Paweł Ptak: Chcemy nowego otwarcia, zbudowania Ekonomika 2.0
O planach poprawy renomy „Ekonomika”, matematycznych trudnościach, dobrym przygotowaniu młodych ludzi do dorosłego życia oraz potrzebie kształcenia zawodowców rozmawiamy z Pawłem Ptakiem, dyrektorem Zespołu Szkół Ekonomicznych w Raciborzu.
– Jest Pan pierwszym dyrektorem „Ekonomika” po odzyskaniu przez szkołę samodzielności. Co było nie tak, gdy byliście częścią Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1? Czy teraz jest lepiej?
– W dużych organizacjach trudno się pracuje. Byliśmy w trzech budynkach, co powodowało, że utrudniony był chociażby przepływ informacji. Czy jest lepiej? Trudno mi to ocenić, bo moja praca całkowicie zmieniła charakter. Docierają do mnie jednak sygnały, że atmosfera pracy uległa polepszeniu.
– Wcześniej atmosfera była kiepska?
– Można powiedzieć, że atmosfera „między budynkami” była dosyć napięta (mowa o budynkach „Budowlanki”, „Ekonomika” i „Gastronomika”, a więc szkół, które w latach 2015–2018 wchodziły w skład wspomnianego już CKZiU nr 1 – red).
– Dzisiaj znowu jesteście na „swoim” i możecie kontynuować tradycję najstarszej szkoły w Raciborzu. Zazwyczaj jest tak, że szkoły z najbogatszą historią cieszą się jednocześnie największą renomą. Odnoszę wrażenie, że w przypadku „Ekonomika” tak nie jest. Abstrahując od pozycji ogólniaków, to wśród techników najpopularniejszy jest dziś „Mechanik”...
– Na przestrzeni lat renoma naszej szkoły na pewno się pogorszyła. Mówię „naszej”, bo jestem absolwentem „Ekonomika”, później pracowałem tu jako nauczyciel, a teraz jestem dyrektorem. Będziemy robić wszystko, żeby wzmocnić naszą pozycję. Chcemy nowego otwarcia, zbudowania Ekonomika 2.0. Pierwsze kroki już wykonaliśmy, bo stajemy się zespołem, a nie tylko grupą nauczycieli. Przed nami dużo pracy, ale mam bardzo dobrą kadrę: wierzę w swoich nauczycieli i młodzież, w której jest olbrzymi potencjał. To ludzie decydują o tym jak silna jest organizacja, dlatego jestem spokojny o przyszłość szkoły. Już niejednokrotnie pokazaliśmy, że potrafimy się zmobilizować. Choć spadliśmy w najnowszym rankingu „Perspektyw”, to utrzymaliśmy srebrną tarczę*. Głęboko wierzę, że w następnych latach będziemy się piąć w górę tego zestawienia.
– Gdzie upatruje Pan przyczyn spadku renomy „Ekonomika”?
– Wydaje mi się, że na przestrzeni lat podupadło kształcenie zawodowe. Gdy ja kończyłem szkołę, trzeba było iść na studia, bo po szkole średniej nie można było znaleźć pracy w zawodzie. Obecnie sytuacja na rynku zmieniła się. Pracodawcy wręcz proszą się o absolwentów posiadających kwalifikacje i umiejętności. Mamy więc dobry czas, w którym już po skończeniu szkoły można z powodzeniem szukać pracy. To bardzo dobrze. Myślę jednak, że dzięki temu negatywne trendy z minionych lat ulegną zatarciu i sytuacja takich szkół jak „Ekonomik” poprawi się.
– Wspominał Pan o „nowym otwarciu”. Na czym ono ma polegać?
– Chcemy poprawić zdawalność egzaminu maturalnego, rozwijać kompetencje kluczowe i umocnić współpracę z pracodawcami, tak aby jeszcze lepiej przygotować młodzież do życia zawodowego. W tym celu i w tym miejscu chciałbym zachęcić pracodawców do kontaktu – jesteśmy otwarci na współpracę. Z myślą o sprostaniu wyzwaniom rynku pracy nabyliśmy już kilkanaście komputerów do pracowni komputerowej, będziemy nadal starali się o finanse na unowocześnienie pracowni, jednak to proces. Budżet szkoły niestety jest mocno ograniczony.
– Prestiż szkoły, miejsce w rankingu „Perspektyw” wynikają też z tego, jak maturzyści danej szkoły radzą sobie z egzaminem dojrzałości. Wasze wyniki z ostatnich lat nie są najlepsze. Maturę zdawało mniej niż 70% uczniów „Ekonomika”. To trochę mało jak na technikum z takimi tradycjami.
– Nas „niszczy” matematyka.
– Matematyka? Przecież ekonomia nie bez powodu kojarzy się z matematyką...
– Ekonomia na pewno, „Ekonomik” już niekoniecznie. Dzisiaj młodzieży ta szkoła tak się nie kojarzy. Wybierają ją, choć często mają problemy z tym przedmiotem. Właśnie dlatego zamierzamy wzmocnić ich kompetencje matematyczne.
– Jak chce Pan tego dokonać?
– Tego nie da się zrobić bez dodatkowych godzin matematyki. Obecnie jest ich po prostu niewiele. Chciałbym więc wejść we współpracę z uczelniami. Pierwsze kroki w tym kierunku już poczyniłem. Jeszcze w tym miesiącu odbędą się pierwsze dodatkowe zajęcia z matematyki dla uczniów, którzy nie radzą sobie z tym przedmiotem. Chciałbym też zaangażować w ten proces naszą młodzież, tak aby uczniowie, którzy są dobrzy z matematyki, pomagali swoim kolegom. Nie jest to proste ze względu na to, że wielu naszych uczniów dojeżdża do szkoły. Trudno jest więc zachęcić ich do pozostania w szkole po lekcjach, ale wierzę, że uda mi się do tego doprowadzić.
– Wróćmy do rynku pracy. Powiedział Pan, że dzisiaj absolwenci szkoły nie mają problemów ze znalezieniem pracy w zawodzie. Z drugiej strony w najnowszym „barometrze zawodów” w stosunkowo nielicznym gronie zawodów nadwyżkowych widnieje właśnie ekonomista...
– Też to widziałem, ale trzeba pamiętać, że ekonomista to zawód dający szerokie spektrum możliwości. Na rynku może nie ma ofert pracy dla „ekonomistów”, ale przecież jest zapotrzebowanie na doradców podatkowych czy księgowych. To są właśnie zawody, w których może pracować technik ekonomista. Biur rachunkowych przybywa, rynek pracy jest więc w tym przypadku dość chłonny. Dlatego uważam, że w przypadku technika ekonomisty „barometr zawodów” się po prostu nie sprawdza. Wiem, że nasi pracodawcy chętniej przyjmują do pracy w biurze uczniów po „Ekonomiku” niż osoby po studiach, bo absolwenci „Ekonomika” potrafią obsługiwać programy księgowe, a na studiach niekoniecznie się tego uczy.
– Pozostałe kierunki kształcenia macie równie praktyczne?
– Techników reklamy i techników handlowców wyposażamy głównie w tzw. miękkie umiejętności – uczymy ich „sprzedawania” siebie oraz negocjacji handlowych. Wiemy, że nie mają problemów ze znalezieniem pracy. Nie zawsze jest to praca w branży, ale znajdują swoje miejsce na lokalnym rynku pracy. Rozdźwięk jest w przypadku logistyków i spedytorów – powód jest prozaiczny, bo dotyczy oprogramowania, z którego się korzysta w tej branży, a którego my w szkole nie mamy. Zrobimy wszystko, żeby to zmienić, potrzebne nam będzie w tym celu wsparcie z zewnątrz.
– Aktualnie w powiecie raciborskim realizowany jest projekt budowy oraz wyposażania pracowni zawodowych. Czy „Ekonomik” coś na tym zyskał?
– Tak, utworzono nowoczesną pracownię dla technika organizacji reklamy. Jest ona wyposażona w mocne komputery i specjalistyczny sprzęt do kształcenia praktycznego. Dodatkowo mamy też salon fotograficzny, tak żeby uczniowie mogli zapoznać się z techniką fotografowania oraz obróbką zdjęć. Zamierzamy stworzyć takie pracownie również dla naszych pozostałych zawodów.
– Dużo mówimy o technikum, a co z kształceniem stricte zawodowym? Odnoszę wrażenie, że młodzi ludzie często próbują swoich sił w technikum, choć lepiej poradziliby sobie w szkole branżowej. Czy Pana zdaniem takie postępowanie ma sens?
– Zdecydowanie nie. Boli mnie to, że szkoły zawodowe się wyludniają. To jest wina systemu. Tego trendu nie da się odwrócić, jeśli nadal będzie się utrzymywać dużą liczbę miejsc w liceach oraz technikach. A wystarczy przejść się po mieście i zobaczyć, ile jest ogłoszeń o pracę w zawodzie sprzedawcy. Mimo to, zainteresowania tym
kierunkiem kształcenia nie ma. Nie jesteśmy w stanie otworzyć klasy sprzedawcy. Żałuję, że tak jest, bo rynek potrzebuje zawodowców!
Wywiad przeprowadził Wojtek Żołneczko
* Mowa o rankingu szkół średnich, który przygotowuje Fundacja Edukacyjna „Perspektywy”. Opiera się on na wynikach z egzaminu maturalnego, osiągnięciach olimpijczyków oraz wynikach egzaminów zawodowych (w przypadku techników). Więcej o pozycji naszych szkół w tym rankingu piszemy na stronie 33.