100 lat temu w Nowinach Raciborskich: Sąd w Raciborzu skazał Gerharda S. z Paruszowca, który zabił własnego ojca
Kara dla ojcobójcy, polsko-niemiecki spór na łamach raciborskiej prasy i wielka zwada w Łubowicach o to, czy dzwonami z katolickiego kościoła należało uczcić zmarłego ewangelika – między innymi o tym pisały Nowiny równo sto lat temu. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie do Raciborza i okolic w grudniu 1920 roku. Wojtek Żołneczko
Racibórz • 8 grudnia 1920 r.
Chwila przełomowa
Zbliża się rozstrzygająca chwila, w której lud górnośląski zadecyduje o swej przyszłości, czy chce powrócić na łono prawej swej Matki – Ojczyzny, Polski, czy też nadal pozostać w udręce, w pruskiej niewoli. Kto w domu trzyma polsko-katolicką gazetę narodową, ten nie zawaha się ani chwili, aby oświadczyć się za Polską. Ale niestety jeszcze wielu ospałych i zbałamuconych braci, którzy, ulegając różnorakim wpływom, chwieją się niby trzcina pod powiewem wiatru i w swem zaślepieniu nie mogą dojrzeć prawej drogi. Obowiązkiem więc każdego prawego obywatela – Polaka budzić tę brać ospałą, wskazywać na grożące jej niebezpieczeństwo i nawrócić ją do polskiego obozu. Najlepszym do tego sposobem – to podać im jeszcze w ostatniej chwili polsko-katolicką gazetę narodową, do których i „Nowiny Raciborskie” należą, a niejeden ospały i zbłąkany znajdzie znowu drogę do bratnich szeregów (...).
Racibórz • 10 grudnia 1920 r.
Nowe cygaństwo
Raciborska „centrówka”, a za nią „Anzeiger” sfabrykowali nowe cygaństwa, pisząc, iż w ubiegły piątek przybył do Raciborza p. Korfanty, brał udział w posiedzeniu mężów zaufania polskiej partyi i ganił, że po stronie polskiej w Raciborskiem za mało się robi.
Chcąc przeholować swego braciszka dodała „centrówka”, iż p. Korfanty wypytywał na poczcie w Raciborzu, ilu jest urzędników Polaków.
„Anzeigerowi” i jego siostrzycy zdradzimy jeszcze jednę tajemnicę, a mianowicie, iż p. Korfanty incognito złożył także wizytę radakcyom obu „arcyszwindelblatów”, gdzie się przed nim żalono, iż cała polityka uliczkowska zeszła na psy, tak że się teraz żywić muszą cygaństwem i blagą, aby podtrzymać ducha u swych „heimatstreuerów”. A szczytem tego cygaństwa to bajka o pobycie Korfantego w Raciborzu. Po tej nowej blamaży mogą się obaj cygani pocieszyć wzajemnie:
Oj kolego, smutny nasz los,
Korfanty dał nam psztyczka w noc,
Na dudków wystrychał znów,
Świadectwo wystawił na kpów.
O jerum, jerum, jerum (...)*
Rota w Modzurowie
Mozurów w Kozielskiem. Dnia 28 listopada odbyło się w naszej wiosce zebranie celem założenia Kółka śpiewackiego. Zebrała się też młodzież wszystka jak i wielka liczba starszych. P. Fójcik po przywitaniu obecnych udzielił głosu p. Grzące z Raciborza, który w bardzo pięknych słowach nasze męczeństwa pod batem pruskim przedstawił. P. Wichtorowski wyłożył cel i zyski duchowne, które Kółka śpiewackie dla naszej młodzieży przynoszą. Zapisało się 52 członków i przystąpiono do wyboru zarządu, w którego skład weszli pp.: Bodenka Leopold, przewodn., Musioł R., sekr., Larysz Henryk, skarbnik. Zaśpiewano potem Rotę. Na prośbę zebranych przemówił jeszcze raz p. Grząka w gorących słowach. Pan B. z Laurahuty wygłosił kilka deklamacyi i kilka humorestek, z czego się wszyscy obecni dobrze zabawili. Wszystkim mówcom podziękowano licznymi oklaskami. My składamy p. Fójcikowi i wszystkim, którzy do założenia ręki przyłożyli, nasze serdeczne Bóg zapłać!
Podpisano: kilka członków
* Padające w artykule określenia „centrówka” oraz „polityka uliczkowska” (od postaci ks. Carla Ulitzki ze Starej Wsi) odnoszą się do działalności kół centrowych w Raciborzu roku 1920, których celem było przekonanie jak największej liczby mieszkańców, aby w zaplanowanym na wiosnę przyszłego roku plebiscycie narodowościowym głosowali za Niemcami.
Racibórz • 13 grudnia 1920 r.
Pod topór
Racibórz. Sąd przysięgłych skazał w środę po dłuższych rozprawach 23-letniego pomocnika laboratoryjnego Gerharda Schwedę z Paruszowca na śmierć za zabójstwo. Schweda podczas sprzeczki zastrzelił w czerwcu rb. ojca swego.
Swój do swego
Łubowice w Raciborskiem. (...) Schulz z Łubowic zmarł. Niejedni z naszych braci odetchnęli. Był ewangelikiem. Znaliśmy go dobrze. Nagle zjawiło się u ks. prob. trzech wyrostków sfanatyzowanych i żądali w postawie groźnej, aby podczas przeprowadzenia zwłok przez wieś dzwoniono dzwonami kościelnymi. „Nie wolno”. Oni na to: „Katolik albo ewangielik, to wszystko jedno”. Trzeba było nawet dzwonnicę zamknąć i strzec drzwi dzwonnicy, gdyż owi młokosi zbałamuceni już zbierali się mimo zakazu wtargnąć na wieżę i zająć się dzwonami. Inni służalcy dworscy ogłupieni klęli, złorzeczyli co nie miara i odgrażali się straszną zemstą.
Ale moi kochani bracia, kto co zawinił? Ja myślę, nie ma żadnej winy ks. proboszcz, który tylko swój św. obowiązek spełnił i dał znać, że Kościół nie trzyma się zasady „dyabłu zapalić dwie świecie, a Panu Bogu tylko jednę”. Przecież katolicy grzebią po katolicku. Choćby to był najuboższy, jeżeli na to życiem cnotliwem zasłużył, Kościół pochowie go po katolicku i dzwony podniosą uroczystość pogrzebu. W ten sposób pochowaliśmy już też i Niemców. Dzwony nie są polskiemi, lecz należą do Kościoła katolickiego. Ewangelicy grzebią ewangelików. Gdyby zmarły – a stało go na to – był ufundował choć jeden dzwon w miejsce gwałtem nam zabranych najpiękniejszych dzwonów*, nikt nie byłby się opierał temu, aby zrobić wyjątek z reguły i dać pochwałę za dobry uczynek.
Najwięcej trzeba ubolewać nad religijną obojętnością niektórych z was, kochani bracia. Bez należytej krytyki wierzycie pięknym, schlebiającym słowom ludzi bezbożnych i jesteście gotowi za miskę soczewicy sprzedać najświętsze prawa, a wraz z niemi całe swe szczęście. Czy nie widzicie, że oni z wszystkich sił dążą do tego, aby wam wydrzeć mowę i wiarę ojców waszych, bo wiedzą, że jeżeli was zniemczą i zlutrzą, to na zawsze was mięć będą w swych pazurach. Pamiętajcie więc, że swój u swoich najlepiej schowany jest i nie odstępujcie od zasady przez całe wieki wypróbowanej, której wszystkie narody się trzymają: „swój do swego”. Kto lekceważy swą narodowość, lekceważyć będzie też św. wiarę i utraci ją. To właśnie byłoby największe nieszczęście. Kto utraci majątek, utraci wiele, a kto utraci wiarę, utraci wszystko.
Podpisano: Jeden z parafii łubowskiej.
* Autor listu do redakcji Nowin nawiązuje prawdopodobnie do czasów I wojny światowej i częstej w Rzeszy Niemieckiej praktyki konfiskaty dzwonów kościelnych na potrzeby przemysłu zbrojeniowego. Tego typu konfiskaty nie ominęły miejscowości powiatu raciborskiego.