi zrealizowania obietnic
Ostatnie chwile przed ogłoszeniem wyników urzędujący prezydent spędził w gronie swych zwolenników w restauracji Smaki Świata na rynku. Entuzjazmu starczyło na krótko.
Włodarz przyszedł w niedzielną noc w towarzystwie radnego Witolda Ostrowicza, Marka Labusa i swego zastępcy Wojciecha Krzyżeka. Przywitał się z kilkuosobową grupą radnych i przyjaciół na rynku, ale jeszcze przez moment wszyscy musieli zaczekać przed lokalem – zamówiona sala nie była wolna. „Wieczór wyborczy” zaczął się od podziękowań Lenka za aktywność kolegów w kampanii wyborczej. Nam opowiedział jak wyglądała niedziela: udział w mszy, głosowanie, jazda na rowerze i popołudnie z wnuczką. Z dystansem odnosił się do pytań o prognozowany wynik. Patrzył wtedy na ekran telewizora, gdzie Polsat informował o zwycięstwie Adamowicza w Gdańsku. – Nasze miasto nie jest tak spolaryzowane. Jeśli wygram to na styku – mówił M. Lenk.
Otoczenie prezydenta go pocieszało: przegraliśmy bitwę, wygramy wojnę – mówiła wiceprezydent Irena Żylak. Pewny wygranej był Marek Labus.
Gdy wieści z komisji zaczęły docierać do ekipy skupionej przy Lenku, nastroje stały się minorowe. – W jakim mieście ja żyję? – rzucano raz po raz, komentując kolejne przegrane prezydenta w obwodach.
– Będziecie teraz totalną opozycją – ogłosił radnym Wojciech Krzyżek. Michał Kuliga wojowniczo zapowiedział, że wcieli się w następcę Leszka Szczasnego, który co sesję rugał M. Lenka. Stanisław Borowik zaplanował pracę w komisji rewizyjnej i walkę o dotację na memoriał, o którą przy rządach Polowy – Fita zaczął się obawiać. Henryk Mainusz podkreślił, że opozycji przynależne są dwie komisje do przewodniczenia, bo tak nakazuje nowe prawo samorządowe. Grono radnych nieśmiało mówiło, że byłaby szansa stworzenia koalicji większościowej, gdyby udało się kogoś „kupić”, ale Mirosław Lenk przyznał szczerze, że takie operacje mają sens tylko gdy prezydent ma skutecznie działać z radą.
Gdy przewaga Dariusza Polowego stała się nie do odrobienia, przy niewiadomych tylko z paru obwodów prezydent pożegnał się ze swymi gośćmi. Powiedział nam na koniec, że gratuluje swojemu przeciwnikowi i życzy mu realizacji ambitnych postulatów. – Robię to już jako raciborzanin – podkreślił. Zaakceptował werdykt jaki przedstawili mu w głosowaniu mieszkańcy. – Byłem przez 12 lat prezydentem Raciborza. Miasto postawiło wyraźnie na zmianę. W kampanii zrobiliśmy wszystko co można było zrobić – podsumował.
(ma.w)