List do redakcji: Do wywiadu z panem Michałem Wosiem uwag kilka
Przeglądając ostatnie „Nowiny” w pierwszej kolejności, z powodów niejako oczywistych, zwróciłem uwagę na wywiad z Michałem Wosiem, prominentnym politykiem PiS, radnym Sejmiku Śląskiego i od niedawna członkiem zarządu województwa. Wywiad zacząłem czytać z zaciekawieniem, kończyłem zaś pełen obaw. I z racji tych obaw pozwoliłem sobie skreślić kilka uwag i słów komentarza do wypowiedzi pana Wosia.
W pierwszej kolejności uderzyła mnie wypowiedź Michała Wosia o tym, że radni koalicji rządzącej w Powiecie Raciborskim „nie chcieli przyjąć ręki wciągniętej przez środowisko prawicy do współpracy”. Stwierdzenie to zaskoczy pewno każdego mieszkańca naszego powiatu który choćby z grubsza śledzi na bieżąco wydarzenia i zna przebieg ostatniej sesji Rady Powiatu Raciborskiego, na której szereg decyzji zapadało wspólnie – głosami tak koalicji rządzącej jak i opozycji. Co koalicji nie oznacza (bo jej nie ma) ale o braku współpracy na pewno nie świadczy. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję iż wypowiedź pana Wosia to efekt tego iż wywiad z nim przeprowadzony został 21 listopada, a więc przed ostatnią sesją, tym niemniej bogate doświadczenie polityczne jakie pan Woś posiada powinno mu podpowiedzieć by nie formułować tak jednoznacznych ocen w sytuacji gdy nie wszystko zostało jeszcze zamknięte. Wypowiedzi takie mogą zostać bowiem opacznie zrozumiane. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć iż ani przed pierwszą ani kolejną sesją nie zauważyłem wśród radnych rządzącej koalicji braku chęci do współpracy z opozycją. Co innego z wiarą w taką współpracę, tu już mogło być różnie, ale na gotowość współpracy wpływu to nie miało.
Bez komentarza pozostawię fragment dotyczący tego, że „transfery w polityce to nie jest rzecz nowa”. Bo nie o to chodzi czy jest to rzecz nowa ale czy jest to rzecz nad którą powinniśmy przechodzić do porządku dziennego i ją akceptować. Szczególnie, gdy może nosić znamiona ewidentnej korupcji politycznej. Porównanie zaś ostatniego „transferu” który dał PiS–owi władzę w Sejmiku Śląskim do zmian barw partyjnych pani Kluzik–Rostkowskiej czy pana Arłukowicza jest o tyle nietrafione, że te osoby zmieniły przynależność partyjną przed kolejnymi wyborami, poddając się w nowych barwach weryfikacji wyborczej, a nie bezpośrednio po wyborach. A to stanowi kolosalną różnicę. Jak już jednak wspomniałem tego
wątku nie chciałbym zbytnio komentować, tym bardziej, że trudno do tego co się stało mieć pretensje do pana Wosia – pretensje należałoby mieć tu do kogoś zupełnie innego.
Natomiast poruszyło mnie, i to bardzo, wyjaśnienie pana Wosia dotyczące uwagi pana redaktora Weidnera odnośnie sytuacji w radzie miasta, gdzie opozycja nie otrzymała drugiego miejsca w komisjach kontrolnych w radzie (przy proporcjach rządzący–opozycja porównywalnych z tymi w powiecie, gdzie opozycja w komisjach kontrolnych ma po dwóch przedstawicieli, w tym szefa komisji rewizyjnej). Stwierdzenie pana Wosia iż poszerzenie składu przedstawicieli opozycji w takowych komisjach może mieć miejsce tylko wtedy gdy ta ostatnia jest „odpowiedzialna”, uznałbym za kuriozalną i co najmniej nie na miejscu. Cokolwiek by bowiem nie mówić czy to o rządzących czy o opozycji, to przedstawiciele i jednych i drugich zostali wybrani głosami wyborców. I są tacy jacy są. Dezawuowanie czy to jednych czy drugich zanim jeszcze kadencja się zaczęła jest po prostu, w moim przekonaniu, nietaktem i może to być odebrane jako brak szacunku dla wyborców – na co chciałbym zwrócić uwagę. Co więcej, pan Woś, jako prawnik z wykształcenia, winien znać zasadę, że nie można być sędzią we własnej sprawie. Będąc więc związanym w oczywisty sposób z ekipą rządzącą obecnie w Raciborzu powinien raczej unikać tak jednoznacznych ocen drugiej strony przy podobnych tłumaczeniach. Pomijając już bowiem, że do ocen tych nie ma żadnych podstaw (kadencja się jeszcze nie zaczęła) to w jego ustach nie będą one nigdy brzmiały przekonywująco. Przy czym jego wypowiedź wygląda tym bardziej absurdalnie, że w powiecie koalicja Razem–PO potraktowała opozycję zupełnie inaczej.
I tu wracamy do początku tematu, czyli do kwestii merytorycznej współpracy rządzących i opozycji w powiecie (czy także w mieście?), która pomimo wszystko, mam nadzieję, jest możliwa.
Piotr Olender