Winiarnia straszy sąsiadów
Zabytkowa ruina w ścisłym centrum sypie się na oczach raciborzan. Od ulicy Zborowej, za pieniądze podatników – choć to prywatna własność – wykonano kilka zabezpieczeń, by ograniczyć zniszczenia wokół budynku po winiarni. Na jej zapleczu, mieszkańcy sąsiadujących kamienic boją się przejść przez podwórko w obawie przed spadającym gruzem.
Do redakcji Nowin zgłosiły się raciborzanki z ulicy Drzymały. Mieszkają po sąsiedzku ze starą winiarnią, z której tylnej ściany opada gruz i to w znacznych ilościach. Gdy niedawno huknęło, jeszcze bladym świtem, miejscowi zerwali się na nogi. Gruz spada regularnie, zwłaszcza po deszczowych dniach. Kiedy panu Dariuszowi spadł na auto, ten odnalazł właściciela budynku i domagał się odszkodowania. Usłyszał, że może stanąć do długiej kolejki roszczących pretensje, ale na jakiekolwiek pieniądze nie ma co liczyć, bo właściciele (jest ich trzech) nie mają z czego opłacić takich żądań.
Pieniędzy brak
Takie tłumaczenie potwierdza ostatnie postępowanie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Raciborzu, który w 2018 roku wykonał zabezpieczenia na frontowej części winiarni za pieniądze raciborskich podatników. Urzędujący jeszcze wtedy Gabriel Kuczera poprosił prezydenta Mirosława Lenka by ten pozwolił mu wydać na ten cel pieniądze pozostałe z uprzątnięcia słynnego pożarzyska odpadów na Brzeziu. Kolejne prace – już w 2019 roku, w marcu, PINB wykonał także z własnych środków. Jak dowiedzieliśmy się za pośrednictwem Miejskiej Konserwator Zabytków Marii Olejarnik, na kolejne czynności zabezpieczające przy winiarni nadzór nie ma już środków.
Wspomnienie po piaskownicy
Tymczasem z drugiej strony budynku potrzeba wykonania takich prac wygląda na pilną. Pani Barbara, która odwiedziła z koleżanką redakcję, pokazała nam zdjęcia podwórka przy kamienicy i postępującej degradacji ściany winiarni. – Boimy się przejść do śmietnika by wyrzucić śmieci i ze strachem spoglądamy w górę czy nie leci jakiś odłamek – ubolewa. Jeszcze niedawno na podwórku można było posiedzieć na ławeczce, a nawet była skromna piaskownica. Teraz przebywanie pod ścianą grozi niebezpieczeństwem. Służby zawiesiły taśmę odgradzającą gruzowisko od reszty terenu i na tym zakończono zabezpieczanie terenu.
Inwalida nie pojedzie
Miejscowi uznają takie działania za niewystarczające. Spotkali się z nimi 5 kwietnia miejscy radni – szefowa komisji skarg i wniosków Anna Ronin oraz przewodniczący komisji gospodarki miejskiej Piotr Klima. Wysłuchali uwag raciborzan z ul. Drzymały i zadeklarowali podjąć temat w rozmowach z prezydentem miasta. Potwierdzili pilność potrzeby zabezpieczenia niszczejącej ściany. Oboje rozumieją, że będzie na to trzeba poszukać pieniędzy w miejskim budżecie.
– Mieszkamy w ścisłym centrum Raciborza. Z tego tytułu płacimy wyższe czynsze niż osoby zamieszkałe w miejskim zasobie, w innych rejonach miasta. Tymczasem czujemy się traktowani niczym raciborzanie gorszej kategorii, zapomniani w naszym problemie – przekazali nam rozgoryczeni mieszkańcy. Jeden z naszych rozmówców – pan Ryszard – porusza się na wózku inwalidzkim. Musi stawiać samochód pod domem, bo nie jest w stanie przejechać wózkiem po nierównościach ziemistego podwórka. Z kolei pan Henryk podpiera się laską przy chodzeniu. Gdyby coś leciało z góry, może nie zdążyć uskoczyć przed „pociskiem”.
Z salonów w błoto
Lokatorzy z Drzymały przed rokiem interweniowali u prezydenta Raciborza. – Przyjął nas jak na salonach. Liczyliśmy, że sprawa zostanie załatwiona. Ale odwiedziła nas zastępczyni włodarza, powiedziała, że Miasto może nam sprzedać podwórko, a parkować powinniśmy na placu Długosza, a nie pod domem. Minął rok, kamienica się sypie, a po deszczach toniemy tu w błocie, bo podwórka nikt nie remontuje, a jak chcieliśmy je sami naprawić, to nam zabroniono – kończą swoje żale. Ich wypowiedzi można obejrzeć i wysłuchać w materiale wideo nagranym przez nowiny.pl ze spotkania z radnymi Ronin i Klimą. W portalu znajduje się również obszerna fotorelacja z wizyty na podwórku za winiarnią.
(ma.w)