Jacy byli Żołnierze Wyklęci?
Kochający wolność, ale też postawieni w sytuacji bez wyjścia, marzący o wyspaniu się w normalnym łóżku, przekonani o własnej misji, zdradzeni przez wszystkich, religijni, czekający na wojnę – to obraz Żołnierzy Wyklętych, który kreśli dr hab. Mariusz Mazur. Naukowiec związany z Uniwersytetem Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie był gościem spotkania on–line zorganizowanego przez raciborską bibliotekę 1 marca*.
Walka w lesie, albo terror bezpieki
W 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła na okupowane przez Niemców tereny Polski. Polskie Państwo Podziemne i konspiracja antyniemiecka były dla sowietów konkurencją do władzy, dlatego też żołnierze podziemia, którzy z narażeniem życia walczyli z Niemcami, niejako z automatu stali się wrogami sowietów. Ci, którzy wychodzili z podziemia, częstokroć byli aresztowani przez bezpiekę, więzieni, torturowani, mordowani. Tym samym wielu partyzantów zostało postawionych w sytuacji bez wyjścia – kontynuacja walki albo tortury i śmierć z rąk oprawców.Wielu z nich miało też coś, co można określić syndromem konspiratora. Ludzie, którzy przez ostatnich kilka lat chronili się w lesie, potrafili posługiwać się bronią, walczyli, mieli problem z powrotem do życia w cywilu. Te obawy, wzmocnione dodatkowo przez terror sowiecki, skłaniały ich do pozostania w lesie.
Przygoda i... bieda
Wśród Żołnierzy Wyklętych byli też i tacy, którzy po prostu chcieli przeżyć przygodę. Broń, ogniska, piosenki, poczucie wspólnoty – wszystko to składało się na romantyczny obraz walki o wolność. Jednak po wejściu do lasu szybko okazywało się, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jednak powrotu do poprzedniego życia już nie ma.
Zdarzało się też, że do przyłączenia się do podziemia skłaniała powojenna bieda, którą dziś trudno nam sobie nawet wyobrażać. Niektórzy ludzie nie posiadali rodziny, domu, czegokolwiek. Gdy przechodził oddział, przyłączali się, bo wydawało im się to jedynym wyjściem z dramatycznej sytuacji życiowej. Zdarzały się też przypadki losowe – ktoś pobił milicjanta i uciekając przed odpowiedzialnością chronił się w lesie. Lesie, który w tamtym czasie nadal jawił się ludziom jako miejsce zapewniające schronienie, ostoja wolności.
Młodzi i religijni
W większości przypadków Żołnierze Wyklęci byli ludźmi młodymi, około dwudziestoletnimi. Cechowały ich właściwe młodości: sprawność fizyczna, wytrzymałość, a także idealizm. Wielu z nich pochodziło ze wsi. Obawiali się, że sowiecka okupacja oznaczać będzie kolektywizację wsi, mordowanie księży, zamykanie kościołów. To ostatnie przekonanie miało dla nich ogromne znaczenie, należy bowiem pamiętać, że w tamtym czasie ludzie byli bardzo religijni, a mieszkańcy wsi szczególnie. W oddziałach Żołnierzy Wyklętych wspólna modlitwa rano i wieczorem była czymś naturalnym. Dla takich ludzi zamach na kościół był czymś, czemu należało dać odpór.
W tamtym czasie pochodzenie chłopskie wiązało się też ze słabym wykształceniem. Edukacji w czasie wojny w zasadzie nie było. Pozostawała więc wiedza nabyta w szkole podstawowej, jeszcze przed wojną.
Żołnierze Wyklęci mieli również głębokie poczucie obowiązkowości. Nie tylko wobec Ojczyzny, ale również kolegów i dowódców. Znane są przypadki osób takich jak Jerzy Woźniak ze Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, który przebywał na emigracji, miał dziewczynę, wkrótce zamierzał się z nią ożenić. Przybył do Polski z jedną misją, ale gdy zobaczył, co dzieje się w kraju, uznał, że musi tu zostać i walczyć.
Apolityczni i przesądni
Część podziemia niepodległościowego myślała w sposób zupełnie apolityczny. Żołnierze Wyklęci buntowali się, bo Polska została napadnięta. Nieważne przez kogo. Celem było odzyskanie niepodległości i wolności.
Oprócz wspomnianej już religijności, wielu Żołnierzy Wyklętych cechowało coś w rodzaju myślenia magicznego. Zdarzało się, że po powieszeniu zdrajcy odcinali kawałki sznura na szczęście. Gdy w czasie egzekucji broń zacięła się dwa lub trzy razy, pojawiało się przeświadczenie, że ktoś lub coś czuwa nad skazańcem, że może jednak lepiej go nie zabijać. Jednocześnie Żołnierze Wyklęci byli na swój sposób fatalistyczni, podchodzili do życia na zasadzie „co ma być to będzie”. Wszak nasze życie jest jak zapalona świeca, a prędzej czy później każda świeca zgaśnie.
Czekając na trzecią wojnę światową
Spoglądając na tamte wydarzenia z dzisiejszej perspektywy łatwo zadać sobie pytania o sens tej walki. Co mogli zdziałać partyzanci w starciu z czerwonym imperium? Jednak w tamtym czasie, szczególnie w 1945 roku, ludzie bardzo poważnie brali pod uwagę, że po zakończeniu wojny z Niemcami wybuchnie kolejna wojna – aliantów z sowietami. Dopiero w 1946 roku zrozumiano, że kolejnej wojny jednak nie będzie. Konspiratorzy nadal jednak na nią czekali, gdyż była ona dla nich jedyną nadzieją na wyjście z sytuacji, w której się znaleźli. Kryzys berliński, wojna w Korei, śmierć Stalina – każde z tych wydarzeń wzbudzało w nich nadzieję, że teraz wojna na pewno wybuchnie. Tak się jednak nie stało. Z czasem to oczekiwanie na wojnę stało się niezrozumiałe również dla ogółu społeczeństwa. Zabiedzeni i znękani Polacy nie chcieli kolejnej wojny, woleli pokój, nawet za cenę pogodzenia się z utratą Kresów i ograniczeniem wolności.
Mesjanizm i podejrzliwość
Niedola Żołnierzy Wyklętych skłaniała ich do racjonalizowania przeżywanego cierpienia. Jednym z przejawów takiego procesu było przeświadczenie, że jesteśmy tymi, którzy się nie poddali, walczymy o niepodległość i wolność, jesteśmy jak apostołowie w morzu pogaństwa, cierpimy za naród. Cierpimy również za tych, którzy nas zdradzili.
Przekonanie o zdradzie to kolejny charakterystyczny rys Żołnierzy Wyklętych. Czuli się zdradzeni nie tylko przez aliantów, którzy dogadali się ze Stalinem i pozostawili Polskę pod sowiecką okupacją, ale również przez rząd na emigracji, wyższe dowództwo, wreszcie przez społeczeństwo, które dało się zastraszyć NKWD. Żołnierze Wyklęci byli również zdradzani przez towarzyszy broni – bezpieka poprzez swoich agentów rozpracowywała i rozbijała kolejne zagrupowania. Wszystko to wzmagało poczucie podejrzliwości.
Proste marzenia i stosunek do śmierci
O czym marzyli Żołnierze Wyklęci? O tym, żeby przespać się w normalnym łóżku. Żeby wziąć ślub. Żeby móc żyć w wolnym kraju. Żeby ukarać wrogów Ojczyzny.
Marzenia pozwalały uciec przed strachem. Strachem przed śmiercią, który odczuwało wielu z nich. Ale też strachem przed zabijaniem, bo nie wszyscy byli gotowi zadawać śmierć. Są relacje o Żołnierzach Wyklętych, którzy nie mogli pozbierać się po wykonaniu wyroku śmierci na zdrajcy. Choć byli też i tacy, którym przychodziło to łatwo. Ale zabijano nie tylko wrogów. Czasem trzeba było dobić rannego kolegę. Czasem trzeba było zabić samego siebie, gdy obława była już blisko i nie było szans na ucieczkę.
***
Powyższy obraz Żołnierzy Wyklętych powstał na podstawie wykładu, który dr hab. Mariusz Mazura wygłosił dla Czytelników raciborskiej biblioteki 1 marca 2021 r. Dodajmy, że naukowiec wzbrania się przed określaniem żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego po 1945 roku mianem Żołnierzy Wyklętych. M. Mazur uważa to określenie za publicystyczne, pośrednio przywołujące tych, którzy wyklęli owych żołnierzy – komunistów i bezpiekę. Autor niniejszego artykułu mimo to sięgnął po to określenie, gdyż w takiej właśnie formie zdążyło się już zakorzenić. Ponadto właśnie to określenie – Żołnierze Wyklęci – figuruje w nazwie święta państwowego poświęconego pamięci tych żołnierzy.
Wojciech Żołneczko
* Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych został ustanowiony 3 lutego 2011. Na dzień celebracji święta wybrano 1 marca, nawiązując tym samym do daty wykonania wyroku śmierci (1.03.1951) na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” – ostatnich ogólnopolskich koordynatorach „Walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją”.