Złośliwy komentarz tygodnia: Boli cię kręgosłup? Porzucaj kręglami...
Okazuje się, że covidowy „lokdałn” trwał zbyt krótko, żeby w aquaparku „H2O Ostróg” zdążyli naprawić basen. Nie wiem, może chcą dociągnąć do jakiejś kolejnej fali, kiedy rząd znów ich zamknie i będą mieli święty spokój? Ale tak różowo może nie być, bo spokój zaczynają tracić klienci basenu. Chociaż… bo ja wiem? Czy klienci w ogóle są potrzebni tym, którzy zarządzają basenem?
Pytanie takie nasunęło mi się, kiedy przeczytałem na portalu nowiny.pl, że dyrektor OSiR-u odmówił klientce zwrotu pieniędzy (400 zł) za wykupiony karnet na basen, z którego ta od dłuższego czasu nie może korzystać. Ba, nawet nie wie, kiedy będzie znów mogła w nim pływać, bo termin otwarcia basenu po naprawie wciąż się przesuwa. Dyrektor powołuje się na „regulamin karnetów”, który rzekomo zakazuje mu zwrócić klientce pieniądze. W związku z powyższym, miałbym do pana dyrektora dwa proste pytania:
1. Czy czytał regulamin, na który się powołuje?
2. Czy wie, kto jest podpisany, jako ten, który zatwierdził ów regulamin?
Odnosząc się do pytania nr 1, zacytuję bez skrótów treść p. 10 regulaminu:
„Kryta Pływalnia H2Ostróg nie zwraca niewykorzystanych środków pieniężnych znajdujących się na karnecie, zarówno w trakcie jego realizacji jak i po zakończeniu ważności karnetu”.
Ale chyba powinna zwrócić, jeśli to ona sama (znaczy pływalnia, a nie leniwa klientka, której, dajmy na to, nie chce się już pływać) UNIEMOŻLIWIA klientce ich wykorzystanie? Zwłaszcza, że proponowanie komuś, kto wykorzystuje basen w celach zdrowotnych (tak się mogę domyślać na podstawie artykułu), żeby sobie za pieniądze z karnetu poturlał kręglami lub poskakał z rakietką do badmintona to jawna kpina (lub przynajmniej bezmyślny brak wrażliwości).
Odpowiedź na drugie pytanie jest jeszcze prostsza. Pod regulaminem stoi jak byk: „Zatwierdził Dyrektor OSiR”. Ja rozumiem to tak: nawet jeśli zatwierdziłem coś, co nijak się ma do obecnej sytuacji, to zamiast iść w zaparte i udowadniać, że ziemia jest płaska, powinienem zmienić regulamin. Lub też znaleźć inne wyjście, by w oczywisty sposób nie robić klientów w bambuko.
Zresztą do grona tych ostatnich zaliczają się też dziennikarze i czytelnicy, bo odpowiedź dyrektora na pytanie Nowin w tej sprawie nie jest bynajmniej poważnym ustosunkowaniem się do tej sprawy. Widziałbym ją raczej jako wsad do skeczu kabaretu „Paranienormalni” pt. „Mariolka, kotek i młotek”.
bozydar.nosacz@outlook.com