110 lat temu w Nowinach Raciborskich: Ksiądz chce do sejmu. Co powiedział na wiecu wyborczym w Raciborzu?
Proboszcz z Łubowic obiecuje obronę wiary katolickiej, polskości oraz polskiego języka. O czym jeszcze pisano w Nowinach w październiku 1911 roku? Wojciech Żołneczko
Racibórz • 5 października 1911 r.
Obiecuję, zapewniam i żądam
Mowa ks. prob. Banasia, wygłoszona na wiecu wyborczym w Raciborzu.
Polski komitet wyborczy na miasto i powiat raciborski postawił moją kandydaturę pod tym warunkiem, że w razie wybrania mojej osoby na posła stanę się członkiem koła polskiego. Dla tego przyrzeczenia nie widzę żadnej potrzeby koniecznej, aby jaką dłuższą mowę programową wygłosił, owszem zupełnie wystarczyłoby, gdybym to moje przyrzeczenie, które komitetowi dałem, przed Wami powtórzył i oświadczył, że się na zasady koła polskiego zgadzam (...)
Przede wszystkiem o dobro naszej wiary świętej dbać będę, którą już jako kapłan za najdroższy skarb uważam i odpowiednio traktuję. I jako Polak nie mógłbym inaczej myśleć i postępować. Przecież polskość i wiara katolicka najściślej się z sobą zrosły. Polacy tę wiarę tak dalece pokochali, że wszystkie zabiegi zaprowadzania innej wiary u nich prawie na niczem spełzły i polski naród do dziś dnia pozostał czysto katolickim. Liczba Polaków innowierców i tych, co w to nie wierzą, jest zanikająco małą. Wobec tego można powiedzieć, że co Polak to katolik.
Koło polskie zaś jest politycznem stronnictwem wszystkich Polaków i innych Słowian, a więc Morawian, co pod niemiecką lub pruską władzą mieszkają. W kole polskiem zasiadają sami katolicy posłowie, z których jedni są księżmi a naprawdę nie najgorszymi, drudzy mężami świeckimi, znanymi jako dobrzy synowie Kościoła katolickiego. Więc kołu polskiemu można spokojnie powierzyć opiekę nad wiarą katolicką. Ono jak dotąd i nadal jej bronić będzie (...)
Górnoślązacy nie dali się zniemczyć, lecz pozostali przy polskości a i też przy katolicyzmie (...) Więc widząc chwalebne postępowanie naszych przodków na Górnym Slązku, powinniśmy nie tylko z nich się cieszyć, ale i też ich naśladować. Powinniśmy się starać jak oni, abyśmy Polakami byli i pozostali (...)
Żądać będę, by nasz język ojczysty przy wszystkich instytucyach nas obchodzących uwzględniano, przedewszystkiem by na sądach było nam wolno po polsku i morawsku mówić, aby nas już nie karano za to, że w swoim języku ojczystym sędziemu odpowiadać chcemy, by państwo własnym kosztem polskich lub morawskich tłumaczów utrzymywało, którzyby każdemu co ich pomocy zażąda, wszystkie sprawy sądowe bezpłatnie tłumaczyli.
Po drugie jestem za tem, aby w naszych szkołach języka ojczystego uczono. Żądanie to uważam za słuszniejsze z następujących powodów: My płacimy na myto nauczycieli naszych, w wszystkich prawie krajach język ojczysty, wyjąwszy religię, zajmuje pierwsze miejsce w nauce, a bez pomocy języka ojczystego bardzo trudno czego się nauczyć. Nadto teraźniejszego systemu naszego szkolnictwa nie uważam za odpowiedni naszej potrzebie i naszej czci narodowej (...)
Po trzecie będę za tem, aby urzędnicy, obcując z naszym ludem, posługiwali się jego językiem ojczystym. Ja myślę, że urzędnicy są dla ludu, a nie lud dla urzędników. Jeżeli lud ten jest polski lub morawski, to urzędnicy jego powinni z nim po polsku lub morawsku korespondować, aby ludowi nie sprawiać daremnych kłopotów i kosztów. Tymczasem urzędnicy tak mało uwzględniają nasz język ojczysty, że nawet nasze nazwiska po niemiecku pisząc, koszlawią ku niemałemu rozgoryczeniu. N.p. z lubianego Manusia, robią do śmiechu pobudzające „Meinosch”, z Stasia „Steiss”, z treściwego Przybyła robią nic nieznaczące „Przibilla” i t.d. (...)*
Ukradli i zniszczyli wóz
Z Raciborskiego. Chałupnikowi M. w Raszczycach skradziono w nocy na poniedziałek wóz, który znaleziono następnie zdruzgotany w pobliżu Markowic.
Herszt bandy opryszków w rękach policyi
Rybnik. Policyi tutejszej udało się przytrzymać w osobie robotnika Antoniego Jurczyka, herszta bandy opryszków, która od dłuższego czasu niepokoiła całą okolicę Rybnika. W poblizkiej Ligocie przytrzymano dalszych dwóch członków bandy i to robotników Schwedę i Stoszka.
* Ks. Jan Banaś ubiegał się o mandat posła do parlamentu niemieckiego. Racibórz znajdował się wówczas w obrębie Królestwa Prus, które stały na czele Rzeszy Niemieckiej.
Racibórz • 7 października 1911 r.
Zbiedzy wrócili za kratki
Rybnik. Tylko krótki czas cieszyli się swą wolnością robotnicy Łukaczyk i Pacek, którzy wyłamali się z tutejszego więzienia. Obaj zostali znowu pochwyceni i odstawieni z powrotem do ula.
Patrole nocne
Z Rybnickiego. Landrat powiatu rybnickiego zarządził, aby od 1 października aż do 1 kwietnia odbywały się w każdej gminie tak zwane patrole nocne i to co tydzień przynajmniej dwa razy. Patrol musi się składać w mniejszych miejscowościach z dwóch mężczyzn, w większych z czterech. Zarządzenie to ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa dla ludności wiejskiej.
Kradzież w karczmie
Zamysłów, pow. rybnicki. W tutejszej karczmie skradziono kasetkę z pieniędzmi. Złodzieja przyaresztowano.
Racibórz • 10 października 1911 r.
Powrót do więzienia. Dobrowolny
Racibórz. Dobrowolnie powrócił do domu karnego więzień Beier, który zbiegł niedawno temu z roboty w polu. Uciekiniec poszedł do swoich rodziców, lecz ci mu powiedzieli, że ma wprzód odsiedzieć karę więzienną, a potem dopiero powrócić do domu rodzicielskiego.
Złodzieje zwrócili skradzionego konia
Rybnik. Furmanowi Luxowi skradziono dwa konie. Ponieważ widocznie jeden z tych koni nie był zbyt silny na nogach, przeto odesłali go rabusie z powrotem.
P. dr. Białemu skradziono 16 kur. Po złodziejach nie ma śladu.