List do redakcji: Rabunkowy trend Polski wobec Śląska niewiele się zmienił
Dobrze się dzieje, że „Nowiny Raciborskie” piszą o zamianie nazwisk śląskich na polskie. Fakt ten jest jednak elementem większej całości. Pan Gorzelik – szef Ruchu Autonomii Śląskiej nazwał historię Śląska po II Wojnie Światowej Tragedią Śląską. Oto co składa się na takie określenie. Przejście frontu to liczne mordy, gwałty, podpalenia i grabieże ze strony rosyjskiej na ludności śląskiej. Wojska radzieckie uważały wtedy tereny dzisiejszego powiatu raciborskiego za niemiecką ziemię. Przypomnę tylko, że ci „wyswobodziciele” podpalali centrum Raciborza już po przejściu frontu. Pierwsi Polacy na śląskiej ziemi byli szabrownikami, którzy swoim procederem na długie lata wyznaczyli rabunkowy trend Polski wobec Śląska.
Ognisko polonizacji
Wypędzono około 2 mln Ślązaków do Niemiec. Odbyło się to w stylu hitlerowskich wysiedleń. Powstały wtedy polskie obozy koncentracyjne (w Jaworznie i Łambinowicach) dla Ślązaków i Ukraińców. Polska propaganda oficjalnie podawała, że żadnych takich obozów nie było. Zakazano na Śląsku używania języka niemieckiego oraz jego nauki. Rozpoczęła się walka z miejscową gwarą. Ileż to razy słyszałem w swoim życiu by nie używać gwary. W szkołach nabijano się z osób mówiących gwarą. Właśnie w szkołach było główne ognisko polonizacji. Wcale nie było prawdą, że odbywała się ona bezkonfliktowo. Byli nauczyciele, którzy wyzywali nas od hitlerowców i „gebelsów”. W ramach repolonizacji niszczono napisy niemieckie, również na obiektach sakralnych i cmentarzach. Usuwano niemieckie pomniki.
Zakazany znaczek
Łamano też tajemnicę korespondencji. Listy z Niemiec adresowane do mieszkańców Śląska dziwnym trafem przechodziły przez Warszawę. Służba Bezpieczeństwa miała doskonały materiał do swojej działalności. W 1965 roku Niemcy wydały znaczek pocztowy z okazji 20 rocznicy wypędzenia ich ludności ze Śląska. Listy z takim znaczkiem, które wysyłano do Polski, na miejscu Polacy niszczyli. Zmieniano nazwiska Ślązakom. Autorem decyzji w tej sprawie był wojewoda śląski Aleksander Zawadzki. Wydał on stosowny dekret w 1951 roku. Na mocy tego dokumentu zmieniono również niemieckojęzyczne imiona. Zaraz po wojnie duża część Ślązaków emigrowała. Pierwsi emigranci musieli pozostawić w nowej Polsce swój majątek, który przejmował Skarb Państwa. Poniemiecką własność przejmowali zasłużeni obywatele Polski. Za czasów gierkowskich władze Niemiec płaciły Polsce za emigrantów w markach niemieckich. Akcja nazywała się „Łączenie rodzin”. Faktycznie był to rodzaj handlu ludźmi i rozbijanie rodzin.
Odrzucane dążenia
Historycy, którzy opisują dzieje Śląska po II Wojnie Światowej przedstawiają je jako bezkonfliktowe. Nie wykazują, że były to czasy tragedii. Jednych rozumiem, bo chcą ukryć niegodziwości Polaków, ale drugim, przypuszczam, że zabrakło odwagi, by napisać prawdę. Lata, w których odzyskaliśmy wolność – po 1989 roku – niewiele zmieniły na Śląsku. Dalej płacimy haracz na rzecz biedniejszych województw. Zdegradowanie tutejszego środowiska naturalnego jest katastrofalne. Dążenia Ślązaków do uzyskania autonomii czy uznanie Ślązaków za naród jest nadal odrzucane. Powstała, a bardziej ujawniła się mniejszość niemiecka, co jest solą w oku „Prawdziwych Polaków”. Działalność organizacji mniejszości jest przez nich wręcz torpedowana. Tak przecież było z postawieniem pomnika Josepha von Eichendorffa w Raciborzu czy nadaniem jego imienia ulicy w mieście. Podobne trudności towarzyszyły pomysłowi nadania jednemu z rond imienia księdza Carla Ulitzki. Sprawy te odbiły się szerokim echem nawet w prasie centralnej. Owi protestujący nie mieli większego pojęcia o jakże ważnej dla nie tylko miejscowych ziem działalności znanych postaci wywodzących się z Raciborza i jego okolic. Wystarczyło, że byli Niemcami.
Nie tylko komuna
Tak właśnie traktowało się Ślązaków i niewiele wskazuje, żeby coś zmieniło się na lepsze. Nie stać Śląska nawet na reprezentację własnych posłów w Sejmie, skoro premier Mateusz Morawiecki startował z Katowic i jak on ma walczyć o sprawy Ślązaków. Ktoś powie, że większość tych wykroczeń to sprawa komuny, ale ja twierdzę, że to sprawa polskich „patriotów”, których jednoczy wrogość do Niemców i Ślązaków.
Alfred Muszal, emerytowany nauczyciel historii
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji