Debata Nowin: Bezradni bez poradni
Problem alkoholizmu jest w powiecie tak powszechny, że gdyby urządzić mityng AA dla wszystkich zainteresowanych, to stadion na Zamkowej by ich nie pomieścił – to opinia specjalisty doświadczonego w leczeniu uzależnionych. Poradnia terapii uzależnień musi wrócić do Raciborza – uznali uczestnicy naszej debaty i wypracowali pomysł jak do tego doprowadzić.
Przez dwa miesiące publikowaliśmy na naszych łamach artykuły na temat Poradni Terapii Uzależnienia i Współuzależnienia w Raciborzu przy Klasztornej, by nagłośnić problem jej braku w powiecie. Działająca w mieście ponad 40 lat nagle przestała przyjmować pacjentów, bo NFZ nie przyznał jej kontraktu. Aby podsumować nasz cykl zaprosiliśmy do redakcji ludzi zajmujących się problematyką społeczną w gminach. Zaproszenie przyjęli reprezentanci większości samorządów w powiecie, byli także lekarze, psycholodzy i przedstawiciel starostwa. Debata prasowa Nowin odbyła się w budynku przy ul. Zborowej 4, gdzie dziś mieści się redakcja, a w przeszłości działała poradnia uzależnień i klub AA, zatem miejscu niemal symbolicznym. – Prosimy państwa byście otworzyli serca i otworzyli głowy, by znaleźć sposób jak można pomóc poradni – zaczęła debatę Katarzyna Gruchot dyrektor wydawnictwa Nowiny.
Fakty mówią za siebie
Na początek o aktualnej sytuacji poradni opowiedziała Małgorzata Matusik-Belik psycholożka pracująca w tej placówce. Realizuje na Klasztornej program terapeutyczny finansowany przez Miasto Racibórz. Ruszył w drugiej połowie września i do ubiegłego tygodnia obsłużono 97 osób. 61 z nich było uzależnionych, w większości od alkoholu, ale także od leków i substancji psychoaktywnych. 36 osób było członkami rodzin osób uzależnionych. Dla przyjętych wykonano około 300 porad. Składają się nań rozmowy, konsultacje, terapie indywidualne i grupowe. W październiku odbyły się pierwsze spotkania w grupach. – Ludzi trzeba było przygotować, wprowadzić do grupy, a to wymagało trochę czasu. Na dziś zrobiliśmy 8 spotkań dla uzależnionych oraz dla rodzin. Wszystkie w maksymalnej obsadzie. Nie ma sensu tracić czasu nad zastanawianiem się czy taka oferta jest potrzebna. Fakty mówią same za siebie – stwierdziła pani psycholog. Co istotne – z tych porad mogą korzystać wyłącznie raciborzanie, bo program finansuje tylko Miasto. Co z resztą mieszkańców ziemi raciborskiej? – Trafiają do nas każdego dnia, ze wszystkich gmin. To ci, do których nie dotarła informacja, że program jest ograniczony. Nie włączamy ich do programu, nie zakładamy kartotek, ale rozmawiamy, kierujemy pod adresy, gdzie przyjmują specjaliści. Żeby ci, co przyszli po pomoc poczuli, że wychodzą od nas z „czymś” – wyjaśniła M. Matusik-Belik.
Dwieście tysięcy
Lekarz Mariusz Chlebek jest prezesem spółki „Centrum Zdrowia”, gdzie działała przez lata poradnia dla uzależnionych. – Wciąż próbujemy odzyskać ten kontrakt, bo poradnia powinna istnieć dla takiego powiatu jak raciborski. Decyzja należy do NFZ. Jeszcze mamy nadzieję, że te starania przyniosą efekt. Prowadzimy korespondencję z Warszawą. Są miasta w regionie, gdzie są po dwie poradnie, u nas nie ma jej wcale. Podnosiliśmy kwestię, że pacjent nie pojedzie. Fundusz odparł, że pacjent ma dostęp – opowiadał szef Centrum. Podał o jaką kwotę walczy spółka. W ubiegłym roku kontrakt wyniósł 214 tys. zł. W przeszłości, gdy pacjentów bywało mniej, do utrzymania poradni wystarczyło 173 tys. zł. M. Chlebek ocenił, że około 200 tys. zł z pewnością wystarczyłoby na funkcjonowanie placówki. W 2018 roku wykonała ona 2500 porad (lekarskich, psychologicznych, terapeutycznych).
Kuratorzy bez narzędzi
Samorządowiec i zawodowy kurator rodzinny Tomasz Cofała był pierwszym radnym, który podjął na forum publicznym temat braku poradni. – Ta sytuacja spowodowała, że kuratorom zabrano narzędzie, którym pracowaliśmy z rodzinami uzależnionych. Mówię o postanowieniach sądu, dotyczących zobowiązania podjęcia terapii. Wiele osób otrzymuje komunikat: są zakwalifikowani do leczenia przez komisję gminną; odbyło się posiedzenie w sądzie i zobowiązano je do podjęcia leczenia. Tylko gdzie? Na leczenie stacjonarne, w ośrodkach i szpitalach muszą czekać np. do sierpnia 2020 roku, a niestacjonarne odbywa się w odległych miejscach, do których nie dojadą. Poradnia wypełniała czas oczekiwania i realizowała pracę z osobami współuzależnionymi. Bo nie tylko ten kto sięga po alkohol jest uzależniony, ale także cała jego rodzina – stwierdził T. Cofała. Tu zabrał głos przedstawiciel Rudnika. – Leczenie powinno zaczynać się szybko, w ciągu tygodnia, a ten chory człowiek musi czekać 8 miesięcy. Przez tak długi czas wiele się może wydarzyć niedobrego w rodzinie. Tak istotny jest czas w leczeniu – skomentował Michał Sroka przewodniczący gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych.
Przerwany łańcuch
Małgorzata Matusik-Belik potwierdziła, że brak poradni powoduje brak zaplecza w pracy socjalnej. Pieniądze idą na rozdawnictwo, gdzie alkoholicy biorą je i przepijają. Poradnia jest jak ogniwo w łańcuchu, który został przerwany i system nie działa. Psycholożka wie, że odkąd zamknięto raciborską poradnię szpital w Branicach stracił około 30% pacjentów z powiatu raciborskiego. – Jest tak, bo nie ma tylu skierowań na leczenie – objaśniała. Tymczasem terapia odwykowa ma swój cykl: pół roku pracy w poradni, sześć tygodni pobytu w szpitalu, później lata terapii pogłębionej. – Dbanie o abstynencję to proces wieloletni – zaznaczyła.
W przeszłości Racibórz miał zdaniem pani Małgorzaty „dosyć szczelny system oddziaływania”. – Była dobrze działająca komisja przeciwalkoholowa, były też poradnia odwykowa, klub abstynenta oraz wspólnota AA. Jak człowiek z problemem alkoholowym trafił w to „coś”, to otrzymywał pomoc. Teraz napotyka przerwany łańcuch – skwitowała M. Matusik-Belik.
Zostaliśmy z niczym
Ważną funkcję poradni podała Danuta Adamczyk z Urzędu Miejskiego w Krzanowicach. – Była ona ogromnym wsparciem dla członków komisji gminnych. Korzystaliśmy z merytorycznego wsparcia terapeutów, psychologów, do których kierowaliśmy naszych podopiecznych. Działania były kompatybilne, z czego korzystały takie małe gminy z niedużym budżetem jak Krzanowice. Teraz zostaliśmy z niczym. Pszów jako miejsce terapii? Z Krzanowic 90% chorych tam nie pojedzie. Bo to daleko. Ciężko było z namówieniem ich na Racibórz. „Bo na autobus nie mam”, „Bo to zajmuje tyle czasu”.
Nikt nas nie słucha
Aleksander Kasprzak szef referatu społecznego w starostwie przypomniał jak rada powiatu wystosowała apel – uchwałę, na wniosek radnego Cofały. – Przytaczaliśmy argument, że osoby uzależnione są niezamożne, dlatego nie pojadą dalej. Apel dostali minister zdrowia, prezes i dyrektor NFZ. Przeszło bez echa. Drugi raz wystąpił starosta – to samo – smutno skwitował urzędnik. Obecne kontraktowanie w NFZ obowiązuje do 30 czerwca 2023 roku. – Należy się liczyć z tym, że tej poradni do tego terminu nie będzie. Fajnie, że Racibórz podjął swoje działania, może takie podejmą inne gminy, ale będą to działania uzupełniające, zastępcze i zawsze będzie luka na granicy roku, kiedy nastąpi koniec programu: rozliczenie i nowy konkurs. Działalność poradni na kontrakcie paroletnim odbywa się w innych kategoriach komfortu pracy. Problem wydaje się nie do przeskoczenia – ocenił Kasprzak. To, co robi Racibórz – program terapeutyczny zamiast poradni nazwał protezą.
Bytom potrafi
Psycholog Matusik-Belik skomentowała, że taka proteza ma znaczenie. – Przez te trzy miesiące działalności około setce ludzi wróciła ona nadzieję. Dziś 17-letnia dziewczyna mogła opowiedzieć w poradni o kolejnej awanturze w domu kiedy szarpał ją pijany ojciec. Miała gdzie to zrobić – oznajmiła. Specjalistka opowiedziała, że w Polsce działają poradnie samorządowe. Przytoczyła przykład z Bytomia, gdzie znajduje się centrum leczenia uzależnień. Działa od 1999 roku jako gminna placówka ambulatoryjna, w oparciu o środki samorządu. Można taką naszą, raciborską protezę „zmontować”. W Wodzisławiu Śląskim jest Feniks, który też działał w oparciu o środki budżetowe, przez 7 lat. W tym roku otrzymał kontrakt z NFZ.
Pszów nie wyrabia
Pracownicy szpitala w Gorzycach podkreślili, że po ostatnim kontraktowaniu przez NFZ, Racibórz, Rydułtowy i Gorzyce (poradnia) nie dostały kontraktów. Dostała go tylko poradnia w Pszowie, w dodatku niższy niż wcześniej. – Zacząłem zauważać, że pacjenci, których było stać, zaczęli przyjeżdżali do Pszowa, dopisywano ich do listy pacjentów, ale wskutek zwiększenia frekwencji wydłużyły się okresy oczekiwań. To z kolei wpłynęło na jakość świadczonych usług – ocenił zastępca dyrektora szpitala ds. medycznych. W dyskusji padło określenie „czarna dziura” wobec obszaru, dla którego zabrakło kontraktów.
- Alkoholizm jest specyficzną chorobą. Jeśli kogoś boli kolano to pojedzie do Katowic na własny koszt by się leczyć. Z alkoholizmem jest inna mentalność, inne rozumowanie. Każdy pretekst jest dobry, żeby odmówić – wtrącił Michał Sroka z Rudnika.
Terapeutka Izabela Białdyga z placówki w Gorzycach podkreśliła jak ważne są terminy w leczeniu. Pierwsza wizyta u specjalisty nie może być za miesiąc. Ci co lądują w kolejce po 3 – 4 tygodnie muszą czekać. Często nie przychodzą, odbywa się taka naturalna selekcja. A im mija moment zdecydowania się na leczenie – powiedziała.
Urywane fundusze
Marian Szmig, krzanowicki lekarz i były samorządowiec, wie jak poważną chorobą społeczną jest alkoholizm. – Dotyka gros społeczeństwa. Trzeba zrobić wszystko by jak najszybciej reaktywować poradnię dla powiatu – apelował. Pracowałem kiedyś w komisji i wie, że jej fundusze „są mierne”. – Te pieniądze na profilaktykę są urywane przez samorządowców i są spożytkowane na inne cele, a powinny trafić do pacjentów. Tu się trzeba zastanowić czy wydatki realizują cel.
Szmig stwierdził, że w Raciborzu są wspaniali terapeuci, a baza jest odpowiednio rozwinięta. – Nie można tego utracić. Współpracuję z tymi ludźmi od ponad 20 lat. Chorym odebrano możliwość leczenia. To faktyczne przerwanie łańcucha terapeutycznego. Jak ci ludzie nie dostaną pomocy, to pójdą zapić i wrócą do nałogu – stwierdził M. Szmig.
Danuta Adamczyk poparła opinię psycholożki Matusik-Belik. – Protezy są wskazane, w formie małych grantów. Można się nad tym zastanowić, tylko u nas „korkowe” to tylko 60 tys. zł. Uważam, że tylko długofalowe programy profilaktyczne mają sens, a jednorazowe akcje dużo nie dają. Jakiś fajny happening nie przyniesie efektu – stwierdziła.
O tym jak troszczy się o pozbawionych terapii raciborzan opowiadała Iwona Trzeciakowska naczelniczka wydziału ds. społecznych w raciborskim magistracie. – Ubolewamy nad tym, że nie ma poradni. W Raciborzu finansujemy „Drogowskaz”- punkt konsultacyjny, ale tam nie ma terapii. Placówka robi wiele dobrego, ale też tylko dla raciborzan. Owszem, my mamy większe „korkowe”. 60 tys. zł daliśmy na program terapeutyczny na Klasztornej. To pilotaż, może dołożymy więcej. Jeśli cała poradnia utrzyma się za 200 tys. zł, to gdyby pozostałe gminy dały po te kilkanaście tys. zł, niekoniecznie z korkowego, to może udałoby się objąć działaniem cały powiat. Przecież chodzi o losy mieszkańców tych gmin – argumentowała naczelniczka. Podała pomysł, by w każdej gminie stworzyć program profilaktyczny w oparciu o działalność specjalistów z Klasztornej. – Roczny program, który pozwoli przetrwać tej placówce do uzyskania kontraktu z NFZ – dodała I. Trzeciakowska.
Gdy przedstawiciel Rudnika przyznał, że w jego gminie „korkowe” wynosi 25 tys. zł i dodał, że „komisja pójdzie z torbami”, urzędniczka z Raciborza zaznaczyła, że „trzeba radnym gminy uświadomić, że chodzi o troskę i inwestycję w mieszkańców, ich sąsiadów”. Michał Sroka uznał wówczas, że to dobra myśl, warta rozwinięcia. – W Raciborzu będziemy robili wszystko, żeby ten program był kontynuowany – podsumowała urzędniczka. Poparła ją kierująca GOPS-em w Nędzy Bożena Polaczek. – Władze naszej gminy są świadome, że brak dostępu do poradni utrudnia komisjom działanie i dojazd ludzi na terapię. Dziś kierujemy ich do Wodzisławia Śląskiego, bywa jednak tak, że oni tam nie docierają. Dlatego gmina Nędza jest otwarta na partycypację w kosztach utrzymania poradni – oznajmiła B. Polaczek.
Empatia i zrozumienie
Szef kuźniańskiego OPS-u, a kiedyś dyrektor takiego ośrodka w Raciborzu Zbigniew Grygiel oznajmił, że „poradnia musi być w Raciborzu”. – Pacjenci nie mają gdzie pójść. Po stacjonarnym leczeniu powinni trafić do poradni, wracają z odwyku i trafiają w pustkę.
Gminy szukają teraz innych możliwości skoro z Raciborza nie mogą skorzystać. Gmina się na pewno zastanowi nad włączeniem do takiej akcji – ocenił Z. Grygiel.
Izabela Białdyga podkreślała, że formuła z programem realizowanym przez Racibórz się sprawdziła. Poparła pomysł, by program trwał cały rok, zwróciła uwagę, że przerwa w nim rodzi problem dla pacjentów.
Tomasz Cofała wyjawił, że w podobnym tonie toczyły się w sądzie rozmowy przewodniczącej wydziału rodzinnego z wicestarostą. – Tam też padła propozycja, aby gminy partycypowały w kosztach utrzymania poradni – powiedział. Wie jednak, że zgoda radnych na takie rozwiązanie wymaga od nich empatii i zrozumienia problemu. – Bo to nie jest tak namacalne, jak nowy chodnik – porównał.
Według Cofały, problem jest ważki, bo uzależnienia dotyczą młodych ludzi, nastolatków, którzy raczą się kolorowym piwem. – Za dwa, trzy lata oni będą młodzi i już uzależnieni. Nie można tego lekceważyć – podkreślił.
Radny dostrzega potencjał w tzw. funduszu postpenitencjarnym. Jego zdaniem trzeba sięgnąć po jego pieniądze, dobrze argumentując potrzebę. – Może z funduszu można byłoby sfinansować niektóre składowe programu profilaktycznego? – zastanowił się Cofała.
Stadionu by nie starczyło
M. Matusik-Belik zauważyła, że dzięki Nowinom można było się zapoznać z tym co się dzieje ze środkami z „korkowego” w gminach. – Są takie, w których z profilaktyką to nie ma nic wspólnego, nadszedł czas żeby zacząć o tym mówić. Potrzeba merytorycznego odniesienia środków do potrzeb, do terapii i profilaktyki. Presja środowiska jest potrzebna. Żeby to się nie rozeszło – zaznaczyła. Przy okazji stwierdziła, że „Piciorysy” z gazety to wartościowe narzędzie terapeutyczne. Potwierdziła to D. Adamczyk. – Matka alkoholika opowiedziała jak syn je czyta i to na niego bardzo działa. – Ta akcja pokazuje także samorządowcom, że nie należy tego problemu bagatelizować – cieszyła się urzędniczka.
Marian Szmig stwierdził, że wyjście z choroby alkoholowej to sukces chorych, ich terapeutów, ich rodzin. – Ci ludzie się zmieniają, wracają do życia jako ludzie normalni, godzą się z bliskimi, wracają do żon, pracują na siebie, płacą podatki, a uratowanie tych co brną w chorobie, jest coraz trudniejsze. Problem jest tak powszechny, że na mityng dla wszystkich potrzebujących mogłoby zabraknąć miejsca na stadionie przy Zamkowej – uważa lekarz.
Mariusz Weidner
Uczestnicy debaty:
Zbigniew Grygier
Bożena Polaczek
Mirosław Saj
Danuta Adamczyk
Małgorzata Matusik-Belik
Michał Sroka
Izabela Białdyga
Iwona Trzeciakowska
Krystian Staniek
Marian Szmig
Tomasz Cofała
Marian Chlebek
Aleksander Kasprzak