Jak zostać piłkarzem – dyskusja z okazji 75-ecia Unii Racibórz
Panel dyskusyjny odbył się w Domu Kultury Strzecha 14 września.
Prowadził go Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego”. Zaczął od opowieści o Łukaszu Piszczczku – jak trafił do kadry narodowej prowadzonej przez Leo Beenhakera.
Piszczek W 2008 roku zagrał na Mistrzostwach Europy mimo, że trzy dni przed meczem z Niemcami wypoczywał na Rodos i nie był wśród powołanych na Euro w Austrii i Szwajcarii. Trener dowołał go, bo kontuzjowany był Jakub Błaszczykowski i pilnie potrzebował skrzydłowego. Jednego dnia grał na plaży z turystami, kolejnego zmierzył się z na stadionie w Klagenfurcie z kadrowiczami Niemiec. Dziennikarz pokazał tym przykładem, że wielka kariera piłkarska Łukasza Piszczka rozpoczęła się w nieoczekiwany sposób.
Marek Śledź odpowiedział na zagajenie Olkowicza opowieścią jak można nie zostać piłkarzem. Szkodzą temu spore pieniądze oferowane bardzo młodym zawodnikom w klubach. Po kilku latach złych wyborów okazuje się, że młody człowiek profesjonalnym piłkarzem nie zostaje i zdaniem Śledzia to jest właśnie mistrzostwo świata, o którym można rozmawiać.
Ceniony specjalista od wyszkolenia piłkarskiego był pod wrażeniem przemowy Huberta Kostki, z którego wartościami w zakresie zagadnień szkoleniowych w pełni się utożsamia.
Śledź przytoczył przykład klubu Raków Częstochowa, który miał za sobą najwspanialszy sezon i godne reprezentował Polskę na arenie międzynarowej. Z belgijskim Genk zdecydowanie przegrał, ale o wyniku rywalizacji zdecydował jeden piłkarz Vadis Odidja Ofoe. Grał w przeszłości w Legii Warszawa, w barwach mistrza Polski. Klubu nie było stać, żeby go zatrzymać. – To jakich piłkarzy możemy kupić? Tylko słabszych od niego. Jeśli nie możemy zdobyć takiego piłkarza, to trzeba go wyszkolić. Potrzebny jest do tego wieloletni plan, w którym wartością będzie wychowanek jako najistotniejszy produkt piłki polskiej. Potrzebujemy tego jeśli chcemy się mierzyć z najsilniejszymi w Europie – uważa Marek Śledź.
Związany z Rakowem Śledź odradza ściągania do Ekstraklasy „bardzo przeciętnych piłkarzy z Europy”, a dać sobie szansę na postęp za lat kilka, poprzez wychowanie nowych, lepszych zawodników, a to jest proces wieloletni. – Jeżeli ktoś mówi o młodym piłkarzu: on nie jest gotowy na seniorów, to ten co tak mówi nie jest gotowy by pełnić swą funkcję w klubie – stwierdził Marek Śledź. – Trzeba dać temu zawodnikowi czas, mądrze go poprowadzić. To jest recepta na to by polski wychowanek stał się wartością dodaną polskiej piłki – zaznaczył M. Śledź.
Olkowicz zwrócił się do księdza Zbigniewa Czendlika – polskiego proboszcza w Czechach i znawcę czeskiej piłki: dlaczego Czesi dają nam łupnia? Jak oni to robią?
Ksiądz uważa, że Czesi niezbyt pasjonują się futbolem, bo u nich sportem nr 1 jest hokej. Tak jak Islandia zrobiła niedawno furorę w świecie futbolu, tak inne mniejsze państwa też chcą się pokazać. – Dają serce do walki. Dla nich najważniejsza jest drużyna, a polska reprezentacja ma za dużo gwiazd. Musi być lider i trzeba dać szansę młodym, bo oni mają do tego serce i chcą się pokazać – stwierdził kapłan – pisarz.
Łukasz Olkowicz powiedział, że z polskim szkoleniem młodzieży od lat jest źle. Spytał Wojciecha Cygana wiceprezesa PZPN czy związek chce coś z tym zrobić?
– Dostrzegamy, że w Polsce nie ma właściwego systemu szkolenia. Chcemy tu zmian. Trwają rozmowy by wprowadzić zajęcia wychowania fizycznego dla klas 1 – 3. To podstawa podstaw, a te lata w szkole są traktowane pod kątem wf po macoszemu. Trzeba zarazić młodych ludzi sportem – mówił działacz PZPN.
Jak zauważył dziennikarz „Przeglądu Sportowego” wielkie gwiazdy piłki pochodzą z małych ośrodków. Robert Lewandowski jako dziecko musiał 2 godziny dojeżdżać na trening. – Jak wyciągać piłkarzy z takich małych ośrodków?
Marek Śledź przyznał, że takie dzieci mają większą determinację do osiągnięcia sukcesu. – Tak buduje się osobowość sportowca. Ideą jest utworzenie hegemona danego środowiska, które skupi przy sobie najbardziej utalentowanych. Raków ma swoje kluby filialne, w tym Unię. Oferujemy opiekę nad takimi piłkarzami, najnowocześniejszą technologię szkolenia. To jest droga dla zdolnych chłopców do poddawania ich rywalizacji z najlepszymi – tłumaczył M. Śledź, który pracuje z dziećmi i młodzieżą już 30 lat. – Dotknąłem każdego z klubów w Europie, który dobrze szkoli młodzież – mówił o sobie.
Dlaczego nie poszukuje się głębi kryzysu, jaki trawi polską piłkę? – pytał prowadzący.
– Bo żyjemy od imprezy do imprezy, a potrzeba systemu – wartości szkoleniowej na 12 lat. Najważniejszy dokument dla klubu to jego strategia rozwoju. Kim jest jego wychowanek, jakie są cele klubu? Żyjemy w magii pierwszego zespołu. Celem jest zawsze awans klasę wyżej, a przecież taki cel to jedynie wycinka działalności. A gdzie jest jego akademia, jego marketing? W polskiej lidze zamiast polskie talenty szkolimy je dla reprezentacji Słowacji, Litwy czy Łotwy, bo stamtąd przychodzą grać młodzi-zdolni – stwierdził Marek Śledź.
Szkoleniowiec przywołał przykład z Wysp Brytyjskich, gdzie młodego chłopaka przyjmowanego do klubu Premier League pyta się co robią jego rodzice, jak się uczy, co jest dla niego trudne, by mu pomóc. – Sprawdza się czy chłopiec jest skromnie prowadzony, nie mówi się ile dostanie pieniędzy. U nas myśli się tylko do jakiego klubu go wywieziemy. Polska młodzieżówka przegrała z Niemcami 1:10 i doszło do mentalnej patologii, bo piłkarz zapytał czy ten mecz był oficjalny, bo tylko wtedy wpłynie mu kasa na konto, z kontraktu. Wynik się dla niego nie liczył. U nas pokutuje partykularyzm, interesowność i brak systemu – podsumował M. Śledź.
– W Czechach brakuje pieniędzy na piłkę, a w Polsce jest ich za dużo. Ktoś ma 18 lat i za grę dostaje tyle co inni muszą latami zarabiać – rzucił ksiądz Czendlik.
Olkowicz mówił o problemie z infrastrukturą sportową. – Śledzę trenerską karierę Dawida Plizgi, to mój kolega. Życzę mu awansu.
Dziwię się, że w Raciborzu nie ma ani jednego boiska ze sztuczną murawą. Dzieci trzeba przerzucać między ośrodkami. Ale to nie tylko kłopoty Raciborza – zauważył dziennikarz.
Marek Śledź twierdzi, że boisko syntetyczne musi być w klubie, żeby dzieci i młodzież mogły trenować 3 razy w tygodniu przez 12 miesięcy w roku. – To ileś tysięcy kontaktów więcej z piłką – zauważył trener.
Śledź podzielił się swym poglądem na wdrażanie systemu ultraofensywnego futbolu. – Lepiej jak mecz skończy się 4:3 niż 1:0. Jak drużyna schodzi z boiska to ja nie pytam ile straciliśmy, a ile strzeliliśmy. Żeby było lepiej, taka fala ultraofensywhości musi zalać całą Polskę – stwierdził dyrektor akademii Rakowa Częstochowa. – Trzeba przestawić sposób myślenia w polskiej piłce – poparł go prezes Cygan.
Trener Śledź uważa, że dzieci ucząc się piłki nożnej boją się popełniać błędy, a to niszczy ich kreatywność. – To jest dowód na to, jak wiele nieodpowiednich osób trafia do pracy z dziećmi. Trzeba zmienić filozofię bycia trenerem. On nie może być samcem alfą tylko hetmanem wojska, który odda berło żołnierzom – radził pan Marek.
Ł. Olkowicz wspomniał o pokusach obecnych czasów, odciągających młodych od sportu. – Trzeba się zmierzyć z zagospodarowaniem czasu dzieciakom, bo podwórek, które wychowają następców Lewandowskiego już nie będzie – zauważył.
Śledź uważa, że nie ma na ten problem gotowej recepty. Potrzebna jest wczesna migracja między klubami – ze słabszych do mocniejszych. Zaszczytem powinno być oddanie takiego zawodnika, ale do tego trzeba wyjść z przywar narodowych. W Raciborzu to Unia jest klubem o największej historii i wszyscy inni powinni pracować dla niej. – Dotknąłem wszystkich klubów raciborskich, to niemal rodzinnie zarządzane kluby. Ich wychowankowie muszą trafiać do Unii, lepszego sposobu nie ma – skwitował dyrektor Rakowa.
O zagrożeniach „pożerających dzieci i młodzież” mówił też ksiądz Czendlik. – Ja patrzę na to dobrem, nie negatywem. Trzeba widzieć do przodu, bo w tył spogląda się przez małe lusterko, tak jak w samochodzie. Dzieci muszą szanować swoje ciało, bo to dom ich duszy – zakończył kapłan i fan futbolu.
(ma.w)