Babcia, mama i wnuczka – 3 pokolenia w rodzinie Miłkosiów związane z SKZR Źródło
Paulina Ostrowska (z domu Miłkoś) jest trenerką, która wyszła z grona tancerek „Źródła”. Z jego zespołami związana jest od dzieciństwa.
– Z perspektywy jednej z osób czuwających nad organizacją jak się podchodzi do tak dużej imprezy?
– To pierwsze tak duże nasze zawody w roli gospodarza. Jest cała masa zespołów, naprawdę duże przedsięwzięcie. Ale damy radę, nie obawiamy się i trzymamy za wszystkich kciuki jednakowo. To aż 3 dni rywalizacji. Jest pom pom, są buławy, dziewczyny z flagami, do tego miksy i oczywiście mażoretki – mamy. Pełna reprezentacja naszego środowiska tanecznego.
– Z wielu zawodów „Źródło” wracało z medalami i pucharami. Tu też stawiacie na wynik sportowy?
– Nie poczuwamy się do roli faworyta, ale trenowałyśmy przed tymi mistrzostwami. Oczywiście będzie ciężko wygrywać z najlepszymi, to jest krajowy czempionat tu sukces łatwo nie może przyjść.
– Ty jesteś w tej „branży” od dziecka. Co jest takiego wciągającego w byciu mażoretką?
– Powiem, że to jest styl życia i trzeba mu się podporządkować. Ważne, że to przede wszystkim dyscyplina zespołowa, dla sukcesu końcowego musimy ze sobą dobrze współpracować. I to zaprocentuje w dalszym życiu, dorosłym. Doświadczenie pracy w grupie się wtedy bardzo przydaje. Poza tym zawiązujemy przyjaźnie na całe życie. Dochodzą do tego wyjazdy na imprezy taneczne. Tak można zwiedzić świat. Gorąco zachęcam do zostania mażoretką, bo warto.
– Z zawodniczki stałaś się trenerką. Po której stronie tych relacji jest lepiej?
– Oczywiście znacznie trudniej jest być trenerką. W dodatku jestem mamą mażoretki. Przyznam, że to całkiem inna kategoria niż bycie zawodniczką. Ciężko jest oceniać tancerki, z którymi się wciąż przebywa, trenuje i przyjaźni. Tymczasem trzeba nieraz surowo je podsumować. To jest kawał ciężkiej pracy.