Nie zawrócisz czasu
Zegar tyka – czas ucieka. Wieczność czeka na człowieka!
Pewien reżyser teatralny miał oryginalny pomysł: zamiast wziąć gotowy scenariusz postawił na twórczą improwizację aktorów. Znał ich zdolności i ufał, że zagrają spontanicznie zadaną rolę. Podpowiedział więc parze aktorów tylko temat:
– Jesteście młodym małżeństwem, świeżo po ślubie – zaczynajcie!
Aktorzy wczuli się więc w rolę młodych małżonków i spontanicznie rozwinęli akcję. Dialogi, najpierw spokojne, przerodziły się jednak w kłótnię, słowa były coraz mocniejsze, miłość przerodziła się w nienawiść, aż żona rzuciła się na męża z nożem.
– Stop! – przerwał reżyser akcję – to nie tak miało być! To nie tragedia ani horror; zacznijcie jeszcze raz od początku!
Tym razem młodzi małżonkowie byli ostrożniejsi, uważali na każde słowo, byli dla siebie słodko mili.
– Stop! – krzyknął znów po dłuższym czasie reżyser – to jest za nudne, nie ma akcji, brak dramaturgii. Więcej życia! Jeszcze raz od początku: jesteście młodym małżeństwem...
Tak może być na scenie w teatrze, życie niestety jest nieodwracalne, czasu cofnąć się nie da, bieg czasu jest jednokierunkowy: przyszłość przelewa się przez próg teraźniejszości w przeszłość.
Chociaż…
Nawróćcie się!
W Piśmie św. wielokrotnie czytamy: „Nawracajcie się; zaniechajcie zła, a czyńcie to co dobre”. Marnotrawny syn, który połowę majątku przehulał, mógł wrócić do domu Ojca i został przyjęty z honorami syna.
Bóg daje niejednemu nową szansę…
Pan Z. wyznał publicznie: – Byłem na samym dnie, piłem wszystko, co miało smak alkoholu: denaturat czy wodę kolońską. Żona odeszła ode mnie, spałem na dworcu i pod mostami; żebrałem i kradłem. Aż przyszło otrzeźwienie – odbiłem od dna. Ożeniłem się jeszcze raz – z tą samą kobietą – wróciłem do domu, do żony i córki.
Pan Piotr mówi, że pociąg do alkoholu chyba miał w genach: życie szło w dół, ważył się los jego małżeństwa. – Stanowcze oświadczenie mej żony: – albo ja albo alkohol – otrzeźwiło mnie. Kochałem ją nade wszystko, kochałem nasze dzieci, nie mogłem odejść od nich. Nawrót był radykalny, abstynencja totalna, dużo w tym było modlitwy.
Pan Jan był dobrym fachowcem, tzw. złota rączka. A że był także dobrym i religijnym człowiekiem, często zamiast zapłaty, była halba na stole i wspólnie wypita. W przyspieszonym tempie szedł w dół. Najstarszy jego syn był w seminarium i przygotowywał się do kapłaństwa. Gdy zbliżały się święcenia, przyszły kapłan oświadczył: – Tato, nie chcę cię mieć na prymicjach, jeżeli nie przestaniesz pić!
Gorzkie słowa, ale były lekarstwem na nałóg; nastąpił radykalny zwrot.
Czasu się nie da zawrócić
Dobrze, że mamy możliwość nawrotu ze złej drogi, że jest sakrament, który prostuje drogę życia. Nawrócić się to jakby stanąć jeszcze raz u początku drogi i wystartować powtórnie. Przyznajemy się, że szliśmy w złym kierunku, i że teraz trzeba zawrócić i iść w przeciwnym kierunku. I choć będzie teraz pod górkę i nieraz ciężko, ale już nie chcemy zmarnować reszty życia i … naszej wieczności.
Jednak czasu straconego nie odzyskamy, etap życia został zmarnowany, mogliśmy już być dalej i wyżej...
Św. Augustyn po swoim nawróceniu pisze z żalem w swych Wyznaniach:
„Późno Cię umiłowałem,
Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem”.
Uczeń, który nie przeszedł do następnej klasy, jest jakby o rok później urodzony; więzień, wychodząc na wolność, może złapać drugi oddech i rozpocząć prawe życie, ale kilka lat ma nieodwołalnie straconych.
Nie mamy czasu
Możemy być dobrze ukierunkowani, ale idziemy do przodu zbyt powoli, czołgamy się leniwie, nie rozwijamy się, nie jesteśmy ani mądrzejsi ani lepsi. Marnujemy czas, a życie bezowocnie ucieka. Jak w powyższym teatrze, który stał się nudny, nie ma akcji. A wiemy, że czas naszego życia jest ograniczony, musimy go dobrze wykorzystać, trzeba nam wzrastać.
Pan Jezus w przypowieści o talentach chwali i nagradza tego, który otrzymał pięć talentów i rzetelną pracą dorobił drugie pięć. Inny miał mniejsze możliwości: miał do dyspozycji tylko trzy talenty, ale dorobił drugie trzy. I był ten trzeci, który otrzymał jeden talent i zakopał go; niczego się nie dorobił: bał się ryzyka i był zbyt leniwy. Może przesiedział cały czas przed telewizorem, może przeleżał życie rozciągnięty na tapczanie, czy na piasku plaży?
Co więc mam robić?
Najpierw solidnie przygotować się do życia: uczyć się, dorabiać się, dbać o zdrowie, by móc długo być aktywnym. Św. Jan Paweł II zachęcał, by starać się nie tyle, by dużo „mieć”, ale więcej „być”, a więc w pełni żyć, rozwijać się w głąb i wszerz, być szczęśliwym oraz uszczęśliwić innych; dobra gromadzić i dzielić. Nigdy nie tracić z oczu celu ostatecznego!
Pewien profesor chcąc swym uczniom wyjaśnić czym jest dobre wykorzystanie czasu, wziął pusty słoiczek z napisem „czas” i wsypał weń kilka okrągłych kamyczków.
– Jest pełny? – zapytał.
– Tak – brzmiała odpowiedź.
Ale profesor dosypał sporo piasku, który się zmieścił między kamyczkami.
– Jest teraz pełny?
– Tak – powtórzyli uczniowie. Ale profesor dolał wodę, która też jeszcze wsiąkła.
– Teraz jest każda luka wypełniona – oświadczył profesor i pytał – Jaki z tego wniosek?
– Trzeba wykorzystać każdą lukę czasu – wnioskowali uczniowie.
Profesor na to: – Tak jest, ale przykład uczy także, że trzeba zacząć od większych kamieni, a więc od spraw najważniejszych, gdy nasypiemy wpierw piasek, już większe kamienie się nie zmieszczą. W życiu są także pewne ważne sprawy, które trzeba uwzględnić na pierwszym miejscu, których nie może braknąć przy rozplanowaniu czasu; później
dodać zajęcia mniejszej wagi. Najpierw są obowiązki, które wziąłem na siebie, i których zaniedbać nie mogę, potem to, co służy naszemu rozwojowi duchowemu. Musi być czas na łączność z Bogiem – Panem wieczności. Potem można dosypać nieco przyjemności i zalać słodkim nicnierobieniem.
Rachunek sumienia
Czy więc jesteśmy lepsi niż rok temu?
Czy jesteśmy bliżej Pana Boga?
Czy żyliśmy jak egoiści tylko dla siebie, bez miłości?
Oraz: czy nie daliśmy się skomputeryzować, czyli czy wirtualna rzeczywistość nie przesłania nam prawdziwego życia, a znajomych mamy tylko na Facebooku, a nie wśród bliskich nam ludzi?
Nie mam czasu!
Ukląkłem do modlitwy, ale nie na długo
Mam tyle pilnych spraw do załatwienia
muszę się spieszyć, trzeba iść do pracy
W domu rachunki do zapłacenia
Więc odmówiłem prędko króciutką modlitwę
I szybko się z kolan poderwałem
Spełniłem przecież chrześcijański obowiązek
I uspokoiłem sumienie, tak sobie myślałem
Przez cały dzień nie miałem czasu na nic
Nie stać mnie było na słowo pociechy, ni pochwalę
Nie modne są rozmowy o Chrystusie
Bojąc się kpin kolegów po prostu milczałem
Za dużo zrobienia, nie mam czasu, nie mam
Było to moje stałe narzekanie
Nie było też czasu dla głodnych i potrzebujących
Lecz znalazł się czas! A był to czas skonania!
A kiedy stanąłem przed obliczem Pana
Drżąc cały, nieśmiało podszedłem pod niebiańskie wrota
Ujrzałem Boga, a w jego ręku otwartą księgę
A była to księga Żywota
Bóg spojrzał do Księgi i wyrzekł te słowa:
Nie widzę Twego Imienia choć szukam go w niebie…
O, teraz sobie przypominam! Miałem je tu wpisać,
Lecz zabrakło mi czasu dla Ciebie!