Mój pies tak bardzo nie podrożał jak schronisko
To opinia radnego Mirosława Lenka, zaskoczonego rosnącymi znacznie nakładami na raciborskie schronisko dla bezdomnych zwierząt. Jeszcze dwa lata temu wydawano nań ok. 300 tys. zł. Teraz – prawie 600 tys. zł.
Wydatki na utrzymanie schroniska „istotnie rosną”, jak przyznaje skarbniczka Raciborza Beata Koszowska-Gralak. Dodała, w dyskusji z radnymi na forum komisji budżetowej, że sygnalizowała to już wcześniej. – Postępowanie się już odbyło i te działania mają być realizowane. 594 tys. zł to duża kwota – ocenia pani skarbnik.
Widzę monopol
Marian Czerner, który był prezesem Przedsiębiorstwa Komunalnego, któremu podlega schronisko, pytał czy „coś się drastycznie zmieniło, może poziom usług”, że doszło do tak istotnego wzrostu nakładów. – Żeby zrealizować wszystkie zadania potrzeba takiej kwoty. Sterylizacja, kastracja, opieka to wszystko ma wyższy poziom. Nakłada się jeszcze wzrost płacy minimalnej i opłat za media. To żadne inwestycje, to wydatki bieżące – skwitowała zapytana.
W 2018 r. urząd wydał 323 tys. zł. Rok później już 482 tys. zł. Radny Lenk stwierdził, że odnosi wrażenie, że ma do czynienia z monopolem, bo zadanie prowadzi PK, jako jedyny możliwy podmiot. Były prezydent zauważył, że inne usługi komunalne, zlecane przez Miasto do PK w trybie „in house” (bez konkurencji) nie drożeją tak szybko. – A tutaj drugi rok z rzędu taki skok, bo na pewno nikt nie wystartuje do konkurencji na prowadzenie schroniska dla zwierząt – uważa Lenk.
To chyba wina kotów
– Kocham zwierzęta i cieszę się, że w schronisku jest pani Kęsicka i zmiany tam są efektem bardziej jej serca niż naszych pieniędzy, bo wdrożyła wiele swoich rozwiązań – mówił Mirosław Lenk.
Radny przyznał, że ma dwanaście lat psy i koszty ich utrzymania tak drastycznie nie wzrosły. Skarbniczka żartowała, że to pewnie sprawa kotów, bo jej kotka kosztuje ją więcej. Lenk stwierdził, że wcześniej do schroniska przyjmowano zwierzęta spoza terenu gminy i spółka notowała przychody. – Teraz jest ograniczenie do własnego terenu, to i wpływy są niższe – stwierdził.
PK było sponsorem
Wiceprezydent Dominik Konieczny, odpowiedzialny za sprawy komunalne w mieście, przyznał, że życzyłby sobie rynku konkurencyjnego, ale niestety takiego nie ma w tej branży. – Zostało nam PK. Przetarg na prowadzenie tych usług był nieograniczony, jak w śmieciach. Wrosły koszty funkcjonowania. Wcześniej PK dopłacało do tej działalności z innych gałęzi. Na dowód możemy przedstawić analizy finansowe. Jest zatrudnionych tam więcej osób, 7 czy 8. Duże środki idą na obsługę weterynaryjną, utrzymanie zwierząt. To jest dylemat: jakość albo cena. Lenk skwitował: jak w życiu.
(m)