M. Woś: dłoń do współpracy została brutalnie odrzucona
Wybrany do zarządu województwa Michał Woś, jeden z liderów raciborskiej prawicy, krytykuje postawę radnych powiatowych, przypominając im jak ciężka kadencja zaczyna się w powiecie raciborskim. – Razem i PO wiedzą jak gigantyczne brzemię na siebie wzięli – uważa doradca ministra sprawiedliwości. Po pierwszych sesjach w starostwie i urzędzie miasta M. Woś, który gościł na obydwu, udzielił nam krótkiego wywiadu.
– Przyszedł pan na pierwszą sesję rady powiatu. Obserwował jak powstała koalicja Razem dla Ziemi Raciborskiej – Platforma Obywatelska. Wcześniej toczyły się rozmowy o współdziałaniu z lokalnym środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, ale podział funkcji w radzie powiatu rozwiał nadzieje prawicy na współpracę. Jak pan to skomentuje?
– Pozostaje mi ubolewać nad tym, że radni powiatowi z Razem i PO nie zechcieli przyjąć ręki wyciągniętej przez środowisko prawicy do współpracy. Wszyscy – jako lokalni politycy – jesteśmy współodpowiedzialni za całą wspólnotę samorządową czyli Racibórz oraz powiat raciborski. Osoby reprezentujące Razem i PO doskonale wiedzą jak ciężka będzie to kadencja, jak gigantyczne brzemię na siebie wzięli. Wcześniej byliśmy gotowi, jako grupa współpracująca na linii województwo – miasto – powiat, współuczestniczyć w tej odpowiedzialności. Tzw. stołki nie są tu ważne, choć często najprościej sprowadzić wszystko do walki o te stołki.
– Na czym w takim razie zależało środowisku PiS w rozmowach z politykami w starostwie, jeśli nie o te „stołki”?
– Chcieli wejść realnie do współrządzenia, z kompetentnymi ludźmi, dla wsparcia rozwoju powiatu, dla dobra wszystkich. Bo od tego jak będzie on zarządzany zależy dobro wszystkich mieszkańców powiatu, szeroko pojęte dobro wspólne.
– Zarówno w prezydium powiatu jak i w zarządzie nie znalazł się nikt ze strony opozycji, choć wcześniejsze przecieki do mediów mogły wskazywać, że taki reprezentant zasiądzie przynajmniej wśród wiceprzewodniczących rady.
– Stało się inaczej. Został dokonany podział stanowisk. Pytanie brzmi: czy dokonał się on zgodnie z kompetencjami? Ja tego nie wiem i nie oceniam, gdyż nie znam dokładnych życiorysów osób, które tworzą nowy zarząd. Tymczasem wyzwania przed rządzącymi są gigantyczne. Sytuacja szpitala określana jest przez byłego starostę Ryszarda Winiarskiego jako katastrofa. Mamy do czynienia z tragiczną sytuacją, wręcz zapaścią w spółce powiatu – PKS Racibórz. Jej prezes (Damian Knura – przyp. red.), co widać w protokołach z posiedzeń zarządu, mówi o tym otwarcie i dobrze, że te słowa ujrzały światło dzienne. W szkołach powiatowych też mamy do czynienia ze złą sytuacją, bo trzeba będzie w nich obsłużyć naraz dwa roczniki w nowym roku szkolnym. A wszystko to w połączeniu z sytuacją, gdzie powiat właściwie nie dysponuje pulą własnych pieniędzy. Często musi korzystać z „uprzejmości” miasta, a także samorządu województwa. Sięga również po finanse rządowe. W tych okolicznościach powinno nowemu zarządowi zależeć na szerokiej współpracy.
– Na takiej współpracy zależało np. Adrianowi Plurze, byłemu już szefowi klubu Razem dla Ziemi Raciborskiej i Dawidowi Wacławczykowi z PiS. Mówili o tym otwarcie, oni są chyba najbardziej rozczarowani obrotem spraw.
– Dłoń do współpracy została dosyć brutalnie odrzucona. Stąd moja ocena sytuacji w starostwie: pozostaje wyrazić ubolewanie i tylko życzyć sukcesów na tym niesamowicie trudnym polu, na którym nowy zarząd będzie pracował. Będziemy teraz czekali na efekty ich dokonań.
– Będzie pan teraz pracował bliżej domu, bo w stolicy Śląska. Czy już wiadomo jaki zakres czynności przypadnie panu w zarządzie województwa?
– Trwają rozmowy (wywiad był przeprowadzony 21 listopada – red.) i ustalenia kto za co będzie odpowiadał. Warto podkreślić, że zawsze jest tak, że to cały zarząd odpowiada za wszystkie kompetencje czyli np. drogi biegnące przez Racibórz, marszałkowskie szkoły czy inwestycje ze środków unijnych.
– Po wyborach nie mógł być pan pewien, że znajdzie się wśród rządzących województwem. Wiele wskazywało na to, że Śląsk przejmie koalicja PO – PSL – SLD. Tuż przed sesją w Katowicach, na stronę PiS przeszedł Wojciech Kałuża z Żor, wybrany z list Koalicji Obywatelskiej.
– Transfery w polityce to nie jest rzecz nowa. Przechodzili do PO ministrowie Arłukowicz czy Kluzik-Rostkowska, a w poprzedniej kadencji sejmiku też były takie przejścia. Zapewniam, że nie ma w tym żadnego kupczenia stołkami, jak to próbują sprzedać niektóre media. Ten transfer jest realnie oparty na programie dla Śląska i wzięciu odpowiedzialności za przyszłość województwa. Tę odpowiedzialność bierze większość realnie wybrana przez społeczeństwo regionu, bo formacja Zjednoczonej Prawicy otrzymała najwięcej głosów, ale do rządzenia zabrakło jej jednego mandatu. On się znalazł.
– Skupi się pan na tym, co sobie założył przed wyborami? Mówił pan o potrzebie wykorzystania potencjału Subregionu Zachodniego, z którego pan startował.
– Priorytetowo będzie traktowana realizacja Programu dla Śląska, który opiewa na 55 mld zł. Jest największym programem wsparcia rządowego dla jakiegokolwiek regionu kraju w jego historii. Do realizacji programu potrzeba sensownych partnerów aby wszystko sensownie poukładać i jak najlepiej z niego skorzystać.
– Radny obecnej koalicji Michał Kuliga (Razem dla Raciborza, najlepszy wynik głosowania w mieście) narzekał po sesji miejskiej na nieskuteczne próby wejścia jego kolegów do kontrolnych komisji w radzie (rewizyjna oraz skarg). Reprezentacja opozycji w tych gremiach jest symboliczna, po jednym radnym. Liczono na więcej.
– Jestem zwolennikiem tego, aby komisja rewizyjna była w rękach odpowiedzialnej opozycji, ale takie ruchy można akceptować jedynie w sytuacji gdy opozycja taką właśnie jest. Tymczasem jeszcze w trakcie wieczoru ogłoszenia wyników wyborczych, co wiadomo nam nie tylko z relacji medialnych, ta opozycja określiła się jako opozycja totalna (mówiono wtedy o zakusach na objęcie komisji kontrolnych – przyp. red.). Nie dziwię się zatem radnym miejskim. Postanowili w tym pierwszym okresie rządzenia, w tej „studniówce” nowego prezydenta miasta, zapewnić mu maksymalny komfort pracy, dać mu się wykazać, aby mógł realizować swój program. To będzie dla niego trudny czas, bo zawsze dla nowego prezydenta przejęcie władzy po poprzedniku jest skomplikowanym procesem, wymagającym uwagi.
– W wieczór wyborczy ekipie Mirosława Lenka, przegranego w wyborach, towarzyszyły negatywne nastroje, być może niektóre słowa kierowali na wyrost?
– Mówienie o sobie, że ktoś zamierza być „totalną opozycją” świadczy o obniżeniu poziomu sporu politycznego. Ubolewam nad tym. Staraliśmy się w naszym mieście ten spór ograniczać, bo raciborzanie są zniechęceni bijatykami politycznymi znanymi z Warszawy. My tu potrzebujemy solidnej współpracy. Tymczasem Platforma tak zamąciła, pokazując w powiecie, że ważniejszy od współpracy jest spór polityczny i przenoszenie owej bijatyki na lokalny grunt. Kiedy mogliśmy współpracować to pojawiły się frazy o totalnej opozycji. Oczekujemy od opozycji odpowiedzialności i zachowań merytorycznych, radni miejscy liczą na sensowną krytykę, dostarczającą pomysłów dla władzy, uczciwego recenzenta na poziomie.
Rozmawiał Mariusz Weidner