Czas na zawodowców: Budować się będzie zawsze
Z Grzegorzem Stuchlym, właścicielem firmy Gregorbau z Bolesławia, rozmawiamy o murarskim fachu, przewadze zawodówki nad technikum oraz kondycji branży budowlanej.
– Dla wielu młodych ludzi wybór przyszłej szkoły czy zawodu to trudne zadanie. Kiedy Grzegorz Stuchly zdecydował, że będzie murarzem?
– Koledzy zastanawiali się, do której szkoły pójść, a ja od początku wiedziałem co chcę robić. Nie było żadnego zastanawiania się, czy będę strażakiem, czy kierowcą. Mój tato był budowlańcem i ja się tym fachem od małego interesowałem. Mama ciągle powtarza, że już w piaskownicy coś budowałem. Potem, gdy tata po pracy szedł na „fuchy” (dodatkowe prace), to zabierałem się razem z nim, najpierw patrzyłem jak to się robi, a potem razem z nim te „fuchy” murarskie robiłem.
– Szkolnictwo zawodowe cieszy się dzisiaj większą popularnością niż jeszcze 10 – 15 lat temu. Jednak młodzież, która decyduje się podążyć tą ścieżką, przeważnie wybiera technikum zamiast branżówki. Pan zrobił to inaczej...
– Powiem tak... Kilka lat po skończeniu szkoły podstawowej mieliśmy spotkanie klasowe z kolegami. Wielu z nich żałowało, że poszli najpierw do technikum, a nie do zawodówki. Dlaczego? Bo w zawodówce jest dużo więcej praktyki, a technikum to głównie teoria i miesiąc praktyk w roku. Na pewno taki, który chodzi do technikum nie opanuje tego fachu tak dobrze, bo praktyka i teoria to są dwie różne rzeczy. Ja w szkole nie byłem jakiś najgorszy, mógłbym iść od razu do technikum, ale od początku chciałem iść najpierw do zawodówki na murarza. Później, jak kończyłem tę szkołę, to pomyślałem, że uzupełnię umiejętności praktyczne o wiedzę teoretyczną. I to się sprawdziło.
– Uczniowie zawodówki uzyskują status pracowników młodocianych i uczą się zawodu od prawdziwych fachowców. Jak to wyglądało w pana przypadku?
– Uczyłem się u Ewalda Urbasa z Sudołu. Było nas tam wtedy 11 uczniów. W ogóle to był bardzo popularny fach. Nas było wtedy w klasie 43 uczniów, a przed przyjęciem do szkoły organizowano konkurs świadectw. Dzisiaj murarzów idzie policzyć na jednej ręce. To dziwne, bo zawód jest perspektywiczny.
– Potem chodził pan do technikum...
– Tak, potem uczyłem się w technikum. W tym czasie nie pracowałem, ewentualnie po szkole i weekendy robiłem jakieś fuchy, choć to była głównie „wykończeniówka”, a ja wolałem murarstwo. Po ukończeniu technikum pojechałem na rok do Austrii, rok tam popracowałem, ale jedna firma nie wypłaciła mi pieniążków i wróciłem. Zatrudniłem się u kolegi, który miał otwartą firmę. Rok z nim przepracowałem i później zdecydowałem, że rozpocznę własną działalność.
– Dzisiaj branża budowlana rozwija się bardzo szybko, ale 11 lat temu chyba nie było tak łatwo zaczynać...
– Wiadomo, że nie zaczynałem od stawiania domów, tylko przez pierwsze lata zajmowaliśmy się głównie wykończeniami. Z początku pracował ze mną ojciec, bo on miał jednak dużo większe doświadczenie. Później przyszedł pierwszy pracownik, drugi pracownik i z czasem przebranżowiliśmy się w firmę typowo budowlaną. Dzisiaj robimy stany surowe i dachy.
– Działacie głównie na terenie powiatu raciborskiego?
– Dużo zleceń mamy w gminie Krzyżanowice i Krzanowice, choć ciągnie nas jeszcze w strony wodzisławskie. Nie narzekamy na brak pracy, bo dużo się buduje... Jedynie rąk do pracy brakuje. Mam pięciu uczniów, ale muszę się też ratować pracownikami z Ukrainy.
– Uczniowie dobrze się sprawują? Mają do tego smykałkę?
– Jedni mają do tego smykałkę, chce im się pracować, ale są też tacy, którzy chodzą, bo muszą. Różnie to bywa. Czasem trzeba umieć też do nich trafić, porozmawiać, zachęcić do pracy.
– Fachowców brakuje, bo wielu z nich wyjeżdża do pracy w Austrii i Niemczech...
– Tak jest, dlatego uważam, że warto jest szkolić młodych ludzi, bo to zawsze daje nadzieję, że oni tutaj zostaną.
– Ma pan coś do powiedzenia młodzieży, która już w maju będzie wybierać co robić po gimnazjum/szkole podstawowej?
– Polecam moją branżę, bo budować się będzie zawsze. To jest dobry zawód, nie najgorzej płatny. Ludzie nie uciekają z budowlanki do innych branż, ewentualnie swoje firmy zakładają. Dzisiaj budownictwo jest prostsze niż kiedyś. Coraz mniej buduje się na zaprawie, są nowe, prostsze technologie. Producenci materiałów zmierzają w tym kierunku, żeby prace mogły przebiegać szybko i sprawnie.
Wywiad przeprowadził Wojtek Żołneczko