Na mecze jeździli na przyczepie, a na trening trzeba było uciekać z domu. 95 lat KS Pietraszyn
Oficjalne uroczystości jubileuszowe zorganizowane w niedzielę 15 sierpnia były sposobnością, by zapytać miejscowych działaczy i sympatyków o ich wspomnienia i refleksje na temat przeszłości i przyszłości zasłużonego klubu.
Sołtys Pietraszyna Józef Maindok podkreślił, że działalność klubu wiąże się z dużym zaangażowaniem miejscowej społeczności. – To nie tylko treningi i mecze, ale także organizacja festynów czy zabaw okolicznościowych. Wieś żyje klubem, a klub wsią – mówił nam znany z działalności OSP Maindok. Dostrzega on, że obecne czasy w futbolu, nawet w klasie B, nie przypominają rzeczywistości sprzed 30 czy 40 lat, kiedy „przyszło paru chłopaków pokopać piłkę”. – Dziś trzeba na trening poświęcić więcej czasu i posiadać więcej umiejętności – stwierdził pan Józef. Sam jest kibicem klubu, ale przed 10 laty, w drużynie oldbojów OSP rozegrał na pietraszyńskim boisku swój pierwszy mecz. Miał wtedy 48 lat i do tego wspomnienia chętnie wraca.
Bawią się jak w ekstraklasie
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Krzanowicach – Marian Wasiczek zauważył, że ta instytucja wspiera działalność klubu w różnych obszarach, bo KS Pietraszyn korzysta z sal w gminie, gdzie urządza różne imprezy. – Tak jak wszystkie organizacje u nas działające i klub ma wpływ na życie społeczne. Pamiętam, gdy były w Pietraszynie dożynki gminne, to piłkarze w prezentacji na korowodzie wywiesili baner o treści: Choć gramy w klasie C to bawimy się jak w I lidze. To cenne, że potrafią zachować taki dystans do siebie – podkreślił dyrektor.
Ucieczka na trening
Józef Strachota przez 25 lat był sołtysem Pietraszyna. – Od najmłodszych lat żyłem tym klubem, a w 1975 roku grałem w drużynie, która wywalczyła historyczny, pierwszy awans do klasy B. Byłem w tym zespole lewym obrońcą. Z Józefem Herberem tworzyliśmy obronę nie do przejścia. Pamiętam ówczesną rywalizację z Samborowicami. Byliśmy zgraną paką, a dowodził nami Bernard Stróż – wspominał pan Józef. Opowiadał nam też, że pamięta, jak miejscowi sami zrobili maszynę do sypania wapnem (wyznaczania) linii boiskowych, a w 1978 roku Strachota własnym sprzętem rolniczym pracował nad obsianiem trawą pietraszyńskiego placu gry. – Woziliśmy zawodników na wyjazdowe mecze ciągnikiem na przyczepie. Klub to ważna część mojego życia. Choć jako gospodarzowi trudno było wygospodarować czas zwłaszcza w okresie letnim, to trening zawsze był chwilą wyrwaną z ciężkiej pracy. Niekiedy trzeba było uciec z domu, żeby wziąć w nim udział – przyznał Strachota.
Żona najlepiej wie ile prezes pracuje
Rajnard Krautwurst to były prezes pietraszyńskiego klubu, z którym na tym stanowisku przeżył 20 lat. – Zacząłem w 1993 roku, 12 grudnia, dzień po urodzinach syna Adriana, obecnego prezesa klubu. Przejąłem wtedy klub w dobrym stanie, z szatniami. Pamiętam, jak przy boisku po raz pierwszy wtedy stanął namiot, gdzie przemawiałem na początek kadencji. Sam nie zarządzałem klubem, to praca całej naszej wsi. Społeczność jest tu ambitna i pracowita. Nie chce się wierzyć, że te 20 lat tak szybko minęło. Z dnia na dzień przekazuje się tę pałeczkę jak w sztafecie komuś następnemu i każdy zarząd robi coś dobrego dla klubu. Dzięki temu on trwa i się rozwija – uważa Krautwurst. Ile procent życia musiał poświęcać na społeczną pracę na rzecz klubu? – Niech żona się wypowie w tej kwestii. Co ważne, w tamtych latach wykorzystaliśmy całą młodzież z Pietraszyna do gry. Mieliśmy trampkarzy, juniorów starszych i młodszych. Grały nawet dziewczyny. Bo my w Pietraszynie nie marnujemy niczego, a szczególnie talentów – dodał pan Rajnard.
To właśnie były prezes już 10 lat temu mówił, że rozgrywki na niższych szczeblach powinny zamykać się w obrębie powiatów, żeby działalność małych klubów była tańsza. – Tu chodzi o pieniądze, bo te wyjazdy kosztują i zabierają dużo czasu. Owszem, to nie są już czasy podróżowania rowerem czy ciągnikiem, ale jak widzę, że musimy jechać na mecz do Zwonowic to mamy jakieś 45 km od Pietraszyna i to nie jest normalne na tym, lokalnym szczeblu rozgrywek – stwierdził R. Krautwurst.
Rodzinna atmosfera
Od niedawna jednym ze sponsorów KS Pietraszyn jest Piotr Jureczka. – Zaangażowałem się tu jako firma, bo to jest klub rodzinny, a cała wieś związana jest z klubem. Właśnie to podejście mnie przekonało. Ponadto jestem tu związany koleżeńsko i biznesowo – przyznał przedsiębiorca z branży grzewczej. Jak ocenia poziom futbolu na ziemi krzanowickiej? – KS Pietraszyn to jeden z lepiej działających tu klubów i tak jest od zawsze. Mieszkańcy bardzo się angażują w funkcjonowanie klubu, czego dowodem są udane wszystkie festyny. Stolica gminy – Krzanowice też współpracują z Pietraszynem sportowo. Nasi chłopacy tu grają, a tutejsi grają w Krzanowicach. To dowód na udaną współpracę – zaznaczył P. Jureczka.
Głód młodzieży
Łukasz Ottawa należy do grona jednych z najlepszych zawodników w dziejach Pietraszyna. – Trochę zębów zjadłem na tym boisku. Grałem tu 7 – 8 lat, z przerwą na grę w Uni Racibórz. Teraz, co tylko mogę, to pomagam. Prezes Adrian robi tu tytaniczną pracę, a ja dbam o boisko, żeby było dobrze przygotowane na mecz – stwierdził Ł. Ottawa. – A-klasa to jest nasz cel od zawsze. Ciężko jest o nabór młodzieży do klubu. Nasza wioska to tylko 260 mieszkańców, dlatego nie mamy drużyny młodzieżowej. Nasza młodzież występuje w Borucinie, Krzanowicach. W sobotę zagraliśmy młodymi mecz z Wojnowicami i oni dobrze wypadli. Może uda nam się niedługo coś zorganizować dla dzieci, by boisko tętniło życiem – przyznał Ottawa.
Ile trzeba starań, żeby boisko przypominało piłkarski dywan? – Czas, czas i jeszcze raz czas oraz zrozumienie żony. To kosztuje też trochę pieniędzy, ale tu wspiera nas Agro Oaza, gdzie pracuję – wyjaśnił pan Łukasz.
Organizacyjnie to czołówka klasy B
Trenerem zespołu z Pietraszyna jest wciąż czynny zawodnik Grzegorz Świenty. – Cele na ten sezon mamy ambitne. Trzon drużyny jest, mamy i doświadczenie i młodość. Wyznaczamy sobie ambitne zamiary, a liga nas zweryfikuje. Dziś mamy wszelkie atuty, żeby powalczyć o ten historyczny awans do klasy A. Ja nie chcę zapeszać, ale w roku jubileuszowym chcemy to zrealizować. Uważam, że organizacyjnie jesteśmy w ścisłej czołówce klasy B. Na mojej liście życzeń jest też utworzenie młodzieżowej drużyny żaków czy trampkarzy. To jest zalążek przyszłości klubu i stanowi jego aktualny priorytet – powiedział Nowinom G. Świenty.
(ma.w)