Złośliwy komentarz tygodnia: A może tak rzucić wszystko i zamieszkać w Oborze?
Obrzydło Ci życie w zatłoczonej metropolii? Wielkomiejskie rozrywki przestały Cię bawić? Stresująca praca pożera czas, który powinieneś mieć dla siebie i rodziny? Rzuć wszystko i przyjedź do Raciborza–Obory! Tylko tu możesz za dnia popływać w basenie, przespacerować się lasem, złowić i ugrillować rybkę, a wieczorem... Kręcić bączki na parkingu, palić gumę i pędzić stalowym mustangiem ile fabryka dała!
Powyższe to motyw przewodni kampanii reklamowej naszego miasta, którą zupełnie pro bono udostępniam naszym urzędnikom i włodarzom. Bierzcie i korzystajcie, a Racibórz będzie wielki szybciej niż się spodziewacie.
Wiem, że to nie do końca miało tak być. Minął już ponad rok od kiedy prezydent Polowy w asyście wiceprezydentów Fity i Koniecznego wsłuchał się w bolączki dzielnicy Obora. Mieszkańcy osiedla najwięcej miejsca poświęcili nielegalnym rajdom samochodowym uskutecznianym na ulicy Markowickiej. Za sprawą skutecznego lobbingu miejscowej radnej Magdaleny Kusy na drodze zamontowano dwa progi zwalniające, które miały skutecznie odstraszyć amatorów driftu i wyścigów. Tyle że odległość między szykanami pozwala przejechać bez redukcji prędkości. Podobno zdecydowano się na to rozwiązanie, aby umożliwić przejazd autobusom. Jednak znając wizjonerskie zacięcie obecnej ekipy rządzącej Raciborzem, prawdopodobnie mamy tutaj do czynienia z przebłyskiem politycznego geniuszu. Wszak za jednym zamachem zamknięto usta mieszkańcom (No przecież daliśmy wam ten próg! Nawet nie jeden, tylko dwa!) i puszczono oczko do rajdowców (Wy nie dacie rady pokonać tej szykany? To co z was za rajdowcy?!).
Dlatego proponuję iść o krok dalej. Machnąć ręką na te kilkadziesiąt głosów i zagrać na grubo, jak to mówi mój bratanek. Zmieńmy Oborę w dzielnicę rekreacji i rozrywki. Taką jak z reklamy, którą w przypływie bożydarowej dobroci ofiarowałem kochanemu Raciborzowi. Niech przyjeżdżają do nas mieszczuchy i zostawiają tutaj pieniądze zarobione w zachodnich korporacjach, a co!
Grajmy va banque. Skoro Kuźnia Raciborska ma ulicę Roberta Lewandowskiego, to dlaczego my w Raciborzu nie moglibyśmy dorobić się ulicy Roberta Kubicy? A gdyby tak prezydent Polowy sięgnął jeszcze do swoich relacji i osobistych kontaktów (których wartości, jak wiadomo, nie można przecenić!), to może sam patron zawitałby do Raciborza, aby odsłonić tablicę z nazwą ulicy swego imienia?
Koszty polityczne całego przedsięwzięcia wydają się niewspółmierne do potencjalnych zysków. A gdyby tak jeszcze przekonać do tej idei radnego powiatowego Tomasza Kusego – prywatnie mieszkańca dzielnicy Obora oraz – tak się wygodnie składa – posiadacza Hondy Civic Type R (zakładam, że takiego samochodu nie kupuje się po to, żeby jeździć 50 km/h w mieście i 90 km/h poza miastem), to szacunek na dzielni z pewnością można byłoby odzyskać w try miga! No i przy okazji zyskalibyśmy testera odcinka specjalnego na Markowickiej/Kubicy. Wszystko to na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko wystartować. Rada od serca dla naszych włodarzy: warto tankować paliwo i rozgrzewać silnik już teraz, bo półmetek kadencji coraz bliżej. Ani się obejrzymy, a będziemy mieć kolejne wybory. Bez wyraźnego sukcesu, mogą one nie być przystankiem, lecz metą w niejednej samorządowej karierze.
bozydar.nosacz@outlook.com