Fakty i mity o wizycie prezydenta Dudy
Złośliwy komentarz tygodnia.
Niedawno zaczął się czas adwentowego wyciszenia i refleksji, pogoda za oknem wciąż pod psem, sklepy w niedzielę zamknięte, jednym słowem wybitnie sprzyjająca atmosfera, by w cieple domowego ogniska anonimowo pohejtować z okazji wizyty prezydenta Andrzeja Dudy. Oczywiście w jedną i w drugą stronę. Poniżej trochę o tym, jak to w pogardzie dla faktów tworzą się mity, albo – nowocześnie –„fejki”.
Wizyta bez sensu
Wizyta prezydenta państwa w jakiejkolwiek miejscowości nigdy nie jest bez sensu, nawet gdyby jedyną wymierną (ale za to gwarantowaną) korzyścią była krótka wzmianka w ogólnopolskich mediach, że jest na końcu Polski taka mieścina jak Racibórz. Może znalazłyby się i inne, bardziej symboliczne zalety, choć w tym zakresie nie ma co mieć przekreowanych oczekiwań. Tych co je mają, odsyłam do naszej konstytucji, gdzie wyraźnie jest napisane, co może, a właściwie czego nie może prezydent naszego kraju, zwłaszcza nie mający specjalnego poważania w rządzącej partii. Dmuchanie balona (także przez media) i oczekiwanie, że Duda nam załatwi pieniądze, drogi czy porty – to jest dopiero bez sensu.
Słaba frekwencja
Fakt, liczba uczestników, jeśli odliczyć tych, co byli służbowo, ledwo (o ile w ogóle) przewyższyła frekwencję na płatnym koncercie 84-letniej Ireny Santor w tym samym dniu w RCK-u, gdzie odmeldowało się ponad 400 osób. Ale czy to dziwne? Gdyby w wyborach prezydenckich w 2015 r. decydował powiat raciborski, to Bronisław Komorowski wygrałby w cuglach. Spośród wszystkich gmin powiatu Andrzej Duda wygrał tylko w Kornowacu. Poza tym, takie imprezy rzadko przyciągają tłumy (poza żelaznym elektoratem), bo ludzie generalnie mają polityków w nosie lub też wolą ich sobie pooglądać wygodnie w telewizji lub internecie, a nie w ścisku i na stojąco. Znamienne jest, że w mieście, które 3 lata temu powiedziało kandydatowi Dudzie zdecydowane „nie”, protestujących przeciwko niemu przed wejściem było w porywach ze trzech.
Zła lokalizacja
Osobiście uważam, że lepsza byłaby, większa od Areny Rafako, hala sportowa w ZSOMS-ie, choć też jest nieco na uboczu. Pojawiający się w niektórych komentarzach pomysł z RCK-iem (że niby łatwiej dostępny bo w centrum miasta) był kompletnie nierealny ze względu na zaplanowany dużo wcześniej koncert. No i nie dałoby się wtedy zrobić tych wszystkich „selfi” z prezydentem, żeby później wrzucić na „fejsika”…
Bojkot wójtów
Mówi się, że samorządowcy Raciborszczyzny (poza koalicją rządzącą w mieście) gremialnie zbojkotowali wizytę. Chyba trochę na wyrost hipoteza. Z tego co wiem, jeden wójt był chory, inny miał zaplanowany ważny wyjazd, a jeszcze inny uroczystość rodzinną. Niektórzy narzekali, że zaproszenie od prezydenta Polowego dostali dopiero w ostatniej chwili. Ostatecznie był starosta raciborski Grzegorz Swoboda i burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha, czyli trochę słabo jak na bojkot.
Nieobecność parlamentarzystów
Rzeczywiście, z parlamentarzystów naszego regionu reprezentujących PiS (posłanka Lenartowicz z PO raczej nie paliła się do spotkania ze względów oczywistych) był tylko poseł Czesław Sobierajski. Nie wiem czy pojawił się samowolnie, czy też jako dyżurny oddelegowany przez partię. Jeśli samowolnie, to wielki szacun za odwagę, bo reszta widać bardziej się bała Jarosława Kaczyńskiego i pojechała na ogólnopolską naradę partyjną do Jachranki pod Warszawą.
Wizyta historyczna, czy nie?
Abstrahując od tego, czy coś ważnego z wizyty prezydenta Dudy wynika, czy nie, to był pierwszy raz, kiedy urzędujący Prezydent RP spotkał się z mieszkańcami Raciborza. Trudno z tym porównywać przylot Aleksandra Kwaśniewskiego śmigłowcem do Rafako czy wizytację Zbiornika Racibórz przez Bronisława Komorowskiego, który chwilę pogadał z prasą i z samorządowcami, pogłaskał figurkę Wenus i odleciał. Więcej czasu dla Raciborzan znalazł, kiedy był już bezrobotny, czyli w 2017 roku. No i, dla porządku, można jeszcze wspomnieć krótką wizytę generała Jaruzelskiego z 1988 roku (jako Przewodniczącego Rady Państwa), który złożył kwiaty pod pomnikami, spotkał się z aktywem ówczesnego ZEW-u i rodziną znanej wówczas lekarki i działaczki partyjnej Gizeli Pawłowskiej. Oczywiście nic konkretnego nam nie załatwił, ale może to i dobrze…
bozydar.nosacz@outlook.com