Pracują w zakaźnym, a umowy mają z rejonowego. Co o tym sądzą pielęgniarki z Raciborza?
Choć 16 maja minęły już 2 miesiące odkąd na Gamowskiej działa jednoimienny szpital zakaźny, to personel placówki wciąż pracuje w oparciu o umowy o pracę w szpitalu rejonowym. – Zmieniły się warunki pracy, nawet ubiór jest inny niż wcześniej, a z papierów nie wynika, że wykonujemy zupełnie inną pracę niż dotąd – słyszymy od kolejnej z raciborskich pielęgniarek, która zdecydowała się podzielić swoimi doświadczeniami.
Takie rozmowy cechuje zawsze prośba o zachowanie danych Czytelniczki tylko do wiadomości redakcji, bo występuje obawa, że pracodawca – dyrekcja szpitala zakaźnego – wyciągnie konsekwencje z zabierania głosu w sprawach lecznicy.
Takie same, a jednak inne
– Owszem, mamy swoje święto i powinnyśmy się nim cieszyć, ale jakąkolwiek radość mąci choćby fakt, że my wciąż mamy stare umowy o pracę. Tymczasem w nowych, dla pracy w szpitalu covidowym miałybyśmy stawki wypłat podwyższone tak jak nasze nowe koleżanki, kierowane do Raciborza przez wojewodę śląskiego. Pracują tak samo jak my, a zarabiają co najmniej o 150% więcej, bo takie są przepisy. Jak mamy się czuć w takiej sytuacji? My się czujemy jak osoby dyskryminowane – zauważa nasza rozmówczyni.
Pielęgniarka opowiada o pracy w szczelnych kombinezonach, w których trzeba spędzić po kilka godzin w strefie brudnej, wśród pacjentów zarażonych koronawirusem. Nie ma mowy o skorzystaniu z ubikacji. – Taka praca jest stresująca i wyczerpująca. Proszę mi wierzyć, że kiedy wracam do domu, to zasypiam siadając na fotelu. Nigdy wcześniej tak nie miałam. Bóle głowy, osłabienie. W tych kombinezonach jesteśmy niedotlenione, to nie są zwyczajne warunki pracy, w której spędziłyśmy ostatnie kilkadziesiąt lat, do której nas przygotowano. To jest inny, nowy zakres obowiązków, a w umowach żadnego aneksu – kontynuuje kobieta.
Pokorna służba
– Z takim apelem się zwracamy w dniu naszego święta do dyrekcji, żeby uregulowała nam te umowy, żebyśmy wiedziały gdzie pracujemy. Bo z jednej strony jest ten zakaz ministra, że kto pracuje w szpitalu zakaźnym, ten nie może gdzie indziej. Ale z naszych umów o pracę wcale nie wynika, że my w takim szpitalu pracujemy. My jesteśmy jesteśmy nadal pracownikami szpitala rejonowego, to jak to jest? Przecież prawo nie może działać jednostronnie – dziwi się osoba, która zdecydowała się skontaktować z Nowinami.
– Wie pan, my jesteśmy służba zdrowia. W nasz zawód wpisana jest usłużna rola względem ludzi chorych, potrzebujących. My im służymy, pomagamy, ratujemy. Dlatego się nie buntujemy, nas jest łatwo wystraszyć ale po prostu nie mamy natury buntowników. Kto się u nas zdecyduje głośno mówić, to zaraz jakoś tak się dzieje, że się wycofuje. Jak pytamy: dlaczego? To mówią: bo chcemy tu nadal pracować – opowiada nam doświadczona pielęgniarka.
Życzliwe otoczenie
Jedno co ją cieszy w tych dniach, to życzliwość płynąca z otoczenia. – Tylu ludzi, co nas obdarowali, co nam pomagają z zewnątrz, to jest wspaniałe. Koleżanka, która jest tu z nami z nakazu, co przyjechała ze Śląska, mówi, że tego u siebie nie widziała, że tu są wyjątkowi ludzie, że mamy się z czego cieszyć, że trzeba to sobie cenić. Słyszałam, że w Polsce, bywa, że ludzie są nieżyczliwi dla służby zdrowia, że się odsuwają, nawet ze sklepu przeganiają, a u nas na odwrót. Jak nie przyjdę do swojego osiedlowego sklepu to sprzedawczynie zaczynają się o mnie martwić, a jak wracam to szczerze, z radością witają – podsumowuje pracownica szpitala zakaźnego z Raciborza.
O umowy o pracę personelu raciborskiego szpitala pytała już pod koniec kwietnia, na forum komisji zdrowia Rady Powiatu Raciborskiego radna PiS Elżbieta Biskup. Dyrektor Ryszard Rudnik oznajmił, że nie zmienia umów, że nie robi do nich żadnych aneksów. O tę samą kwestię wystąpił w interpelacji także radny powiatowy Łukasz Mura, który zadał staroście raciborskiemu szereg zapytań o sytuację lecznicy z Gamowskiej. O tym jakie odpowiedzi uzyskał piszemy w innym artykule w tym numerze.
(m)