„Racibórz jest w moim sercu i zależy mi na naszym mieście”
„Racibórz jest w moim sercu i zależy mi na naszym mieście”
– Po jesiennych wyborach samorządowych został Pan wicemarszałkiem województwa śląskiego, a dzisiaj jest pan ministrem. Czy nie lepiej dla Raciborza było mieć swojego człowieka we władzach województwa niż w odległym ministerstwie?
– Już wielokrotnie mówiłem redakcji Nowin, że skuteczność w polityce jest zależna od kilku czynników. Niewątpliwie dla Raciborza lepiej jest mieć ministra konstytucyjnego, przed którym łatwiej otwierają się drzwi niż przed wicemarszałkiem województwa. Staram się maksymalnie mocno działać dla Raciborza, ale nie w interesie koniunkturalnym – że to przysporzy mi popularności, bo to ma dziesięciorzędne znaczenie, tylko w takim, że Racibórz jest w moim sercu i zależy mi na naszym mieście.
– Jakie są pana pierwsze wrażenia z udziału w posiedzeniach rządu na nowym stanowisku?
– Uczestniczyłem już w posiedzeniach rady ministrów w zastępstwie ministra Zbigniewa Ziobry, ale rzeczywiście... Siąść przy stole, przy którym podejmowane są najważniejsze decyzje w państwie, zobaczyć tam tabliczkę z własnym nazwiskiem – to robi wrażenie, ale jednocześnie uczy pokory. Praca i pokora, o tym trzeba pamiętać i tak zamierzam działać.
– Na czym polegają pana nowe obowiązki?
– Polska przeznacza łącznie na pomoc rozwojową – wsparcie finansowe dla krajów trzeciego świata i pomoc humanitarną – dwa miliardy i osiemset milionów złotych. To są środki, które trafią w miejsca dotknięte konfliktami zbrojnymi, gdzie ludzie potrzebują podstawowej pomocy – dachu nad głową, jedzenia, opieki medycznej, edukacji. Wpisuje się to w politykę rządu, której celem jest pomoc osobom, które ucierpiały w konfliktach zbrojnych. Pomoc na miejscu pozwala na lepsze radzenie sobie z kryzysami migracyjnymi i humanitarnymi. A kwestia migracji na świecie jest jednym z najtrudniejszych zadań dla społeczności międzynarodowej. Robimy więc to, o czym mówią chociażby kościoły wschodu, m.in. kościół syryjski, żeby maksymalnie szeroko pomagać na miejscu, bo to jest potrzebne tym wszystkim osobom, które ucierpiały w wyniku konfliktów, przede wszystkim dzieciom oraz owdowiałym kobietom.