Martyna Rejner mistrzyni rękodzieła
Ukończyła PWSZ w Raciborzu na kierunku „Edukacja Artystyczna w Zakresie Sztuk Plastycznych” o specjalności grafika użytkowa oraz Uniwersytet Śląski w Katowicach o specjalności malarstwo. Od 12 lat związana jest z MDK w Raciborzu, w którym od lat prowadzi zajęcia z malarstwa i rysunku dla młodzieży oraz rękodzieła artystycznego dla dzieci. Od 7 lat pracuje jako nauczyciel ZSO nr 1 w Raciborzu, ucząc w Liceum Plastycznym lekcji rysunku i malarstwa. W tym jakże napiętym grafiku znalazła jednak czas, by móc porozmawiać… o sztuce oczywiście!
– Jak rozpoczęła się twoja przygoda ze sztuką?
– W pierwszej klasie szkoły podstawowej. Uczęszczałam wtedy na zajęcia plastyczne do MDK w Raciborzu. Tam poznawałam różne techniki plastyczne, tam mogłam rysować na sztaludze i poczuć się jak prawdziwy artysta. Tam tez wróciłam po latach, stojąc po drugiej stronie „sztalugi” jako nauczyciel.
– Czym jest dla ciebie malarstwo?
– Miłością, którą zaszczepił we mnie prof. Kazimierz Cieślik – wykładowca na ASP w Katowicach oraz PWSZ w Raciborzu. To on pokazał mi, że nie trzeba się bać koloru. Malarstwo to taka magiczna dziedzina, w której autor ma szansę na pokazanie swojego ja za pomocą odpowiedniej plamy, starannie dobranej barwy, linii, nie narzucając jednej interpretacji, a mnożąc je wraz z każdą kolejną parą oczu.
– Jaka tematyka dominuje w twoich pracach?
– Skupiam się głównie na kobietach, choć należy dodać – nietypowych ze względu na ich odrealnione rysy twarzy, które nawiązują do twórczości Amadeo Modiglianiego. Smukłe szyje, dłonie o długich palcach, liczne abstrakcje, formy plakatowe oraz krajobrazy.
– Zdarza ci się malować coś innego?
– Oczywiście, że tak. Spod mojej ręki wyszły prace z robotami, F1, liczne karykatury, portrety, rysunki satyryczne, ilustracje do bajek.
– Twoja pasja nie ogranicza się stricte do „czynnego” rysunku. Pomagasz zaistnieć w kulturalnym świecie innym ludziom. Opowiedz coś o tym.
– Od wielu lat współpracuję ze środowiskiem lokalnym, współtworząc liczne imprezy kulturalne oraz scenografie do spektakli, imprez powiatowych. Oprócz tego organizuję warsztaty dla dzieci i młodzieży z terenów powiatu. Byłam autorką licznych wystaw młodzieży z Liceum Plastycznego oraz Koła Malarstwa i Rysunku MDK. Wystawy te można było zobaczyć w „Galerii Obok”, na Zamku Piastowskim w Raciborzu, w Towarzystwie Miłośników Ziemi Raciborskiej w galerii handlowej „Auchan”, w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Raciborzu.
– Czy prace twoich podopiecznych wychodziły poza obszar naszego powiatu?
– Tak, ich dzieła często pojawiają się na wystawach ogólnopolskich oraz międzynarodowych w ramach rozstrzygniętych konkursów artystycznych takich miast jak: Kraków Wrocław, Katowice, Tychy, Rybnik czy Ostrawa.
– Malarstwo i rysunek to jedyna forma sztuki, jaką uprawiasz?
– W wolnych chwilach zgłębiam tajniki nowo powstałych gałęzi rękodzieła artystycznego, zacząwszy od sutaszu (rodzaj haftu ręcznego), decoupage’u (technika zdobnicza, polegająca na przyklejaniu danego wzoru do odpowiednio spreparowanej powierzchni), ikon, rzeźb metodą Powertex (technika utwardzania), witrażu metodą Tiffaniego, wyplatania z wikliny, pouringu („malowanie przez wylewanie”), ozdób wykonanych z żywicy, zdobienia świec, mydła itp. Te wszystkie techniki testuję w domu, po czym wprowadzam na zajęcia plastyczne w celu ich uatrakcyjnienia. W dzisiejszych czasach, w dobie cyfryzacji i gier komputerowych, nie jest łatwo zaszczepić w młodych ludziach poczucia piękna, estetyki wykonania, wyrażania się poprzez sztukę, cierpliwości. Nauczyciel musi się więc imać różnych sposobów. Mam nadzieję, że taki znalazłam.
– Zdarza ci się zapominać o rzeczywistości?
– Tak, szczególnie wtedy, gdy zajmuję się renowacją starych przedmiotów oraz mebli. Wtedy właśnie zapominam, że jest coś takiego jak zegarek! Przez moje ręce przeszło wiele kredensów z babcinych kuchni, które służyły za kurnik w przydomowych stodołach, starych szafek, krzeseł, stołów, metaloplastyki. Znajomi śmieją się, że u mnie w domu meble nie mają swojego stałego miejsca, bowiem jedne przychodzą, a drugie odchodzą i zmieniają właścicieli. Stare meble i przedmioty mają dusze i można w nie tchnąć nowe życie. Bazary i targi staroci to najlepsze „galerie handlowe” pod słońcem!
– Można powiedzieć, że pod względem różnorodności wykonywanych przez Ciebie prac, jesteś artystką od A do Z. Nie ma chyba rękodzieła, którego nie potrafiłabyś zrobić!
– To jeszcze nie wszystko. Od 5 lat zgłębiam tajniki ceramiki artystycznej – dziedzina nie jest łatwa, w dodatku chimeryczna i nieprzewidywalna. Małymi krokami uczyłam się sama, jednak z czasem pod okiem fachowca – pani Katarzyny Golec. Największą frajdę sprawia otworzenie pieca ceramicznego i zobaczenie, co się stało z naszą pracą. W ten sposób powstaje biżuteria, patery, misy oraz rzeźby, które zdobią z czasem mój dom i są miłym upominkiem dla rodziny czy przyjaciół. Myślę, że jestem na początku tej drogi, co nie zmienia faktu, że czerpię z niej wiele radości!
– Masz jakieś rady dla początkujących artystów?
– Moim mottem życiowym jest: „dla chcącego nic trudnego”. Te słowa staram się wpajać młodym ludziom, którzy odnajdują się w sztuce, tłumacząc im, że jeden będzie dobry w rysunku, inny w malarstwie, jeszcze inny w grafice komputerowej. Sztuka jest na tyle różnorodna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Aleksandra Piwowarczyk