W czym walczy się z koronawirusem?
Personel szpitalny z Raciborza wciąż narzeka na kiepską jakość sprzętu ochronnego, w jakim musi pracować z zakażonymi na COVID-19.
Jak przekazały nam pielęgniarki z Gamowskiej, kombinezony ochronne, w których pracują na oddziałach z zakażonymi koronawirusem powinny posiadać określony atest – nr EN14126. – Niestety nie wszystkie nasze kombinezony mają właśnie ten atest, oznaczający najwyższą jakość – relacjonuje nam jedna z pracownic.
„Guminioki” w workach
Na niektórych oddziałach liczba kombinezonów szybko topnieje. – Jest ich garstka – komentuje nasz informator. Ubiory pozbawione atestu EN14126 często się prują. Jak mówią w szpitalu „już po otwarciu łatwo się uszkadzają”. – Te niewielkie dziury zaklejamy plastrami, ale ile tak można pracować? Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo, zdrowie i życie – przekonują na Gamowskiej.
Nierozwiązany od początku przekształceń w szpitalu, został problem butów jednorazowych. – Mamy po kilka par „guminioków”, w których chodzą wszyscy. Żeby było jako tako higienicznie to naciągamy wpierw worki na śmieci, które same kupujemy, a potem te „guminioki” – dzieli się praktycznymi radami doświadczona pielęgniarka.
Według relacji jej koleżanek, szpital ciągle „jedzie na parodniowych rezerwach” jeśli chodzi o zaopatrzenie w sprzęt. – Ubrania, fartuchy jednorazowe, to jest sprzęt, z którym stale jest problem w magazynie. Z jednej strony słyszymy, że nie mamy oszczędzać i musimy składać liczne zamówienia na zapotrzebowanie, ale szybko się okazuje, że to pobożne życzenia, bez większych szans na realne zaspokojenie bieżących potrzeb. Co będzie jak zabraknie nam niezbędnego sprzętu? – boi się personel.
Prują się w rękach
Na oddziały wchodzi się w białych kombinezonach. Jak słyszymy ich jakość jest bardzo różna, w zależności od producenta. – Jedne są mocne i pewne, a niektóre na dzień dobry są do niczego. Prują się nam w rękach – narzeka jedna z pracownic.
Atestowane kombinezony „z wyższej półki cenowej” wytrzymują dłużej i pielęgniarkom pracuje się w nich swobodniej. – Do pacjenta wchodzi się teraz na dłużej, bo mamy dużo leżących, trudniejszych przypadków. To starsze, schorowane osoby – tłumaczą na Gamowskiej. Bywa, że na oddziale trzeba spędzić 5 godzin w jednym wejściu w strefę brudną. – Potem jest godzina wytchnienia i powrót – wylicza nasza rozmówczyni.
Pot leje się wszędzie
W takim kombinezonie, niezależnie czy dobrej czy kiepskiej jakości, trzeba się dużo napracować. – Robi się dosłownie wszystko. Myje pacjenta, przebiera mu pościel, naciąga nań koszule, mierzy się wszystkie parametry, pobiera krew, podaje leki, robi zastrzyki, zakłada kroplówki, karmi się, a wszystko to w szczelnym uniformie, gdzie pot leje się dosłownie wszędzie, nie tylko z czoła – kończy doświadczona pielęgniarka.
Na sprzęt ochrony osobistej wydano w raciborskim szpitalu, w ciągu miesiąca działalności jako zakaźnego, 2,5 mln zł. Dyrektor Ryszard Rudnik przyznał „Nowinom Raciborskim”, że sprzęt jest różnej jakości, raz lepszy, raz gorszy, ale trzeba kupować jaki jest, żeby w ogóle był na Gamowskiej. Jak dodał, lecznica nabywa tylko atestowany, specjalistyczny sprzęt.
(ma.w)
Dla malarzy zamiast dla lekarzy
Dyrektor lecznicy w Raciborzu Ryszard Rudnik przyznał na zdalnej sesji Rady Powiatu Raciborskiego, że nie może dać gwarancji, że personel pracujący z zakażonymi COVID-19 jest bezpieczny w kombinezonach dostępnych na Gamowskiej.
Radna Elżbieta Biskup z PiS spytała szefa szpitala czy cały personel pracujący na Gamowskiej jest jednakowo zabezpieczony w kontakcie z chorymi na koronawirusa. – Czy odzież ochronna używana w szpitalu jest jednakowej jakości – dociekała.
R. Rudnik wyjaśnił, że aktualnie szpital zakaźny korzysta z dostaw rządowej rezerwy materiałowej. – Praktycznie opieramy się tylko na tych dostawach, bo jest wciąż problem z dostępem do środków ochrony osobistej. Oczywiście ten sprzęt co dostajemy jest różnej jakości. Nie ma możliwości, żeby wszystkie kombinezony były takie same – oznajmił radnej dyrektor.
Rudnik przyznał, że są kłopoty z dostawami i dyrekcja musi reklamować niektóre z nich. – Raz przywieziono nam kombinezony malarskie, innym razem kolejne dla nas bezużyteczne, do niczego się nienadające – wyjaśnił dyrektor. Podkreślił przy tym, że w szpitalu używa się tylko atestowanego sprzętu, aby odpowiednio zabezpieczyć personel szpitalny. – Czy pan dyrektor może zapewnić, że w używanym sprzęcie cały personel jest bezpieczny? – spytała E. Biskup. – Ja nie wydaję atestów dla tego sprzętu, głowy za to nie dam – podsumował dyrektor szpitala zakaźnego.