Gwiazda w moim życiu…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.
Tomek Kabis
7 grudnia 2019 r. tłumy ludzi żegnały w Katedrze Katowickiej Tomka. Miał zaledwie 30 lat i piękne plany na przyszłość. Po roku walki z chorobą nowotworową odszedł od nas na zawsze. Jednak zostawił wiele dobrych inspiracji w naszych sercach. Miał ciekawą pasję, był bowiem iluzjonistą. Od dziecka interesował się sposobami, by sprawić radość innym. Wymyślał różne sztuczki, a kiedy widział uśmiech i radość w oczach innych, czuł się niesamowicie szczęśliwy. Żył bardzo szybko kochając Boga i ludzi. Wstąpił do seminarium, ale już po roku zorientował się, że to nie jego droga. Był finalistą programu „Mam talent”. Ta pasja uszczęśliwiania innych, była dla niego gwiazdą w ciemnościach jego życia, choroby, chemoterapii i odchodzenia. W chwilach swego wielkiego cierpienia w szpitalu onkologicznym, odwiedzał dzieci chore na nowotwór. Pokazywał im wtedy swoje magiczne sztuczki, rozśmieszał ich swymi wygłupami… a wszystko po to, by ujrzeć uśmiech na twarzy chorego dziecka. Mówił często o Bogu, jeśli tylko miał ku temu okazję. Zapytano go kiedyś, czy ma żal do Boga z powodu choroby w młodym wieku. On się tylko wtedy uśmiechnął i powiedział: „Nigdy nie miałem żalu do Boga. On zawsze daje to, co najlepsze, choć teraz możemy tego nie rozumieć. W sumie to nie jest ważne ile lat na tym świecie żyjemy, ale ile miłości nasze minuty codzienności zostawią w serach ludzi…”. Poprzez swoją pracę jako iluzjonista chciał pokazać światu, że to, co niemożliwe, może stać się możliwym i wywołuje to radość u ludzi, nawet na oddziale onkologicznym. Wierzył w to, że dobro zawsze wraca ze zdwojoną siłą. Ta pasja stała się jego wielką gwiazdą na ciemnym niebie życia i walki z rakiem. Odszedł… ale dobro i radość, którą w sercach ludzkich pozostawił, są po prostu wieczne. Uwierzył w to, że nasze czyny za życia brzmią, echem w wieczności…
A moja Gwiazda, jakie ma imię…?
Nelson Mandela
Ludzie w Afryce mówią, że każdy ma swoją jedyną gwiazdę i aby ją odnaleźć, trzeba zrobić po prostu wszystko, trzeba żyć z całych sił… Gwiazda ta świeci w ciemnościach naszych dni, zagubienia, pośpiechu w codzienności i jest taką wskazówką, gdzie znaleźć Boga.
Nelson Mandela – ojciec Afryki w swoich więziennych notatkach napisał, że jego wielka miłość do Afryki, a z tym związane ciągłe przebaczanie, pokora wobec życia i człowieka, były Gwiazdą prowadzącą go pośród ciemności więziennej codzienności. Przez 27 lat samotności, odizolowania, niesprawiedliwego traktowania, strat przyjaciół i rodziny, ta jedyna Gwiazda wskazywała mu drogę, jaką miał iść, czasem wbrew wszelkiej nadziei. Dzięki tej miłości stał się prezydentem i człowiekiem , którego ani Afryka, ani świat nigdy nie zapomni.
A moja Gwiazda jak ma na imię?
Michał i Ewa z Raciborza
Byłam na rekolekcjach „Jezus żyje”, na Górze św. Anny. Piękny czas, spotykania Boga i człowieka. Prawie od razu zauważyłam kobietę na wózku inwalidzkim – Ewę, ze swym kochającym mężem, który zawsze był przy niej, jak dobry Anioł. Kobieta jeszcze młoda, ale od lat chora na stwardnienie rozsiane. Po kilku dniach podeszłam do niej i zapytałam, czy możemy się pomodlić za nią, a ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem, i zapytała, o co niby chcemy się modlić? Myślałam, że nie trzeba będzie tłumaczyć kobiecie na wózku, że o uzdrowienie… Ale Ewa uzdrowiła mnie swoją odpowiedzią i historią: „Na początku mego małżeństwa, nie mogliśmy mieć dzieci, adoptowaliśmy jedno. Modliliśmy się o potomstwo. Bóg podarował nam dwóch synów w niedługim czasie. Obiecałam wtedy Bogu, że cokolwiek spotka mnie później, przyjmę z miłości do niego… Kiedy dowiedziałam się o mojej nieuleczalnej chorobie, ofiarowałam ją Bogu, w intencji moich synów, by zawsze byli blisko Jezusa, by nigdy nie utracili wiary! To moja obietnica, mój krzyż, który obiecałam Bogu za moje dzieci! Dlatego módlcie się jedynie o umocnienie dla mnie i męża”.
Ewa ta niesamowita zawsze radosna kobieta, i jej mąż, byli dla mnie takimi posłańcami Boga, który nas uzdrawia na tyle różnych sposobów i mówi do nas ludzkim językiem. Sztuką jest, by to usłyszeć i zrozumieć w dzisiejszym świecie sukcesów, osiągnięć, medali, stanowisk czy top – modelek. Szczęścia nie buduje się jednak na przyjemności, ale na zwycięstwie w naszej codzienności, gdzie Jezus żyje, bo tylko w Jego bliskości możemy zwyciężać, bo tylko życie przepełnione wiarą rodzi miłość. To przekonanie jest Gwiazdą wiodącą Ewę i Michała pośród trudności codziennego życia.
A moja Gwiazda jak ma na imię?
Mędrcy ze wschodu
W Afryce ludzie mówią, że każdy ma swoją Gwiazdę, która wyznacza drogę każdego dnia na nowo, pośród bezdroży pustyni, czy ciemności wieczorów życia. Mędrcy ze Wschodu idąc wiernie za głosem serca i nie przejmując się Herodami ich codzienności, odnaleźli Boga w najbardziej niespodziewanym miejscu.
Zapomniana stajenka w małej betlejemskiej wiosce, stała się świętym miejscem, spotkania Boga i Trzech Królów. Każdy człowiek na tej ziemi ma swoją Gwiazdę by móc żyć, kochać i odnajdywać Boga w ciemnościach naszych dni. To ona rozjaśni i wskaże drogę, by dalej iść, wierząc, że nasze czyny za życia, brzmią echem w wieczności.
Moja Gwiazda ma na imię po prostu Miłość…
Maryjo Gwiazdo Nowej Ewangelizacji, nasza Gwiazdo zaranna, Gwiazdo wskazująca drogę… prowadź nas w ten XXI wiek.