Szaleństwo Miłości…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.
Nie jesteśmy idealni. Jesteśmy żądni przyjemności, a niechętni do wysiłku i ofiary. Ale jest jednak coś, co tę ludzkość dźwiga i blasku jej dodaje – mianowicie fakt, że w jej łonie znajdują się od czasu do czasu miłośnicy Krzyża tak ciężkiego, że przechodzi to powszednią miarę. To właśnie przynosi Bogu największą chwałę. Pascal napisał: „Ze zwyczajnego człowieka zrobić świętego, to tylko łaska potrafi, a kto o tym wątpi, ten nie wie, ani co to jest święty, ani co to jest człowiek”. Nie zabrakło takich świętych we wszystkich epokach chrześcijaństwa. Bardzo bliski jest mi w tym św. Paweł. Kiedy byłam w Rzymie przez kilka dni, moim jedynym pragnieniem było dotknąć śladów św. Pawła. Niektórzy stojący z boku dziwili się, ale całowałam je… bo to on wie najlepiej co znaczy oszaleć z miłości! Tam ścięto mu głowę, a on trwał wiernie przy swoim Bogu. Chciałabym kochać Boga jak Ty św. Pawle…
Świętość, która życie kosztuje
Kto kocha naprawdę, jest szalony… Św. Ignacy z Antiochii, prowadzony do Rzymu, by być rzuconym na pastwę dzikich zwierząt, pisze z drogi do chrześcijan Wiecznego Miasta: „Świat jest niczym dla mnie! Lepiej mi umrzeć w Chrystusie. Pozwólcie mi naśladować w męce mojego Boga. Kto Go ma w sercu, ten zrozumie czego pożądam. Miłość moja jest ukrzyżowana. Nic mnie już nie przytrzymuje na ziemi.” Gdy Jezus zapytał Bł. Jacopone de Todi, czemu chce być szaleńcem w oczach świata, ten MU odparł: „boś Ty był bardziej szalony ode mnie”. Dlaczego jest tyle szaleńców Miłości? Otóż dlatego, bo niebo nie jest puste. Spójrzmy w dal. Tam na widnokręgu można zauważyć poprzez oczy wiary dobrze znany kształt Krzyża, na którym skonało Słowo Wcielone, by potem przeżywać poranek Zmartwychwstania.
Jedyna szansa
Najtrudniej czasem kochać tych, którzy żyją obok nas. Głębokim przeżyciem były zawsze dla mnie każde odwiedziny chorych w szpitalach. Można wtedy zauważyć jak wiele ludzi przychodzi by zobaczyć swoich najbliższych. To jest piękne w Afryce, że chory nie jest samotny. Ludzie chorzy mają swoje miejsce w rodzinie. Przed szpitalną godziną odwiedzin, tłumy ludzi czekają, by wejść i zanieść swojemu choremu coś do zjedzenia, chwile rozmowy i modlitwy. I czas się wtedy tak mało liczy, nawet słowa są nie ważne, czasem po prostu samo bycie z sobą…
Pewnego dnia w czasie odwiedzin spotkałam tam pewnego mężczyznę, który stał przy łóżku swego nieprzytomnego syna. Widząc mnie z naszą grupą modlitewną, nagle powiedział: „Lekarze mówią, że komórki mózgowe mego syna już obumarły, bije tylko serce, i tak się boję że odejdzie… był zdrowym chłopcem, i nagle potrącił go samochód na drodze. Bardzo go kocham, ale nigdy mu tego nie powiedziałem i tego najbardziej żałuję. Wiedziałem jak go upominać, jak dawać mu moje porady, jak grać z nim w piłkę, wiedziałem ile pieniędzy potrzebuje, ale nigdy mu nie powiedziałem, jak bardzo go potrzebuję, ile naprawdę dla mnie znaczy, że jest moim życiem… zawsze czekałem na niego, kiedy wracał ze studiów, ale on o tym nie wiedział. Tak bardzo chcę by te komórki mózgowe wróciły do życia, i by usłyszał, że go tak bardzo kocham… Tak! Chcę mieć jeszcze tę jedyną szansę, by mu to powiedzieć, tylko o to proszę Boga”.
Wczoraj był pogrzeb tego młodzieńca. Przy samym końcu ceremonii jego Ojciec podszedł do grobu i przemówił: „Nigdy nie żałujmy słów miłości… bo tylko one potrafią zmienić życie człowieka, sprawiają, że żyjemy na nowo, czujemy się potrzebni i kochani, chcemy ciągle żyć i być wieczni, nie żałujmy tych najpiękniejszych słów, które zmieniłyby życie mojego syna, ale dziś jest już ZA PÓŹNO…”
A Św. Paweł napisał pewnego dnia:
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, trwa wiecznie… i nie ma granic!
To znaczy, że jest nadzieja, nigdy nie jest za późno na szaleństwo Miłości, bo niebo naprawdę istnieje…