Dzieli nas piłka, czyli gdzie jest dno żenady
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Gdyby klub Unia Racibórz kształcił pływaków, to chętnie bym zapytał publicznie, gdzie jest dno? No, bo w basenie zawsze dno jest i na dodatek dobrze je widać. W przypadku Unii na razie nie widać dna, w każdym razie dna żenady. Poniżej kolejny dowód.
Myśl, że to żenada i kompromitacja kilku poważnych (do tej pory) ludzi świtała mi już delikatnie, gdy w kontekście spółki i klubu, czytałem w mediach m.in. o donosie (anonimowym, cha, cha…) do prokuratury czy o wniosku pewnego obywatela do sądu o likwidację spółki. Opary absurdu gęstniały, gdy obserwowałem bezproduktywne dyskusje części radnych czy wycieczki po urzędowych pokojach, w których ewentualnie mógł (lub nie mógł) pracować prezes klubu. Teraz myśl o żenadzie i wstydzie już mi nie świta, tylko zaświeciła pełnym blaskiem.
Właśnie (nomen omen) doniesiono mi, że pewien zatroskany obywatel, wysłał też alarmujące pisma do władz polskiej piłki nożnej. Najpierw napisał do Śląskiego Związku Piłki Nożnej, a później – nieusatysfakcjonowany odpowiedzią – pożalił się nawet do PZPN. Według moich informacji, przedstawił on własną interpretację kilku aspektów prawnych obecnej sytuacji Klubu i dopytywał m.in.
– czy licencja klubu Unia Racibórz na grę w jesiennych rozgrywkach jest ważna (w kontekście jego zarzutów o legalność działania spółki piłkarskiej),
– czy ważne są umowy podpisane przez klub z niektórymi piłkarzami (kontekst j.w.),
– czy na stadionie Unii mogły się odbywać (legalnie) mecze (kontekst j.w.),
– czy klub (spółka) mógł prowadzić działalność szkoleniową (kontekst j.w)., i tak dalej.
Oczywiście, pytać każdy może i prawa nie wolno lekceważyć, ale – jak uważa jeden z moich rozmówców z raciborskiego środowiska piłkarskiego, takie niby-pytania to nic innego jak kolejny donos. „My tego nie rozumiemy – żali się mój rozmówca – Są jakieś rozgrywki polityczne, okej, wszędzie są. Niech prokurator, czy sąd zajmuje się prawem, ale gdyby tak Unię wyrzucono z rozgrywek, to kto by stracił? Radni, ten „pan troskliwy”, czy jednak piłkarze, szkoląca się młodzież i kibice?”
Według moich informacji, władze piłkarskie odpowiedziały, że „piłkarsko” wszystko jest z Unią w porządku, a inne poruszane sprawy ich nie dotyczą. Dla nich temat jest zamknięty, choć podobno korespondencja z „zatroskanym obywatelem” paru działaczom podniosła ciśnienie. W kwestiach prawnych wypowiedział się także prokurator i sąd (KRS) odrzucając podejrzenia zawarte w anonimowym doniesieniu i nieanonimowym wniosku.
Jednak czy to już koniec tej tragifarsy, nie wiadomo, zwłaszcza że i władze spółki Unia Racibórz czasem bezmyślnie wchodzą na jej scenę. Na przykład obecny jej prezes nie potrafił przedstawić komisji rewizyjnej kompletu dokumentów dotyczących rozliczenia dotacji uzyskanej od miasta, a na obecność dziennikarza zareagował w iście kuriozalny sposób. Mianowicie żachnął się, że „nie życzy” sobie obecności dziennikarza na sali. Oczywiście dziennikarz nie pozwolił się wyprosić, ale na kanwie tego wydarzenia pozostaje tylko życzyć Panu Prezesowi więcej profesjonalizmu i wyobraźni.
No dobra, dość biadolenia, bo jak mówią Chińczycy, w każdym kryzysie jest zalążek sukcesu i zwycięstwa. Skoro już okazało się, że są wśród nas obywatele, którzy potrafią zaprząc do roboty śledczej tyle ludzi i ważnych instytucji w całym kraju, to warto ich profesjonalizm i entuzjazm wykorzystać w zbożnym celu. Niech dają spokój naszej Unii i wreszcie rozwalą ten PZPN, który za grube miliony zafundował nam na obecnym EURO tyle wstydu. Wszyscy na tym skorzystamy, także Unia.
A jak już Państwo zaczniecie się tym PZPN-em zajmować, to na pewno wpadnie wam w oko hasło „Łączy nas piłka”, które ta organizacja promuje od jakiegoś czasu. Do Raciborza, o dziwo, to hasło chyba nie dotarło, bo u nas akurat piłka ostatnio dzieli.
bozydar.nosacz@outlook.com