Związkowcy z Ramety nie wiedzieli o zwolnieniach grupowych w fabryce
W procesie sądowym, który toczy się z powództwa Państwowej Inspekcji Pracy przeciwko byłemu już szefowi spółdzielni meblarskiej Rameta – Stefanowi Fichnie, zeznawali także członkowie związków zawodowych. Z ich relacji wynika m.in. jaki udział w decyzjach o zwolnieniu 30 pracowników mieli zastępcy prezesa.
W poniedziałek 21 września dokończono trzydniowe przesłuchania w tej sprawie, które odbyły się w raciborskim sądzie rejonowym. Pierwsza wezwana została Aleksandra Kalska, była wiceprzewodniczącą związku zawodowego pracowników Ramety. W spółdzielni inwalidów przepracowała 24 lata. Odeszła sama w lutym tego roku, ale wcześniej – w listopadzie 2019 roku otrzymała z rąk ówczesnego prezesa Stefana Fichny „dyscyplinarkę”, z którą się nie zgodziła. – Stwierdzono w niej, że jestem nieefektywna, zwlekam z wypełnianiem obowiązków i podburzam załogę, co nie miało miejsca – stwierdził świadek w procesie.
Zwolniona i przywrócona
W dniu zwolnienia spotkała ją na schodach biurowca Ramety pani wiceprezes. – „Jeszcze ty” usłyszałam od Aleksandry Mikoś – powiedziała przed sądem A. Kalska, wezwana wtedy do gabinetu szefa spółdzielni. – Przesunięto po blacie dokument zwolnienie dyscyplinarne. Celem zapoznania się. Zasugerowano mi, że mogę inaczej rozwiązać umowę, z mojej inicjatywy. Nie zgodziłam się – wspominała pani Aleksandra. Na jej wyrzucenie z pracy nie dała przyzwolenia rada pracownicza spółdzielni meblarskiej, przywracając związkowca do pracy. Nie było to już jednak jej wcześniejsze stanowisko. Do czasu odejścia w lutym nie świadczyła już pracy, przebywała na zwolnieniu lekarskim. Członkinię związku przesunięto na dział serwisu co odebrała jako degradację zawodową, bo stanowisko było niezgodne z jej wykształceniem i doświadczeniem. – Spodziewałam się, że i tak rozwiązana będzie umowa ze mną – przyznała A. Kalska. Sędzia Monika Mańka pytała ją w jaki sposób powzięła wiedzę o zwolnieniach w zakładzie. – Pokątnie, nieoficjalnie dowiedziałam się o tej sytuacji – stwierdziła przesłuchiwana, dodając, że pracodawca nie konsultował zwolnień z pracy z miejscowymi związkami zawodowymi.
Wybrano najsłabszych
Inspektorka PIP obecna w sądzie pytała świadka jaka była sytuacja ekonomiczna Ramety w okresie wakacji 2019 roku. – Sytuacja w firmie była trudna, krytyczna wręcz finansowo. Zwalniano pracowników niezgodnie z kodeksem pracy, stosowano zasady mocno naciągane, a wszystko to robiono żeby nie wypłacać pieniędzy – skomentowała członkini związku. Według niej, zwalnianych dobierano według klucza. – Kto jest najsłabszy, kto niepełnosprawny. Zwolnień dokonywano bez głębszej analizy – zaznaczyła A. Kalska. Mecenas Krzysztof Grad reprezentujący w sprawie zwolnionych pracowników spytał o szczegóły zwolnienia świadka. Ta powiedziała, że moment wręczania dokumentu przebiegał bez jakichkolwiek negocjacji, a ona sama była zaskoczona sytuacją. – Otrzymałam dokument znienacka, zaraz po dniu gdy inspektorzy PIP odczytali w firmie protokół z kontroli. Napomknięto mi, że jakoby miałam coś nieodpowiedniego podpowiedzieć PIP-owi – relacjonowała Kalska.
Czy wśród zwolnionych byli członkowie związku zawodowego? – pytał radca prawny. – Były takie przypadki – przyznała pani Aleksandra. Przekazała też, że wiele zwolnień nie było konsultowanych z kierownikami działów czy ich przełożonymi. – Oni byli zaskoczeni decyzjami zarządu – stwierdziła.
Działo się to „po bandzie”
Stefan Fichna poprosił przesłuchiwaną, by powiedziała od kiedy zarząd spółdzielni działał w trzyosobowym składzie. Usłyszał, że to miało miejsce od sierpnia 2019 roku, a wcześniej przez 14 lat Fichna sam kierował Rametą. Kalska jako związkowiec była zapraszana na wszystkie posiedzenia zarządu, co miesiąc z ramienia związku i jako pracownik od spraw socjalnych. – Czy decyzje zarządu w zakresie spraw pracowniczych były takie jak później, już pod zarządem w szerszym składzie? Przecież kryzys był nieraz? – Muszę przyznać, że wcześniej to się odbywało w sposób odmienny, tzn. jak były dyscyplinarki to była to rzecz uzasadniona, dopiero po powstaniu zarządu trzyosobowego działo się to „po bandzie”, że tak powiem – powiedziała w sądzie A. Kalska. Fichnie zależało, żeby świadek podał czy prezes sam podejmował decyzje na posiedzeniach zarządu, czy była to decyzja kolegialna? Członkini związku przyznała, że trzy osoby decydowały i „działo się to w sposób nieładny”. – Przygotowywano najpierw dyscyplinarki i dochodziło do szantażu emocjonalnego osób. Działo się to w sposób natężony i niezgodny z prawem. Poganiano się na poziomie kierowniczym, pytano „dlaczego to się jeszcze nie dzieje?”. Widać było, że to poganianie jest wolą zastępców. Słyszałam te ich rozmowy. Nie było przy tym prezesa Fichny – zeznała przed sądem A. Kalska.
Kto się nie zgodził – dyscyplinarka
Po pani Aleksandrze przed obliczem Temidy stanął Czesław Mądry ze związku NSZZ Solidarność, drugiego związku zawodowego w Ramecie. To tapicer, także związany z nią od wielu lat. Aktualnie jest w okresie wypowiedzenia umowy o pracę z zakładem. Potwierdził informacje zgłaszane przed sądem wcześniej, że we wrześniu 2019 roku zwalniano pracowników Ramety w sposób bezprawny, nie konsultowany ze związkami zawodowymi. Członków związków też zwalniano. – Wołano pracownika i wręczano mu zwolnienie za porozumieniem stron. Jak się nie zgadzał to dyscyplinarka – stwierdził C. Mądry. Sędzia Mańka pytała czy zwalniani prosili o pomoc związkowców. – Nie za bardzo pracownicy zgłaszali się do związku z prośbą o pomoc, mimo że ich zachęcaliśmy – podkreślił świadek. Wyjaśnił, że sami związkowcy nie interweniowali w zarządzie w sprawie zwolnień. Ten nie powiadomił ani związku pracowniczego, ani Solidarności o przeprowadzaniu zwolnień grupowych.
Nie było podburzania
Mecenas Grad dopytywał świadka czy zwolnienia były prowadzone w identyczny sposób. – Mam wiedzę, że treść wypowiedzeń i dyscyplinarek była taka sama – odparł Czesław Mądry. Mówił też, że zarzuty pod adresem zwolnionych nie miały pokrycia w rzeczywistości jeśli chodzi o stwierdzenia o podburzaniu załogi przeciw pracodawcy. – Ludzie narzekali na sytuację, rozmawiali ze sobą jak zawsze, na pewno nie było przy tym podburzania – zapewnił związkowiec. Mądry przyznał, że przed powstaniem trzyosobowego zarządu w Ramecie, co miesiąc związkowcy spotykali się z prezesem Stefanem Fichna. Później do rozmów z „prezesami” dochodziło, ale już rzadziej.
Rozprawę odroczono. Na następnej – pod koniec października – ma dojść do przesłuchania m.in. zastępców prezesa Fichna – Aleksandry Mikoś i Marka Wyrostka.
(ma.w)