Vinterfest, czyli zszokowany na maksa
Złośliwy komentarz tygodnia.
Mam koleżkę, który 3 lata temu przeprowadził się z Raciborza do jakiejś większej wsi pod Londynem i od tego czasu stał się prawdziwym światowcem. W związku z powyższym regularnie przesyła mi wiadomości w stylu: „A wy tam w Raciborzu (w domyśle–na tym zadupiu), to gorzej niż w średniowieczu…”. Po czym poddaje druzgocącej krytyce, a to że dalej karpie jemy na święta (a nie np. zdrowsze sushi), a to że prezydenta z PiS-u wybraliśmy (oni w Londynie są otwarci i mają burmistrza muzułmanina), że w Boże Narodzenie piwa nie ma gdzie się u nas napić, bo knajpy pozamykane, i takie tam.
No to nie dziwcie się, że jak tylko stanął na naszym rondzie maszt z biało-czerwoną flagą, a na rynku miało zapłonąć ognisko podsycane patriotycznymi śpiewami, to od razu zacząłem się spodziewać jakiejś zaczepki ze strony nowoczesnego (pod)londyńczyka. Czekam, czekam, czekam…., a tu wciąż nic. Wreszcie, ni z gruszki, ni z pietruszki, przychodzi sms z zagadkowym pytaniem: byłeś ostatnio w Ikei? Pamiętam, że już kiedyś kolega naśmiewał się, że odkąd wprowadzono w Polsce zakaz handlu w niedziele to na parkingu Ikei w Ostrawie co drugi samochód ma rejestrację SRC albo SWD. Ale trop okazał się zły, natomiast napięcie zaczęło rosnąć jak w filmach Hitchcocka. Okazało się, że (w przeciwieństwie do mnie) kolega akurat z Ikei wyszedł, a na dodatek wyszedł z niej „absolutely shocked” (zszokowany na maksa). A to dlatego, że Ikea skasowała w tym roku święta Bożego Narodzenia. I to nie tylko w „światowym” Londynie, ale wszędzie. Bo kolega już zdążył sprawdzić, że w Polsce i w Czechach też. Nawet jak na „światowca” tempo „postępu” okazało się zbyt duże. Na koniec naszej rozmowy, obficie ubogaconej przez mojego „światowca” emocjami i prasłowiańskim słowem na „k”, złożył on na moje uszy zaskakującą deklarację. Ale o tym później.
Zajrzałem na stronę internetową polskiej Ikei. Rzeczywiście, „Bożego Narodzenia” ani przymiotnika „bożonarodzeniowy” nie uświadczysz. Wygląda na to, że zakazane są też rzeczowniki typu „choinka”, „gwiazda” i pochodzące od nich przymiotniki. Zamiast świąt Bożego Narodzenia mamy więc „vinterfest” – zimowa impreza. W katalogu dekoracji świątecznych mała sztuczna choineczka nazywa się „sztuczna roślina w doniczce” (identycznie nazwano sztuczną gwiazdę betlejemską), choinka ze stojakiem (175 cm) nazywa się „roślina sztuczna”, podświetlane gwiazdy nazwane są „kloszami”, a większość bombek choinkowych nazywa się „dekoracja wisząca”. Choć w tej ostatniej kategorii zauważyłem, że w paru miejscach przetrwały jeszcze „bombki choinkowe” (mam nadzieję, że władze Ikei tego nie przeczytają i nie zwolnią nieuważnego pracownika, który aktualizował nazewnictwo).
„W tym roku wypi……m z domu te wszystkie migające renifery z sankami i kupuję prawdziwą, żywą choinkę. Choćbym miał po nią jechać do Szkocji.” – zadeklarował mój (pod)londyńczyk. „Uwierz, że są chwile, dla których warto żyć” – przypomniała mi się piosenka Kamila Bednarka. Uwierzyłem!
bozydar.nosacz@outlook.com