Pranie, sprzątanie i badanie. Dla szpitala ale poza jego jurysdykcją
Radni powiatowi przepytali zarządzających raciborskim szpitalem czy lecznica korzysta na zlecaniu niektórych usług firmom zewnętrznym. Dyrekcja przekonuje, że tak, choć nie obywa się to bez problemów. – Ogólnie jesteśmy na plusie – przekonywał Paweł Knop księgowy z Gamowskiej przedstawiając wyliczenia finansowe.
Szpital odnotował kłopoty z pralnią. Własnej nie ma od momentu przeprowadzki z Bema na Gamowską. Firma, która wykonywała usługę prania szpitalowi – krakowska Rawa – zabrała rzeczy do wyprania i nie zwróciła ich. – U nas bez prania ani rusz – informowała radnych powiatowych wicedyrektorka ds. medycznych Elżbieta Wielgos-Karpińska. Gościła na posiedzeniu komisji zdrowia, gdzie pytano ją o korzyści czerpane przez lecznicę z outsourcingu, czyli zlecania niektórych usług na zewnątrz. Takie firmy wykonują na Gamowskiej sprzątanie, gotowanie posiłków oraz usługi pralnicze. Te ostatnie natrafiły ostatnio na wspomniane na wstępie przeszkody (krakowska firma ma już zajęcia komornicze). Ciekawostką jest, że prać dla Raciborza zamierzała firma z czeskiej Ostrawy, oferując cenę 3 zł za kg prania. Tyle, że trzeba byłoby kupić od Czechów ubiory i materiały, które później byłyby prane, na co raciborska lecznica nie przystała.
Andrzej Chroboczek z zarządu powiatu był zainteresowany jakie byłyby koszty gdyby szpital nie zlecał pewnych usług na zewnątrz tylko sam by się tym zajął. Dyrektorka szybko podała, że koszty wyniosłyby więcej niż obecnie szpital płaci. – A jak jest w rybnickim szpitalu? – chcieli wiedzieć radni. Tam lecznica ma własne sprzątaczki, ale z tego co przekazała radnym Wielgos-Karpińska, u sąsiadów rozważana jest rezygnacja z tej opcji i powierzenie usług firmie zewnętrznej.
Z wyliczeń szpitalnego księgowego Pawła Knopa, obecnego na posiedzeniu, z Gamowskiej płynie do firmy Impel wykonującej usługi sprzątania miesięcznie 233 tys. zł. Już na same wynagrodzenia lecznica musiałaby wydać przynajmniej 170 tys. zł, a pozostają koszty urządzeń do czyszczenia, zakup środków czystości i kwestia odpadów. Tymczasem rosną wydatki na płace. Gdy szpital podejmował współpracę z Impelem stawka za godzinę wynosiła 8 zł, a dziś jest to ok. 15 zł.
Radny PiS-u Paweł Płonka zaproponował utworzenie w Raciborzu pralni dla wszystkich okolicznych szpitali. – Gdyby to było opłacalne już dawno ktoś by to zrobił – ocenił pomysł Andrzej Chroboczek z zarządu powiatu. Jego zdaniem potrzebna jest kosztowna infrastruktura, by spróbować sił w obsłudze lecznic w tej branży, tymczasem – jak zaznaczyła wicedyrektorka z Raciborza, ubywa jednostek do obsługi. – Rydułtowy już nie istnieją – skwitowała.
Na forum komisji analizowano opłacalność pięcioletniego kontraktu z firmą Tomma, świadczącą szpitalowi usługi diagnostyczne (rentgen, usg, tomograf i rezonans). Kontrakt opiewa na kwotę 12,3 mln zł. Gdyby szpital nie wiązał się z Tommą, to na te same usługi wydałby 13,6 mln zł, czyli „przepłaca” ponad 1,3 mln zł. Tyle, że firma kupiła na Gamowskiej sprzęt diagnostyczny za 1,1 mln zł i płaci za dzierżawę zajmowanych tam pomieszczeń. – Jesteśmy na plusie – zapewnił księgowy. Dodał również, że Tomma „odświeżyła” zakład, instalując w nim nowy sprzęt, w tym rezonans, którego wcześniej w szpitalu nie było. Wartość tych inwestycji wyniosła dotąd 7 mln zł. – Zyskał szpital i zyskali pacjenci – ocenia dyrekcja. Radni byli ciekawi czy po zakończeniu pięcioletniego kontraktu Tomma nie będzie w pozycji stawiającego szpitalowi warunki dalszej współpracy? – Każdy będzie mógł wtedy przystąpić do przetargu na usługi. Szpital zawsze stanowi łakomy kąsek – uważają zarządzający lecznicą. Księgowy przytoczył dane z lat 2012 – 2015 czyli przed prywatyzacją, wyjaśniając, że działalność zakładu zwykle przynosiła szpitalowi 100 tys. zł „zysku”, ale zdarzały się lata z ujemnym wynikiem.
Omawiano też temat zniesienia limitów przyjęć na diagnostykę, co pozwala zakontraktowanym firmom zarabiać więcej (płaci NFZ). Chciano wiedzieć czy w tym kontekście szpital wykonał właściwy ruch „prywatyzując” diagnostykę, bo teraz mógłby – wykonując więcej badań, zwiększyć wpływy z kasy NFZ. Księgowy Knop wyjaśnił, że rynek diagnostyki nie poszerzył się, liczba podmiotów uprawnionych do wykonywania badań nie wzrosła, zatem przy obecnym stanie kadrowym i czasie pracy trudno jest traktować ministerialną decyzję za przełomową. Firmy nie są w stanie obsłużyć więcej pacjentów.
Wicestarosta Marek Kurpis podkreśla, że wśród korzyści dla pacjentów po przejęciu diagnostyki przez Tommę ważna jest szybkość uzyskania opisu. W polemikę weszła z nim przewodnicząca komisji Katarzyna Dutkiewicz. Jej zdaniem poprzednie opisy z badań diagnostycznych zawierały więcej szczegółów, a teraz „są delikatnie mówiąc zdawkowe”.
Krótko scharakteryzowała sytuację Elżbieta Wielgos-Karpińska. – Kiedyś diagnostyka u nas wyglądała tak, że robiło się trzy brzuchy, dwie klatki w ciągu dnia – stwierdziła tłumacząc, że resztę czasu wypełniało sporządzanie opisów badań. – Teraz do godziny są one gotowe. Czasy są inne. Np. nasi ortopedzi teraz wolą opis, a kiedyś wystarczało im spojrzeć na zdjęcie – tłumaczyła wicedyrektor radnym powiatowym.
Według dyrekcji szpitala, podjęcie współpracy z Tommą było „jedyną właściwą decyzją”. – Strajk pracowników nas nie interesuje, bo firma musi wypełnić umowę. Awaria sprzętu? Oni płacą, a tomograf już ze 3 razy się zepsuł. A jak Tomma zawini, to płaci kary umowne – takimi argumentami przekonywali goście komisji zdrowia.
(ma.w)