Zbiorniki potrzebne w Borucinie, ale nie wszyscy właściciele chcą sprzedać grunt
Nie tak prosto urzędnikom z Krzanowic przychodzi wybudowanie zbiorników przeciwpowodziowych w sołectwie Borucin. Powód? Spotkali się z oporem części właścicieli gruntów, które chcieli wykupić.
Plany kontra rzeczywistość
Pod koniec roku informowaliśmy o pomyśle urzędników z Krzanowic. Chcąc uchronić Borucin przed podtopieniami (wieś niejednokrotnie cierpiała podczas ulewnych deszczy), pojawił się pomysł budowy zbiorników przeciwpowodziowych. Zaplanowano, że znajdą się na końcu ulicy Kopernika. – Zbiorniki miałyby przytrzymać tę wodę przed miejscowością i oddawać ją w ilości takiej, jaką jest w stanie przyjąć kanalizacja deszczowa – wyjaśniał nam burmistrz Andrzej Strzedulla.
W urzędzie mają już opracowaną koncepcję, z której wynika, że zbiorniki powinny mieć pojemność 2,5 metrów sześciennych, co – jak wskazywał burmistrz – pozwoli na przytrzymanie nawalnej wody przez około 15 – 20 minut. – Wydaje się, że to powinno uchronić w większości przypadków Borucin od podtopień – dodał. Budowa wiąże się z wejściem w teren prywatnych użytków rolnych. Zaś budowa ma zostać sfinansowana z Rządowego Fundusz Inwestycji Lokalnych, z którego gmina otrzymała 500 tys. złotych.
Urzędnicy podjęli rozmowy z właścicielami pól o możliwości odkupienia ich własności. Okazuje się jednak, że nie wszyscy chcą się na to zgodzić. – Część właścicieli nieruchomości nie zgodziła się na wykup gruntów przez gminę. Obecnie zostało zlecone wykonanie projektu budowlanego zadania z uwzględnieniem gruntów będących do dyspozycji pod inwestycję. Trwają także prace geodezyjne. Po wydzieleniu działek pod zbiorniki gmina wykupi grunty, co umożliwi po uzyskaniu pozwolenia na budowę realizację zadania – przekazał nam włodarz.
Dyskusja na sesji
Temat pojawił się również na pierwszej w tym roku sesji rady miejskiej. Poruszył go wówczas przewodniczący rady Jan Długosz. – Nie najlepiej – odpowiadał burmistrz Andrzej Strzedulla, na pytanie, jak idzie wykup ziemi. Jak stwierdził, połowę osób chce przystać na propozycję urzędu, a część odmawia kategorycznie. Są także właściciele, którzy chcą wymiany gruntów, ale jak wyjaśniał burmistrz, gmina nie jest w stanie tego zapewnić. – W trakcie negocjacji pojawiła się kwestia ceny. Myśmy wstępnie zaoferowali 7 zł za metr kwadratowy, co jest górną granicą za ziemię w klasie pierwszej. Jeden z właścicieli mówił, że by go tylko interesowała stawka ziemi budowlanej, ale to jest koszt 40 zł za metr kwadratowy – rozkładał ręce burmistrz. Obrót spraw jest niezrozumiały dla włodarzy, co wyraźnie wskazał wiceburmistrz Jarosław Gałkowski. Podobnego zdania był również radny Andrzej Woźniak. – Podejście ludzi niezrozumiałe. Zobaczymy, jakie będą zachowania po pierwszych zatopieniach – stwierdził z kolei Roman Sonnek, wiceprzewodniczący rady, a zarazem radny Borucina.
(mad)