Duży Kaliber: Obrońcy zwierząt zabrali króliki z Mini Zoo
Stowarzyszenie „Pogotowie dla Zwierząt” kolejny raz interweniuje w naszym regionie. Tym razem chodzi króliki. Właściciel zwierząt nie zgadza się jednak z oskarżeniami działaczy.
WODZISŁAW ŚL. Działacze Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” w połowie marca weszli na teren Mini Zoo przy ul. Młodzieżowej w Wodzisłaiu Śl. Wraz z policją dokonywali tam przeszukiwań pomieszczeń w innej sprawie. Przy okazji (już bez asysty policji) dostrzegli schorowane zwierzęta. - W jednym z ogólnodostępnych budynków gospodarczych przebywało 6 zamkniętych w klatach królików. Bardzo rzadko spotkamy tak fatalne warunki bytowania zwierząt. Tym bardziej w zoo - przyznaje Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Nafta na chore uszy
Po wstępnych oględzinach zwierząt działacze stowarzyszenia nie mieli wątpliwości - króliki były w ciężkim stanie fizycznym. - Zwierzęta były bardzo chore. Ich uszy były całe w ropie i stanach zapalnych. Miały wylewy krwi ze spojówek, z nosa. Pazurki miały tak długie, że uniemożliwiały im swobodne poruszanie się - mówi działacz stowarzyszenia. Dodaje, że króliki były również zarażone bardzo dotkliwym i bolesnym dla nich pasożytem. - Podczas wizyty w zoo zapytaliśmy mężczyznę, który nas oprowadzał po obiekcie, dlaczego zwierzęta są tak zaniedbane. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że uszy królików leczyli starym sprawdzonym specyfikiem, czyli naftą. Tym zwierzętom była potrzebna pomoc weterynarza, a nie przedwojenne metody lecznicze - mówi wprost Grzegorz Bielawski.
Zwierzęta odebrali
Działacze stowarzyszenia odebrali króliki właścicielowi Mini Zoo i oddali je pod opiekę lekarza weterynarii. Dwa są nadal leczone, reszta kurację już zakończyła. Jak mówi Bielawski, jednemu z królików musiano usunąć oko, ponieważ doznane obrażenia były zbyt poważne. - Wszystkie zwierzęta przebywają w bezpiecznym dla nich miejscu - dodaje.
Zawiadomienia na razie nie ma
Jak informuje nas Marta Pydych z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu, policjanci nie interweniowali i nie asystowali w czynnościach działaczy stowarzyszenia związanych z królikami. Na miejscu zdarzenia realizowali inne czynności, jednak nie dotyczyły one królików i warunków ich hodowli. - Do tej pory nie wpłynęło do nas żadne formalne zawiadomienie w tej sprawie, nie prowadzimy więc póki co żadnego postępowania - mówi komisarz. Grzegorz Bielawski zapowiada, że za kilka dni zostanie złożone na policję odpowiednie zawiadomienie.
Właściciel zoo: dbamy o nasze zwierzęta
Skontaktowaliśmy się z właścicielem wodzisławskiego Mini Zoo. Nie zgadza się on z oskarżeniami działaczy Pogotowia dla Zwierząt. - Dbamy o zwierzęta, które są pod naszą opieką. Zgadzam się jednak z tym, że jeden z królików był chory - mówi pan Arkadiusz. Zapewnia jednak, że tak jak inne zwierzęta chory królik był pod opieką lekarza weterynarii. - Zoo, które prowadzę od 40 lat, odwiedza bardzo wiele osób. Dotąd nikt nie miał żadnych zastrzeżeń do warunków, w jakich przebywają zwierzęta oraz do ich stanu zdrowia - mówi pan Arkadiusz. (juk) (acz)