Smród powrócił w Brzeziu. Wróciły narzekania w rejonie RIPOK-a
*Nie idzie wyjść z domu– przekazali prezydentom mieszkańcy Brzezia na spotkaniu dzielnicowym. Dominik Konieczny mieszkający w tym rejonie stwierdził, że to pierwszy sygnał o smrodzie od dawna. Miejscowi żartowali, że wiceprezydent jest cały dzień w pracy, to i „nie czuje problemu”.*
Mieszkańcy dzielnicy znowu się skarżą na odory z rejonu wysypiska śmieci i RIPOK-a, gdzie segreguje się odpady. Te problemy występują od kilku lat i mimo pism, interwencji i spotkań smród powraca. – Co z tą sprawą? Nie idzie okna otworzyć w domu. Pan Konieczny mówi, że jemu nie śmierdzi, ale on ciągle w pracy siedzi, to nie czuje naszego problemu w dzielnicy – zgłosił uwagi jeden z uczestników spotkania dzielnicowego 2 października.
Od prezydentów usłyszał, że za każdym razem jak do magistratu dociera sygnał od mieszkańców, następuje interwencja pracownika wydziału ochrony środowiska i straży miejskiej w Brzeziu. – Wspólnie sprawdzają na miejscu co się dzieje, identyfikują problem. Nie zawsze udaje się dotrzeć z tym od razu do kierownika RIPOK – informowali urzędnicy. Z ich wiedzy wynika, że odory najczęściej występują w godzinach wieczornych. – Ale rano też są. Dzisiaj nie szło wyjść z domu, tak śmierdziało. Jakie kroki podejmiecie, żeby to się skończyło? – kontrowali mieszkańcy Brzezia.
Wiceprezydent Dominik Konieczny oznajmił, że „kroki już były”. – Odbyło się spotkanie z prezesem firmy Empol, prowadzącej RIPOK, panem Maurerem. On wyjaśnił, że zawinił czynnik ludzki. Szef firmy obiecał, że problem nie będzie się już powtarzał. Przyznam, że to pierwszy taki sygnał od tamtej sytuacji – stwierdził zastępca Dariusza Polowego.
Siedzący obok niego przewodniczący rady miasta Leon Fiołka zauważył, że w Empolu obiecywali Miastu przeprowadzenie wymiany filtrów w instalacji na Brzeziu, żeby odory wyeliminować.
Prezydent Dariusz Polowy podkreślił, że namawia mieszkańców, żeby za każdym razem, gdy poczują smród z RIPOK-a zgłaszali temat do magistratu. – Trzeba wydzwaniać niestety do straży miejskiej, bo taki problem wymaga udokumentowania interwencji. Mam świadomość, że człowiekowi się może nie chcieć za każdym razem dzwonić, ale to konieczne – podsumował w Brzeziu włodarz miasta.
(ma.w)