Niech żyje bal... pardon, park.
Złośliwy komentarz tygodnia.
Grupa mieszkańców chce, a nawet coraz głośniej domaga się, żeby prezydent Raciborza kupił działkę przy ulicy Ogrodowej i zrobił tam park. Oczywiście nie park technologiczny, nie park linowy, nie park rozrywki, nie park-ing, ale taki tradycyjny, z kwiatkami, drzewkami i ławeczkami do siedzenia. Prezydent mówi, że miasto nie ma takich planów. W internecie zwolennicy parku i jego przeciwnicy (np. opowiadający się za budową mieszkań w tym miejscu) obrzucają się błotem i licytują, których jest więcej. Zaś właściciel terenu chyba nie ma na niego własnego pomysłu, bo wystawił go na sprzedaż.
Z obecnego letargu działki vis a vis szkoły muzycznej najbardziej cieszą się wszelkiej maści chwasty, trawy, drzewa – samosiejki, owady, koty i myszy, żyjące w zgodnej symbiozie (no, może poza ssakami). Ów letarg trwa od 2008 roku, kiedy to miasto sprzedało działkę wrocławskiej firmie za 1,2 mln złotych. Krążą słuchy, że teraz można ją kupić za ok. 2 mln.
Zwolennicy parku, chwalący się, że jest ich już nawet 1000 (choć nikt tego formalnie nie zweryfikował) argumentują, że w Raciborzu dramatycznie ubywa zieleni, przestrzeni na relaks i, jak to mówiła była pani premier, park „nam się po prostu należy”. Przeciwnicy, choć też nie wiadomo ilu ich jest, bo jak dotąd petycji nie składają, uważają, że parków mamy dosyć, a brakuje mieszkań i innych pomysłów, które by powstrzymały wyludnianie miasta. Innymi słowy, żeby w Raciborzu za parę lat nie pozostali wyłącznie emeryci, urzędnicy, chwasty, trawy, koty, itd.
W komentarzach internetowych ktoś zamieścił spontaniczny pomysł, żeby zwolennicy parku (skoro jest ich aż 1000) zrobili zrzutkę, kupili ziemię i sami zrobili sobie „obywatelski” park. Jak łatwo policzyć, gdyby te dwie bańki (a może udałoby się coś utargować) podzielić przez 1000 osób, to kwota zrzutki na głowę wyniosłaby „tylko” 2000 zł, czyli z grubsza jedną emeryturę (żeby nie bolało mogłaby to być np. emerytura piętnasta, do której pewnie wkrótce dojdziemy). Dodatkowych kosztów wiele by nie było, co najwyżej parę siekier i pił do wykarczowania alejek parkowych wśród chaszczy, oczywiście w czynie społecznym. Z pozyskanego podczas karczowania drzewa można by zrobić ławeczki i park gotowy.
Trzymam kciuki, żeby ten pomysł się przyjął, bo też dostrzegam pilną potrzebę powstania nowego parku. Bo jeśli tylko uchwalą „Polski Ład” w znanym obecnie brzmieniu, to emerytów nam na pewno przybędzie, podobnie zresztą jak (byłych) przedsiębiorców, którzy będą potrzebowali przemyśleć na świeżym powietrzu, z zachowaniem dystansu społecznego, czym sobie zasłużyli, że władza zdecydowała się ich wykończyć kolejnym wzrostem podatków.
Ławeczki w parku przy Ogrodowej, z dochodzącymi z sąsiedztwa (szkoły muzycznej) kojącymi dźwiękami Marszu Żałobnego Fryderyka Chopina, na pewno się w tej sytuacji przydadzą.
bozydar.nosacz@outlook.com