Sztafeta harcerskich pokoleń
22 lutego każdego roku, już od wielu, wielu lat skauci całego świata obchodzą Dzień Myśli Braterskiej. Pozdrawiają się, wymieniają doświadczenia, wzmacniają siły, żeby jeszcze skuteczniej czynić świat lepszym „dziś” jak był „wczoraj”.
I to samo czynimy – my zuchy, harcerze, instruktorzy oraz skauci – seniorzy, ci z dawnych lat szukamy faktów, ludzi i zdarzeń. Cieszy fakt, że udało się dotrzeć do rodzinnej linii harcerskiej od Brzezia z lat międzywojennych do Raciborza i Warszawy a nawet dalej, bo na światowe skautowskie spotkanie do USA (Wirginia Zachodnia, przełom lipca i sierpnia 2019 r.). To geografia. A rodzina? Tę rodzinną, blisko już 100-letnią historię rozpoczyna druhna Elżbieta Urban (zdj.). Widzimy ją też z drużyną na pamiątkowym zdjęciu pod bramą kościoła w Brzeziu z roku 1936. Elżbieta Urban (po mężu Koczy) jest prababcią obecnej harcerki z Warszawy, 16-letniej Karolinki o nazwisku Litewska. A babcią Krystyna Koczy-Kostecka (1948 – 2015). Dziadek Karolinki – harcmistrz Kazimierz Kostecki urodzony w 1946 r. w Markowicach (obecna dzielnica Raciborza) był w latach 1970 – 73 komendantem raciborskiego hufca ZHP. Z zawodu jest nauczycielem, absolwentem dawnego Studium Nauczycielskiego w tym mieście. Jako wyróżniający się w pracy instruktor harcerski otrzymał propozycję awansu na kierownika referatu w Głównej Kwaterze ZHP w Warszawie. Skorzystał z propozycji i razem z nowo poślubioną małżonką Krystyną Koczy otrzymał mieszkanie w stolicy. Harcerkami zostały także obie córki Krystyny i Kazimierza. Do ZHP należą dziś wszystkie z ich czworga wnucząt (2+2).
Los bywa jednak często okrutny. Krystyna Kostecka ciężko zachorowała i zmarła w 2015 r. Karolina z zapałem gromadzi i pieczołowicie przechowuje wszystkie harcerskie pamiątki po swoich dziadkach i pradziadkach. Wśród starych fotografii ma też harcerski notatnik prababci Elżbiety, a w nim cenne notatki, stare piosenki i znane do dziś znaki patrolowe. Dzięki tym zbiorom mogliśmy trafić na ciekawe karty z dziejów ZHP w powiecie raciborskim. Bardzo za to dziękujemy Karolince i jej dziadkowi, seniorowi Kazimierzowi Kosteckiemu.
A my – historycy harcerstwa piszemy o dziejach jednostek, drużyn i hufca także z nadzieją, że pomogą one wielu młodym mieszkańcom naszego regionu wstąpić do ZHP i rozpocząć swoją indywidualną harcerską przygodę, oraz mieszkańcom powiatu raciborskiego, którzy jeszcze o ZHP i o światowej skautowej rodzinie wiedzą niewiele. My starzy skauci martwimy się o przyszłość dzisiejszych najmłodszych mieszkańców Ziemi Raciborskiej, nie tylko z powodu aktualnego stanu pandemii koronawirusa. Bardziej z powodu szkód w psychice ludzi, które już można zaobserwować. Martwi nas bardzo i ten fakt, że w stanie osobowym Komendy Hufca ZHP Ziemi Raciborskiej im. Alojzego Wilka nie ma ani jednego nauczyciela. Czy tylko pandemia jest winna, że nie widać na publicznej niwie wychowawczej żadnych nauczycieli innowatorów ? O przyszłe elity narodu, Europy i świata trzeba zadbać już dziś. Same się nie stworzą i nie ukształtują. A więc pomyślmy, zanim będzie za późno. A Komendzie Hufca Ziemi Raciborskiej życzymy dużo nowych twarzy, serc i umysłów w sztabie korpusu instruktorskiego, bo tylko ofiarni drużynowi będą w stanie, przez przygodę harcerską pomóc młodzieży wyjść z matni spowodowanej nie tylko przez wielomiesięczną pandemię.
Krystyna Kubiczak hm Komendant Hufca ZHP Ziemi Raciborskiej, Jan Kluska hm senior
Wywiad z wnuczką druhny Elżbiety Urban – Karoliną Litewską przeprowadzony przez harcerzy z kuźniańskiego hufca
– Kiedy podjęłaś decyzję o wstąpieniu do harcerstwa?
– Już od najmłodszych lat moi bliscy, między innymi: prababcia, babcia czy dziadek opowiadali mi o różnych przygodach, które to spotkały ich gdy byli w harcerstwie. Słuchałam opowieści o przyjaźniach zawartych na całe życie, jak i historii związanych z tymi osobami. Kiedy jako dziewczynka, wraz z bratem uczęszczałam na treningi akrobatyki, pewnego popołudnia zauważyliśmy harcerzy. Byli ubrani w mundury i błękitno-żółte chusty. Nie minęło dużo czasu, gdy i my zdecydowaliśmy się uczestniczyć w spotkaniu takiej grupy. Na pierwszej zbiórce zuchowej okazało się, że do harcerstwa chodzi wielu moich znajomych, a atmosfera jest niepowtarzalna. Takim sposobem już od kilku lat jestem członkinią warszawskiego Sczepu 40WDHiZ.
– Jaki był przebieg twojej harcerskiej „kariery”?
– Na początku mojej drogi w harcerstwie zaczynałam w zuchach. W późniejszym czasie sama uzyskałam możliwość prowadzenia zastępu. Czekoladowe bombonierki (bo tak nazwałyśmy skład harcerek pod moim przewodnictwem) był dla mnie dwuletnią próbą odpowiedzialności, a także nowym wyzwaniem. Po oddaniu młodszych dziewczyn przeszłam do „starszych harcerek”, zaś obecnie mam możliwość realizowania swojej pasji przynależąc do drużyny wędrowniczej.
– Jaka przygoda z życia harcerskiego najmocniej utkwiła ci w pamięci?
– Każdy poszczególny biwak, obóz, czy rajd są niezapomnianymi przygodami. Gdybym jednak miała spośród wszystkich wyjazdów wybrać najlepszy, to myślę, że byłby nim zlot harcerzy Jamboree. Wydarzenie to miało miejsce w wakacje 2019 roku w Stanach Zjednoczonych. Na tle innych wypraw, tę wyróżnił fakt, iż na zlot przyjechali skauci z całego świata. Z naszego kraju wyruszyła wówczas reprezentacja składająca się z czterystu harcerzy i harcerek.
– Dlaczego zlot w Stanach wspominasz najlepiej, może mogłabyś coś więcej o nim opowiedzieć?
– Z Polski do Stanów leciałam wraz z drużyną z Praszki. Harcerze spod Opola okazali się sympatycznymi ludźmi, z którymi spędziłam kolejne trzy tygodnie. Docelowe zgrupowanie odbyło się w Wirginii Zachodniej, jednak tydzień wcześniej mieliśmy możliwość zwiedzania Nowego Jorku, włącznie z jego najładniejszą dzielnicą, którą według mnie jest Manhattan. Zlot Jamboree pozostaje dla mnie przełomowym wyjazdem, ponieważ umożliwił mi poznanie ludzi wychowanych w obcych mi kulturach, z którymi w dalszym ciągu utrzymuję kontakt. Ten wyjazd nauczył mnie otwartości i szacunku dla odmienności. Przekonałam się, iż mimo tego, że mieszkamy w tak odległych zakątkach świata, my nastolatkowie jesteśmy uderzająco podobni, mamy te same zainteresowania i problemy. Zlot dał mi również możliwość spróbowania tradycyjnych potraw z różnych krajów, takich jak prawdziwej włoskiej pizzy i pasty czy japońskiego sushi.