Właściciel pałacu w Rzuchowie: Stworzyliśmy klimat, który zaskoczył nie tylko nas
O planach bliższych i dalszych, wyjątkowych wizytach i zbudowanym zaufaniu rozmawiamy z gospodarzami pałacu w Rzuchowie (gm. Kornowac): Januszem Gładyszem, właścicielem tego terenu, a zarazem prezesem fundacji Na Rzecz Ochrony Dóbr Kultury, czyli organizacji dążącej do rewitalizacji tego miejsca, a także Ewą Mackiewicz, dyrektor tejże fundacji.
– Pałac w Rzuchowie staje się miejscem, gdzie odbywa się coraz więcej wydarzeń i spotkań. Jakiś czas temu miało tutaj miejsce posiedzenie zespołu parlamentarnego ds. energetyki. Jaki ma to związek z przyszłością obiektu?
– Janusz Gładysz: – Spotkanie polegało na przybliżeniu przyszłego wizerunku tego miejsca. Chcielibyśmy, aby pałac w Rzuchowie nie stanowił dla środowiska żadnego dodatkowego obciążenia; aby był ośrodkiem nowoczesnym – pierwszym takim w Polsce, w Europie i jednym z pierwszych na świecie, jeśli chodzi o zasilanie obiektu energią wodorową z energii słonecznej.
– Brzmi to innowacyjnie.
– Janusz Gładysz: – To novum. Oczywiście wodór można pozyskać na różny sposób, jednak nasz pomysł gwarantuje, że dzieje się to w pełni ekologicznie. Chcemy uzyskać wartość ujemną dla środowiska. Ponieważ te elementy, które są podczas wytwarzania wodoru i jego spalania są jak najbardziej przyjazne dla środowiska.
– To kierunek, który wiąże się z pracą doktorską Ewy Mackiewicz, dyrektor tego miejsca, o czym już pisaliśmy na łamach Nowin.
– Ewa Mackiewicz: – Tak, przy czym praca dotyczy możliwości stosowania rozwiązań prośrodowiskowych w obiektach zabytkowych, w szerszym ujęciu. Ponieważ jest to duży problem na styku z prawem ochrony środowiska. W zasadzie pewne rzeczy teoretycznie się wykluczają, ale chcemy pokazać, że można, to połączyć, aby w sposób zrównoważony rewitalizować obiekty zabytkowe.
– To nie jedyna wyjątkowa wizyta dla tego miejsca, bo do pałacu w Rzuchowie przyjechał wicekonsul Edmund Ferguson, reprezentujący Konsulat USA w Krakowie. Jaki był cel wizyty?
– Janusz Gładysz: – 11 września przypadała 20. rocznica serii ataków terrorystycznych przeprowadzonych na terytorium Stanów Zjednoczonych. Wówczas mieliśmy zaplanowany koncert kwartetu smyczkowego AQuartet. Za uzgodnieniem z moją córką Żanetą doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby połączyć to spotkanie z Konsulatem USA w Krakowie. Chcieliśmy tutaj upamiętnić tamte wydarzenia, a nie spotkanie polityczne, co nam się udało. Jednym ze środowisk, które nam bardzo pomogło, to był Urząd Miasta w Rybniku, pan prezydent Piotr Kuczera włączył się z pomocą. Według naszej oceny to spotkanie wyszło dobrze, a według Konsulatu wzorowo.
– Jak odbieracie takie wizyty?
– Janusz Gładysz: – Pokazywaliśmy już innymi wydarzeniami, jak np. spotkaniem upamiętniającym III Powstanie Śląskie, że nie boimy się tutaj, na tej małej wsi organizować czegoś, co robią duże miasta. Rzuchów może pretendować do wystąpień ogólnokrajowych i tego się na pewno nie boimy.
– A jeśli chodzi o prace renowacyjne pałacu, na jakim obecnie są etapie?
– Ewa Mackiewicz: – W tym roku planujemy zakończyć renowację elewacji, co w zasadzie zmierza ku końcowi, bo została nam strona południowa, czyli ta od parku. Chcemy także odtworzyć balkon w części balkonowo-wykuszowej. Dostaliśmy na to dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i od wojewódzkiego konserwatora zabytków.
– Kolejne plany są już znane?
– Janusz Gładysz: – Zobaczmy. Stoimy przed wystartowaniem w różnego rodzaju programach po dotację, w które będziemy wpisywali się z naszymi działaniami. Być może, pomysł zasilania obiektu wodorem spowoduje, że będą jakieś dodatkowe programy, w których będziemy mogli wziąć udział. Choć wiemy, że temat wodoru jest trudny, ponieważ chcemy zrobić coś, co jeszcze jest niezrozumiałe zarówno dla innych podobnych obiektów jak i polityków. Ale jest to kierunek, który w przyszłości mógłby pomóc właścicielom obiektów zabytkowych. Chcielibyśmy w pewien sposób przetrzeć szlak dla zrównoważonej rewitalizacji, która pozwala na podniesienie energetycznej wartości użytkowej obiektu.
– A kiedy koniec prac renowacyjnych?
– Janusz Gładysz – Wstępnie mamy zaplanowanych prac jeszcze na pięć lat. Ponieważ sam obiekt, to jedna strona medalu. Drugą jest park, który wymaga dosyć dużej ilości prac, co wiąże się z finansami. Chcemy doprowadzić go do stanu sprzed lat. To nie było tylko miejsce wypełnione drzewami, ale był tu ogród różany, było oczko wodne. Były drogi nie tylko dojazdowe, ale też spacerowe.
Ciekawostką jest to, że czasami w ciągu zwyczajnego dnia, kiedy wykonujemy tutaj jakieś prace, przyjeżdża samochód z rodzinką, rozwijają koc i biwakują. Mieszkańcy wiedzą więc, że mogą tutaj przebywać i nikt nikomu nie będzie przeszkadzać.
– Od początku mówi się, że pałac w Rzuchowie ma stać się placówką kulturalną. Stanie się więc takim miejscem?
– Ewa Mackiewicz: – Już jest, a w tej chwili dokładamy i troszeczkę chcemy to przewartościować, wprowadzając w ten obiekt więcej nauki. Co już nam się udawało na przestrzeni ostatnich spotkań.
– Bez wątpienia trzeba przyznać, że to miejsce „żyje”. Odbywa się tu wiele spotkań, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Choć mieszkańcy Rzuchowa w pewnym momencie przestali wierzyć, że coś się tutaj zmieni. Mam na myśli poprzednich gospodarzy, którzy nie odczarowali tego miejsca. Wam się to udaje, ale czy to zaufanie również jest już odbudowane?
– Janusz Gładysz: – I nie ma się temu co dziwić, że mieszkańcy mieli ograniczone zaufanie. Jeżeli poprzednich trzech właścicieli prywatnych poza okradaniem tego obiektu, niczego nie wniosło, to następny miał przyklejoną taką samą łatkę. Jednak w niedługim czasie to się zmieniło. Pierwszym zasadniczym elementem było to, że pałac się od razu otworzył. Bo nie chcemy go zamykać, wywieszać planszy „teren prywatny” czy „zakaz wstępu”. Tutaj są bramy otwarte i w ten sposób zapraszamy wszystkich wokół. Potrafiliśmy stworzyć klimat, który zaskoczył nie tylko nas, ale przede wszystkim innych.
– Ewa Mackiewicz: – Goście docenili oryginalność tego terenu. I jego nieoczywistość, bo remontowany obiekt stał się miejscem, gdzie odbywają się ciekawe i wartościowe wydarzenia.
– Powiedział pan, że przyjeżdżają tutaj goście, którzy rozkładają koce i biwakują. No właśnie, nie każdy może skorzystać z waszych zaproszeń na różne wydarzenia. Można więc zwiedzać pałac w Rzuchowie, umawiając się na indywidualną wizytę?
– Pałac jest otwarty i jeżeli ktoś tutaj przyjeżdża, a jesteśmy w pałacu, to zapraszamy do środka. Ludzie zazwyczaj patrzą na nas z niedowierzaniem, robiąc ten krok do środka pałacu. Robią to bardzo ostrożnie, ponieważ z natury w większości miejsc takie pałace są niedostępne, bądź są konkretne godziny otwarcia. My ich nie mamy, jesteśmy, to jesteśmy, nie ma nas, to też można przyjechać i go oglądać. Co ważne, wszystkie przedsięwzięcia, które robimy, są bezpłatne i w taki też sam sposób pałac można zwiedzać.
Rozmawiał Dawid Machecki