Korona Gór Polskich w dziewięć dni. Miłośnicy górskich wędrówek z Raciborza wrócili na szlak
Szymon Warsz z tatą Markiem stanęli na najwyższym szczycie każdego pasma górskiego w Polsce. Zrobili to w imponującym tempie. Oto relacja z pierwszej części wyprawy.
28 szczytów w dwóch etapach
Lockdown w Europie obecnie nie pozwala na podróżowanie, więc czas na nowe wyzwanie. Pomysł zrealizowania projektu narodził się w głowie mojego taty w maju 2021 roku. Nie trzeba było mnie długo przekonywać i szybko podłapałem temat. Zdobycie Korony Gór Polski zakłada wejście na każdy najwyższy szczyt we wszystkich pasmach górskich w naszym kraju. Jest to 28 szczytów w południowej oraz środkowej Polsce. Postanowiliśmy, że cel ten zrealizujemy w 9 dni. Na większości szczytów już mieliśmy okazje stanąć, ale czemu nie wejść na nie jeszcze raz? Tym razem z oficjalną książeczką Korony Gór Polski. Projekt ten podzieliliśmy na dwa etapy: pierwszy zakładał 5 dni wędrówki i 12 szczytów oraz drugi etap, który trwał 4 dni liczył 16 szczytów. Największym wyzwaniem była logistyka i odpowiednie wybranie poszczególnych szczytów, tak żeby nie robić niepotrzebnych kilometrów samochodem. Plan jest, więc w drogę.
Łysica w pół godziny, Skrzyczne w godzinę
Z Raciborza wyjechaliśmy wcześnie rano 3 czerwca. Jako pierwszy cel obraliśmy Łysicę (614 m n.p.m.) w Górach Świętokrzyskich. Na szczyt weszliśmy szybkim tempem w 25 minut z parkingu w Świętej Katarzynie. Następnie przejechaliśmy do Beskidu Śląskiego i weszliśmy na Skrzyczne (1257 m n.p.m.) w 52 minuty z Lipowa, Ostre. Następnym celem był Czupel (933 m n.p.m.) w Beskidzie Małym. Wejście na górę zajęło nam 49 minut, a startowaliśmy z Międzybrodzia Bialskiego. Czas tego dnia mieliśmy bardzo dobry, więc zdecydowaliśmy się przejechać do Beskidu Żywieckiego i ruszyć na Babią Górę (1725 m n.p.m.). Na słynny Diablak weszliśmy w 1 godzinę i 17 minut z Przełęczy Krowiarki. Na szczycie pojawiliśmy się na kilka minut przed pięknym zachodem słońca
Śnieg w drodze na Rysy
Następnego dnia naszym celem były Rysy (2500 m n.p.m.). Z Palenicy Białczańskiej wyruszyliśmy o 7.40. Wejście na szczyt zajęło nam nieco ponad 5 godzin. Był to 4 czerwca, a w Tatrach było jeszcze bardzo dużo śniegu, więc było to wejście zimowe o wiosennej temperaturze. Nocowaliśmy w Murzasichlu.
5 czerwca miał być deszczowy, ale nie było wcale tak źle. Tego dnia weszliśmy na: Turbacz (1310 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Gorców w 1 godzinę 50 minut z Nowego Targu, Mogielicę – najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego z Przełęczy Rydza Śmigłego w niespełna 1 godzinę, Lubomir (904 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego z Kobielnika w 32 minuty.
Utrzymać tempo
Kolejny dzień wędrówki przeznaczyliśmy na Beskid Sądecki oraz Pieniny. Stanęliśmy na wierzchołku Radziejowej (1266 m n.p.m.) oraz na „dachu” Pienin, czyli Wysokiej (1050 m n.p.m.). Szczyty zostały przez nas osiągnięte podczas jednej wyprawy z Jaworek. Cała wędrówka liczyła 28 km oraz trwała nieco ponad 8 godzin. Na koniec dnia daliśmy sobie jeszcze dodatkowy bonus w postaci wejścia na Sokolicę w Pieninach. Jeszcze tego samego dnia przejechaliśmy w Bieszczady i krótko po północy dotarliśmy do Wołosatego.
Ostatni dzień, czyli Tarnica (1346 m n.p.m.) w Bieszczadach oraz Lackowa (997 m n.p.m.) w Beskidzie Niskim. Na Tarnicę weszliśmy w 1 godzinę i 17 minut z Wołosatego, a po zejściu przejechaliśmy do Beskidu Niskiego i po 57 minutach wędrówki z Izb zameldowaliśmy się na wierzchołku Lackowej. Wieczorem wróciliśmy do Raciborza.
127 kilometrów po górach w pięć dni
Podsumowując pierwszy etap. Przeszliśmy 127 kilometrów w 5 dni. Przejechaliśmy ponad 1750 kilometrów samochodem i weszliśmy na 12 z 28 szczytów Korony Gór Polski. Spotkaliśmy wspaniałych ludzi. Zwiedziliśmy 12 pasm górskich w Polsce. Wszystkie wyprawy były rewelacyjne. Pierwszy etap należy jak najbardziej do udanych. Wszystkie wejścia będą dostępne na YouTube oraz Facebooku pod nazwą @szlakiemwnieznane.
Szymon Warsz