Bóg się rodzi…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.
Prosta kaplica…
Piękny sobotni wieczór. Przed naszą raciborską młodzieżą stają różne możliwości, by odreagować tygodniowy stres i każdy ma swój ciekawy pomysł. Jedni świętują w restauracjach, na imprezach a jeszcze inni wyjeżdżają w atrakcyjne miejsca. W jedną sobotę każdego miesiąca kaplica w Annuntiatie zapełnia się młodymi ludźmi. Szukają trochę ciszy, dobrego śpiewu, spotkania z sobą samym, Bogiem i drugim człowiekiem. Chrześcijaństwo jest spotkaniem dwóch wolności – wolności Boga i wolności człowieka. Tyle różnych możliwości w Raciborzu, a młodzież szuka prostej kaplicy, bo wie, że SERCE rozwija się poprawnie tylko przy bliskim sercu Boga i drugiego człowieka. „Kochać bowiem, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, ale patrzeć w tym samym kierunku…”, napisał Antoine de Saint-Exupéry. Tak można patrzeć, jeśli wcześniej nasze spojrzenie zostanie przemienione – spotyka się ze spojrzeniem Jezusa.
Czuję wtedy, że Bóg się rodzi w XXI wieku…
Herbata z bliźnim…
Piękny piątkowy wieczór. Nasza raciborska młodzież z parafii pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa spotyka się regularnie co tydzień, bo jak mówią młodzi – najważniejsze jest spotkanie i budowanie dobrych relacji, nie na Facebooku, ale w rzeczywistości. Czasem mają nieszablonowe pomysły. W listopadowy wieczór przygotowali trochę więcej herbaty, którą zabrali na dworzec, do parku i na raciborski rynek, by podzielić się z ludźmi samotnymi, bezdomnymi i ubogimi. Chcieli po prostu zrobić COŚ DOBREGO…
Niektórzy byli trochę zdziwieni ich bezinteresownością. Czasem ktoś chciał zapłacić, nie wierząc, że herbata może być za darmo… Najważniejsze jednak było spotkanie, wspólnie spędzony czas, wysłuchanie historii drugiego człowieka i uściśnięcie dłoni. Młodzi ludzie wierzą w to, że człowiek jest stworzony do służby i jest w pełni człowiekiem, gdy służy. Człowiek, który nie służy, nie będzie szczęśliwy. Tamtego wieczoru przynajmniej kilku ludzi w Raciborzu poczuło się mniej samotnie. I pomyśleć, że wystarczyła tylko herbata, by uczynić kogoś szczęśliwym. Taki wyjątkowy, piątkowy wieczór w Raciborzu…
Czuję wtedy, że Bóg się rodzi w XXI wieku…
Bóg się rodzi w XXI wieku…
Papież Franciszek spotykał się z pewnym dziennikarzem przez kilka miesięcy. Kiedyś po takim spotkaniu stanął w drzwiach, odwrócił się do niego i powiedział: „Ja niczego się nie boję”. To jest motto jego pontyfikatu. Dlaczego Papież niczego się nie boi? Bo jest zjednoczony z Bogiem. Nikt mu nic nie może zrobić. Niczego się nie boję… bo wierzę, że Bóg rodzi się w XXI wieku, że jest dla NIEGO miejsce i przychodzi nowe światło w ciemności naszego życia. Wtedy naprawdę nie trzeba się bać… jeśli rzeczywiście wierzę w moc cichej Betlejemskiej Nocy w moim sercu i w sercu świata całego.
Niedawno młody człowiek zapytał na lekcji religii, gdzie rodzi się Bóg, kiedy tylu ludzi cierpi… Bóg rodzi się wtedy w odwadze ludzkiego serca walczącej o godność człowieka. Bóg rodzi się w niewiarygodnej odporności duszy ludzkiej, w naszej gotowości do kochania, chociaż wiemy, że miłość naraża nas na ból. Bóg rodzi się wszędzie tam, gdzie ludzie oddają sprawiedliwość słabym, gdzie dzielą się swym chlebem z głodnymi, dają wolność uciśnionym, pomagają kalekom, samotnym i obcym… wszędzie tam rodzi się mała Dziecina, która codziennie na nowo powtarza człowiekowi: „Nie bój się życia, ani sytuacji bez wyjścia, ani Twojej samotności, po prostu zaufaj Mi i nic więcej”.
Ludzie Bożego Narodzenia
Kardynał Konrad Krajewski powiedział w jednej homilii: „Żyj tak, aby ludzie pytali cię o Boga. Wydaje się, że dzisiejszemu światu nic nie jest tak potrzebne jak świadectwo człowieka wierzącego. Człowieka, który swoim stylem życia staje się dowodem na istnienie Boga. To ma być dowodem na istnienie Boga”. Ludzie Bożego Narodzenia uśmiechają się kilka razy na dzień, pomimo ciemności i biedy Betlejemskiej Nocy… Ich poczucie bezpieczeństwa na tym świecie rozpoczyna się w momencie, gdy zaczynają kochać i to bez granic. Kochać Boga całym sercem, całym swoim umysłem, całą sobą, a bliźniego swego jak siebie samego. Kiedyś pójdą za nami dobre czyny naszych ludzkich rąk. To one otwierają nam na oścież drzwi Stajenki Betlejemskiej. Zapewne wtedy najbardziej czuć zapach Boga na raciborskich ulicach, kiedy młodzi po prostu modlą się, roznoszą herbatę nieznajomym na rynku, obdarowują samotnych i bezdomnych dobrym słowem.
Czuję wtedy, że Bóg naprawdę się rodzi… nie tylko w Raciborzu.
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia.