Duet powitalno-pożegnalny
Złośliwy komentarz tygodnia.
W Inowrocławiu od kilkunastu lat odbywają się imprezy pod nazwą „Wesele bez pary młodej”, na które zjeżdża lud z całego kraju. Można? Można! Ale raciborzanie nie gęsi (czy jakoś tak) i równie nietypową imprezę zrobili: koncert pożegnalny bez żegnanej osoby. Teraz nic tylko wymyślić zgrabną nazwę dla tego eventu i wypromować na całą Polskę, zamiast jakichś drętwych dożynek i jarmarków.
Trzeba uczciwie przyznać, że taką niebywałą kreatywnością wykazali się nasi prezydenci: Dariusz Polowy i Dawid Wacławczyk. Zrobili oni koncert pożegnalny dla (byłej już) pani dyrektor raciborskiego muzeum Joanny Muszały-Ciałowicz, która z końcem sierpnia odeszła na emeryturę. Panowie ładnie się ubrali, przynieśli kwiaty, list gratulacyjny i do końca wykazywali się zimną krwią, zachowując uśmiechy na twarzach. A to ostatnie potrzebne było z tego powodu, że pani dyrektor… nie przyszła na swoje pożegnanie. Ptaszki ćwierkały, że najpierw zaakceptowała pomysł wrześniowego koncertu, ale później poinformowała o planowanej absencji.
Wracając jeszcze do uśmiechów, ale takich jakby…znaczących, to było ich podczas imprezy znacznie więcej. Niektórzy uczestnicy pamiętali sytuację sprzed paru tygodni, kiedy też odbył się… koncert pożegnalny. Ten pierwszy zorganizowała sama odchodząca pani dyrektor w ostatnim dniu pracy w Muzeum i zaprosiła na niego panów prezydentów. Wtedy jednak to oni nie przyszli, bo w tym samym czasie, 200 metrów dalej (na rynku) woleli, także w duecie, wręczać czek naszej „złotej” Justynie Święty-Ersetic. Czek był widocznie strasznie ciężki i jeden prezydent nie dałby rady… A może po prostu, jak to się mówi, wybrali przyszłość...
Czy nieobecność dyrektorki na „pożegnaniu” to była jej „słodka zemsta” za sierpniowy afront, czy też coś innego, pewnie już się nie dowiemy. Morały z tej historii są dwa:
– do pożegnania się trzeba (co najmniej) dwojga,
– łatwiej jest się kulturalnie przywitać niż pożegnać.
bozydar.nosacz@outlook.com