Żeby nikt nie cierpiał chłodu zimą
W kolejce po dotacje na wymianę pieców w Raciborzu powstał zator. Na żale kolejkowiczów zwrócił uwagę radny Henryk Mainusz z Ocic. Obawia się, że oczekujący na dofinansowanie raciborzanie nie zdążą z instalacjami przed zimą.
Nestor rady Raciborza opowiedział o problemach mu zgłoszonych podczas sierpniowej sesji miejskiej. Według tego co doń dotarło, utworzyły się kolejki w wydziale ochrony środowiska i „ludzie nie potrafią tam umowy podpisać”. Umowy dotyczą uzyskania dofinansowania od Miasta i WFOŚ na ekologiczną inwestycję w domowych kotłowniach. – Mamy koniec sierpnia, a tu takie spowolnienie. Jak ci ludzie kotłowni nie przerobią to czeka ich zima bez ogrzewania – przewiduje szef klubu radnych Razem dla Raciborza. Według niego, wkrótce dojdzie do sytuacji, że instalatorzy będą odmawiali wykonania robót w krótkim czasie, który zostanie do końca roku. – A jak ludzie dopytują w urzędzie, to zawsze wytłumaczeniem jest jakiś problem obiektywny. Skąd jest ta obsuwa w czasie i na ile to spowolnienie jest groźne? – chciał dowiedzieć się od głowy miasta Henryk Mainusz.
Radnego uspokajał wiceprezydent Dominik Konieczny. Powiedział, że gdy udawał się na urlop załatwionych było około 30 procent umów, a teraz sądzi, że jest to już poziom 50 procent. Drugi zastępca prezydenta Polowego zrzucił winę na operatora projektu ekologicznych dotacji – zewnętrzną firmę, która według przepisów musi pośredniczyć w tej procedurze. – Operator stwarza ten problem. Zasłania się restrykcjami wynikającymi z pandemii koronawirusa. My go ponaglamy, żeby podołał obowiązkom wynikającym z umowy. Dołożymy starań, żeby nikt ze starających się o dotacje nie cierpiał chłodu zimą – zadeklarował D. Konieczny. Dodał, że w grę wchodzi prolongata terminu zakończenia projektu dofinansowań od Miasta i WFOŚ.
(m)